Karmimy. Bywa ciężko, bo z doradztwem laktacyjnym ciągle jest różnie, ale próbujemy. Czytamy w popularnych gazetach i naukowych opracowaniach, że tylko mleko matki i że co najmniej przez pół roku, więc się staramy.
Nie wszystkim wychodzi, nie każda chce, ale – jak się rozejrzeć w prawo i w lewo – coraz więcej z nas decyduje się na karmienie piersią, a te które wybierają butelkę i mleko w proszku narażone są na społeczny ostracyzm (co jest tematem na osobny felieton). Podobne jak te, które karmią dłużej niż rok (co jest tematem na jeszcze jeden felieton).
Nie wszystkim wychodzi, nie każda chce, ale – jak się rozejrzeć w prawo i w lewo – coraz więcej z nas decyduje się na karmienie piersią, a te które wybierają butelkę i mleko w proszku narażone są na społeczny ostracyzm (co jest tematem na osobny felieton). Podobne jak te, które karmią dłużej niż rok (co jest tematem na jeszcze jeden felieton).
Nowoczesna kobieta w PRL-u miała niewielkie szanse na utrzymanie laktacji
Trochę się tego karmienia piersią musimy uczyć po omacku, jak fizyki kwantowej albo geometrii, bo scheda po naszych mamach i babkach została nam skromna. Wiele z nas nie widziało nigdy innej kobiety karmiącej piersią, dopóki nie przystawiło do własnej piersi swojego malucha i nie spojrzało w lustro. Nie mogłyśmy też raczej liczyć na porady babć czy ciotek. Miały pecha trafić na czas, w którym porody, połogi, piastowanie niemowląt i laktacja zostały wyjęte spod kobiecego doświadczenia i skodyfikowane, spisane w punktach oraz "unaukowione". Nowoczesna kobieta w PRL-u, która czytała prasę i słuchała lekarzy miała niewielkie szanse na utrzymanie laktacji. Im bardziej się starała, tym gorzej mogło jej wychodzić.
A tak się prało w PRL! Czasami zajmowało to dwa dni.
Z "Kobiety i życia" (nr 10/1953 r) dowiedzieć się mogła na przykład, że w ciągu pierwszych 3-5 minut karmienia niemowlę wypija 2/3 potrzebnego pokarmu. Kto to zmierzył? Jak? Jak to możliwe, że dziennikarzom i lekarzom przechodziły przez usta i pióra takie niemożliwe do zweryfikowania informacje? I dlaczego głoszono je takim niedopuszczającym dyskusji tonem? Co więcej: "zdarzają się wypadki, że niemowlę, gdy matka nie dokończyła jeszcze karmienia, po 2-3 minutach zasypia. Jak postępować wtedy? Nie należy go budzić, lecz ułożyć do łóżeczka i zostawić aż do następnego karmienia. W ten sposób maleństwo po kilku dniach przyzwyczai się do prawidłowego ssania, bo będzie wiedziało, że nie dostanie pokarmu wcześniej niż po 3 godzinach". Dzisiaj zakwalifikowalibyśmy to jako torturę.
O hartowaniu brodawek i innych dziwadłach
W numerze 18 z 1953 roku znajdziemy artykulik "Ważne dla matek" - krótki poradnik poświęcony karmieniu piersią. "Już w czasie ciąży należy pamiętać o przygotowaniu się do tego podstawowego obowiązku matki: do karmienia piersią" - radzi surowo autor, podpisany skromnie B.
A więc najpierw, przed porodem – hartowanie. B. zaleca codzienne mycie piersi wodą z mydłem i szorowanie brodawek miękką szczoteczką. Potem należy je posmarować kremem lub oliwą, żeby podczas karmienia piersią nie pękały. A kiedy dziecko pojawi się już na świecie – należy przed każdym karmieniem brodawki i miejsce wokół nich obmywać watką zwilżoną przegotowaną wodą. Ten sposób unieważniał całą dyskusję o publicznym karmieniu piersią, bo likwidował jej przedmiot. Mycie piersi watką zwilżoną przegotowaną wodą w parku czy w kawiarni mogło być dosyć karkołomne. Dlatego dyskutujemy o tym na początku XXI wieku.
B. pisze również o wkładkach laktacyjnych (ich funkcję pełniły lniane szmatki oraz ceratka) i pęknięciach brodawek (mimo hartowania!). A na koniec – drobny zakaz: przy karmieniu bardzo ważne jest całkowite i regularne opróżnianie piersi. Zaleganie pokarmu grozi ciężkimi powikłaniami. Nie wolno zatem bez zgody lekarza odstawiać dziecka od piersi. Niewiele można było bez zgody.
Płacze - masz za mało pokarmu
Jeszcze w latach 70-tych pokutowało przekonanie, że dziecko karmi się co 3 godziny, a nakarmione niemowlę śpi słodko i budzi się dopiero na kolejny posiłek. Płacze pomiędzy karmieniami? Najczęściej diagnozowano szybko: za mało pokarmu, trzeba wprowadzić butelkę i sztuczne mleko, co stawało się pierwszym krokiem do przejścia na butelkę w ogóle.
Wyrastałyśmy w przekonaniu, że mnóstwo kobiet "nie ma pokarmu". Dzisiaj położne laktacyjne powtarzają, że karmimy dziecko na żądanie, że niemowlak najlepiej wie, kiedy jest głodny, że mleko modyfikowane trawi się dłużej niż mleko matki – stąd dzieci karmione butelką sypiają więcej, a piją mniej.
Karmiąc co 3 godziny noworodka trudno byłoby utrzymać stabilną laktację, bo w tej dwuosobowej spółce popyt nakręca podaż.
A dziś?
Odzyskujemy własne, kobiece doświadczenie. Częściowo udało nam się z porodami (w Polsce dzięki Fundacji Rodzić po Ludzku), próbujemy w gąszczu wychowawczych porad znaleźć drogę najwłaściwszą dla nas i nie ufać bezwzględnie ekspertom od dzieci, którzy wszakże naszego dziecka na oczy nie widzieli. Dowartościowujemy wiedzę całych pokoleń o karmieniu piersią – musimy docierać do tego, co zostawiły nam praprababki. Dzisiaj fachowcy powtarzają to, co zapewne myślały one, że mleko matki to nie tylko pokarm, że karmienie jest więziotwórcze, koi i uspokaja. Możemy usypiać dziecko przy piersi, możemy je piersią uspokajać, możemy karmić wtedy, kiedy jest głodne. Nie musimy patrzeć na zegarek i notować w zeszyciku: ile, kiedy, z której piersi.
Jeszcze tu i ówdzie lekarz zerknie do podręcznika sprzed 30 lat i poradzi kobiecie, jak ma żyć i kształtować swoją relację z dzieckiem, ale coraz więcej jest kobiet, które nie muszą słuchać nikogo, żeby wiedzieć, w jaki sposób karmić, rodzić, wychowywać dziecko.
This is a man's world. Ciągle. Ale z czasem może uda się dotrzeć do świata z przekazem, że – jak mawia psycholożka Agnieszka Stein – historia powstaje nie tylko na wojnach i konferencjach, na których obradują politycy. Tworzymy ją też w każdym domu, w którym wychowuje się dziecko. Róbmy to mądrze i na własnych zasadach.