Krew menstruacyjna - jak radziły sobie z nią kobiety przed wiekami

tampony fot. Fotolia
Wiesz, co sprawia, że wino kwaśnieje, plony usychają, a lustra zachodzą mgłą? Przez stulecia wierzono, że takie właściwości ma kobieca krew menstruacyjna. Jak w obliczu takiego postrzegania fizjologii wyglądało to, co dziś uznajemy za zwykłą higienę?
/ 06.01.2017 05:24
tampony fot. Fotolia

Papirus, kawałki lnianego płótna, gotowana w winie dzika rukola, bawełniane szmatki. Zdaniem naukowców właśnie te materiały mogły być na przestrzeni wieków używane do pochłaniania krwi menstruacyjnej.

W popularnych opracowaniach na ten temat, których sporo krąży w internecie, można znaleźć nawet informacje o tamponach(!), jakimi rzekomo miano się posługiwać w starożytnym Egipcie czy Grecji. Jednak poważni badacze radzą, by takie opowieści włożyć między bajki. Bo o tym, co kobiety robiły podczas krwawienia wiadomo stosunkowo niewiele. Nie zachowały się ani żadne dowody materialne, ani rysunki.

W piśmiennym dorobku ludzkości, zwłaszcza tym sprzed ery nowożytnej, nie ma też zbyt wiele wzmianek na temat okresu, ani tego, jakich środków używały kobiety, by jakoś poradzić sobie z - zazwyczaj postrzeganą, jako “nieczysta” - krwią. Cztery tysiące kultury pisma od starożytnej Mezopotamii po Rzym i ani słowa na temat tak zjawiska dotykającego KAŻDĄ kobietę.

Być może powodem tego jest fakt, że autorami dzieł byli przeważnie mężczyźni, więc konieczność borykania się z comiesięcznym krwawieniem nie była ich doświadczeniem. Ponadto temat menstruacji obarczony był często kulturowym lub religijnym tabu, a do tego postrzegany jako trywialny i niegodny uwiecznienia w piśmie. Dlatego współcześni badacze życia codziennego w dawnych wiekach, którzy postanowili przyjrzeć się jej bliżej - jak np. profesor Helen King, która napisała książkę poświęconą menstruacji w starożytnej Grecji - borykają się ze skąpym materiałem źródłowym. I jak sami przyznają, częściej muszą opierać się na dedukcji lub ryzykownej ekstrapolacji, niż na twardych dowodach materialnych i wiarygodnych źródłach. Historia menstruacji jest fascynująca, o ile lubi się zagadki i niedopowiedzenia.

Bez seksu - bez sensu? Jak wygląda życie w "białym małżeństwie"? I czy taki związek ma szanse przetrwać?

Co zatem wiadomo? Fakt, że kobiety krwawią nie umknął uwadze autorów traktatów medycznych. Humoralna teoria Hipokratesa i Galena, opierająca się na analizie rozmaitych wydzielin ciała, nie pomijała krwi. Starożytni medycy uważali, że kobiety, prowadzące bardziej siedzący tryb życia niż mężczyźni, mają problem z efektywnym zużyciem produkowanej przez organizm krwi, stąd konieczność comiesięcznego pozbywania się jej nadmiaru. Uważali, że wraz z tą niepotrzebną krwią (gr. plethora), organizm pozbywa się rozmaitych trucizn i brak miesiączki uznawali za poważne zagrożenie dla kobiecego zdrowia. Stosowali wówczas dość przerażające remedium w postaci dopochwowo przystawianych pijawek, które miały krew upuścić.

O krwi miesięcznej można przeczytać także w jednej z najsłynniejszych starożytnych encyklopedii - “Historii naturalnej” Pliniusza Starszego. Oprócz informacji o geografii, kosmologii czy botanice Pliniusz podsumował również stan ówczesnej wiedzy na temat ludzkiej fizjologii. O krwi menstruacyjnej ten szacowny autor pisał tak:

Kontakt z miesięcznym upływem krwi kobiecej sprawia, że młode wino kwaśnieje, plony usychają, szczepy roślinne zamierają, schną nasiona roślin ogrodowych, owoce spadają z drzew, jasna powierzchnia luster ciemnieje, ostrza stalowe tępieją, kość słoniowa traci połysk, pszczoły umierają, żelazo i brąz rdzewieją, a powietrze wypełnia się okropnym zapachem. Psy, które próbują lizać tą krew szaleją, a ich ugryzienie staje się trujące jak przy wściekliźnie. Woda w Morzu Martwym, która jest gęsta od soli, nie może być rozdzielona w inny sposób jak przez nitkę zanurzoną poprzednio w trującej krwi upławów. Wystarcza nawet nitka z nieczystej sukni. Płótno, którego dotknie kobieta podczas prania czy gotowania, czernieje. Podczas miesięcznego krwawienia kobiety mają tyle magicznej siły, że ponoć krew wystawiona podczas burzy na działanie błyskawic odpędza grad i huragan.

Poglądy Pliniusza powtarzali później inni autorzy, cieszący się mianem autorytetów, jak jeden z doktorów i świętych kościoła katolickiego Izydor z Sewilli, zapewniając im długie trwanie także w średniowieczu. Religia w ogóle surowo traktowała ten przejaw kobiecej fizjologii.

Zarówno w judaizmie, jak i islamie, miesiączkująca kobieta była postrzegana jako nieczysta i nie wolno jej było dzielić łoża z mężem ani modlić się w świątyni. Zanim dołączyła na powrót do wspólnoty wiernych, musiała dokonać rytualnych ablucji, a wedle judaistycznych przepisów najpierw pokazać niepoplamione prześcieradła, w których spała na znak, że krwawienie ustało.

