Prawdziwe i sztuczne kamienie cz. I

Prawdziwe i sztuczne kamienie cz. I
„Diamonds are a Girl's Best Friend” – znaną od wieków prawdę wspaniale wyśpiewała Merlin Monroe. Współczesne kobiety również kochają diamenty – właściwie bardziej cenią ich oszlifowaną wersję, czyli brylanty.
/ 06.08.2009 11:10
Prawdziwe i sztuczne kamienie cz. I

Która kobieta odrzuciłaby oświadczyny poparte Chopard Blue Diamond Ring. Jest to owalny pierścionek z brylantem o trójkątnym kształcie i setką drobnych diamentów w paśmie 18-karatowego białego złota. Z całą pewnością pierścionek jest wart swojej ceny, około 16 mln dolarów. Równie okazale wygląda Gerrard Heart of the Kingdom Ruby, pierścień posiada 40,63-karatowy Birmański Rubin oszlifowany w kształcie serca, otoczony 155  jednokaratowymi diamentami. Ze względu na krwiście czerwony odcień – Birmański Rubin jest jedną z najbardziej cenionych na świecie odmian rubinu. Na uwagę zasługują również urzekające kolczyki Diamond Dro Earrings autorstwa Harry’ego Winstona. Biżuterię tej firmy nosiły m.in. Madonna, Katharine Hepburn czy Michelle Pfeiffer.

Kolczyki Diamond Drop powstały kilka lat temu. Składają się z dwóch diamentów, kształtem przypominających gruszkę. Można było je nabyć za bagatelka 8,5 mln dolarów. Tyle, jeśli chodzi o marzenia i najdroższą biżuterię świata. Oczywiście wszystkie panie i nie tylko one kochają prawdziwe klejnoty, lecz nie wszystkie miłośniczki stać na tak drogą biżuterię. Dlatego ludzie od wieków szukają sposobów na podrobienie natury.

Rekonstrukcja kamieni

Alchemicy poza kamieniem filozoficznym i eliksirem młodości, szukali receptury na stworzenie złota. Również kamienie szlachetne nie oparły się próbom fałszowania. Pałeczkę po alchemikach przejęli naukowcy. Od dawna w specjalistycznych laboratoriach przeprowadzano próby otrzymywania minerałów w sposób sztuczny. Przełom nastąpił, gdy odkryto metodę rekonstrukcji kamieni – polega ona na stapianiu w wysokiej temperaturze drobnych kamieni lub ich proszku, a następnie powolnym ich ochładzaniu. Dzięki temu drobinki stapiają się w całość tworząc jeden duży kamień.

Najchętniej w ten sposób powiększano rubiny. Jako pierwszemu udało się to w 1895 r. Milhaudowi. Otrzymał duże, pięknej barwy rubiny przez stopienie małych kawałków i okruchów. Drobne minerały podgrzewano w tyglach platynowych do temperatury około 1800°C dodając je stopniowo do stopionej masy. Specyficzną odmianą tej metody (ciągle praktykowaną) jest prasowanie uplastycznionego w temperaturze 150-200°C nieforemnego materiału mineralnego. Obecnie tę metodę stosuje się do materiału bursztynowego przemienianego pod wpływem temperatury i ciśnienia na regularne kamienie jubilerskie (kaboszony, rauty, tafle – każdy kamień z jednej bryłki).

Taki materiał jest prawie niemożliwy do odróżnienia od naturalnego lub poprawianego termicznie. Ostatnie lata, upływające pod presją niedoboru surowca naturalnego, wywołały próby prasowania okruchów bursztynu w temperaturze bliskiej progowego punktu mięknienia (140°C), nawet jeszcze niższej. Ma to na celu zachowanie specyficznych odcieni barwnych i stopnia przejrzystości użytych składników.

Redakcja poleca

REKLAMA