Dlaczego czasem nie warto, a wręcz TRZEBA się zemścić? Wywiad z psychoanalitykiem

Chrześcijaństwo nie miało tak drastycznych praw obyczajowych, ale dla odmiany uważało krwawienie i związany z nim ból za comiesięczne przypomnienie o pierworodnym grzechu Ewy - stąd stosowanie środków uśmierzających ból było zakazane. Z faktu, że u często poszczących zakonnic menstruacja zazwyczaj zanikała, średniowieczni myśliciele wysnuli z kolei wniosek, że to jest droga do naprawienia błędu Ewy i przywrócenia kobietom, noszącym brzemię grzechu ich pramatki, stanu bożej łaski.

Biorąc pod uwagę kulturowo uwarunkowany wstyd związany z miesiączką i naturalny strach, jaki wywołuje widok krwi, kobiety zazwyczaj ukrywały menstruację. W średniowiecznej Europie nosiły na przykład zawieszone u pasa pęki słodko pachnących ziół, by zamaskować ewentualny nieprzyjemny zapach. Publiczne przyznanie się do takiej przypadłości było czymś nie do pomyślenia. Stąd wielkie wrażenie robi anegdota przypisywana Hypatii, aleksandryjskiej matematyczce i filozofce z V w. n.e., słynącej nie tylko z rozumu, ale też niezwykłej urody, która przyciągała wielu wielbicieli. Hypatia postanowiła poświęcić się wyłącznie nauce i ślubowała czystość. Jednego z bardziej natrętnych zalotników miała odstraszyć pokazując mu poplamione krwią menstruacyjną szmatki (łac. pannus menstruus), których używała. Środek okazał się skuteczny, mężczyzna na widok takiej obrzydliwości zostawił mądrą Hypatię w spokoju.

Historia ta utrwalona m.in. przez szesnastowiecznego lekarza i pisarza Jacquesa Ferranda, stanowi rzadki przypadek bezpośredniego odniesienia się w piśmie do środków higienicznych stosowanych przez miesiączkujące kobiety. Zazwyczaj były to zapewne różnego rodzaju kawałki materiału, co wynika z analizy lingwistycznej. W greckich pismach w kontekście menstruacji pojawia się słowo “rhakoi”, które historycy tłumaczą jako “szmaty”. Również w języku angielskim zachowała się dość wulgarna fraza oznaczająca “mieć okres” - “to be on the rag”. “Rag” to po angielsku szmata do sprzątania, łachman, strzęp. Jak wykazała zajmująca się tym tematem badaczka Sara Read, zapewne rozmaite zużyte i postrzępione kawałki materiału, które nie nadawały się już do innego użytku, kończyły jako “menstruacyjne” i były najpowszechniej stosowaną metodą.

Te zdjęcia to małe dzieła sztuki. Mają oswajać z widokiem kobiety karmiącej piersią

Z czasem, zamożniejsze kobiety zaczęły stosować zszywane z kawałków materiału wkładki, które były mocowane albo do bielizny albo bezpośrednio do ciała - można uważać je jako zapowiedź współczesnych podpasek. Najwcześniej jednak takie udogodnienia mogły pojawić się w XVII wieku i dotyczyły niewielkiej grupy kobiet, które było na taki luksus stać. Kobiety z ludu, jak podejrzewają naukowcy, krwawiły bezpośrednio w swoje ubrania (bielizna nie była powszechna w niższych warstwach społecznych), nie stosując żadnego zabezpieczenia.

Biorąc pod uwagę, że kobiety w wieku rozrodczym przez większość swojego życia były w ciąży rodząc średnio około dziesięciorga dzieci (z których większość nie dożywała dorosłości) i ze względu na niedożywienie i ubogą dietę cierpiały na niedobory żelaza hamujące cykl menstruacyjny, miesiączki nie były tak częste i regularne. Kwestie higieny też pojmowane były zupełnie inaczej niż współcześnie...

O środkach sensu stricte higienicznych możemy mówić dopiero od przełomu XIX i XX wieku. Wtedy pojawiły się fartuszki menstruacyjne, czyli rodzaj materiałowych pieluch, noszonych pod suknią. Kobiety szyły też sobie bawełniane wkładki, które przyczepiano do bielizny lub noszono na specjalnych pasach. Z kolei podczas pierwszej wojny światowej pielęgniarki pracujące na froncie, w trakcie okresu używały zwiniętych celulozowych bandaży, które okazały się znacznie bardziej chłonne, niż sama bawełna. Dało to asumpt firmie Kotex, która w latach 20. wprowadziła na rynek pierwsze celulozowe podpaski jednorazowego użytku.

Niewiele później pojawiły się pierwsze tampony, choć w wielu opracowaniach na temat historii tego wynalazku powtarzany jest mit, jakoby tamponów używały już kobiety w starożytnym Egipcie lub Rzymie. Owszem, sam wynalazek tamponu, jako środka hamującego gwałtowne krwawienie, był znany ludzkości od dawna. W Egipcie był to patyk owinięty papirusem, później ciasno zwinięte kawałki materiału. Jednak takie tampony były używane do tamowania krwi z ran, a nie krwi miesiączkowej!

Dopiero w 1993 roku Tampax opatentował produkt, który odpowiada współczesnej definicji tamponu - a i wtedy koncept, by kobiety wprowadzały jakiś przedmiot do waginy, wywołał spore zgorszenie. To zmusiło producenta do wymyślenia rozwiązania, które pozwalało włożyć tampon do pochwy bez konieczności dotykania swoich genitaliów, co było nie tylko bardziej higieniczne ale też, wedle obowiązujących norm społecznych, przyzwoitsze.

Dzisiaj menstruacja nadal bywa uznawana za temat “wstydliwy” czy wręcz “obrzydliwy”, którego nie należy poruszać w otwarty sposób. Feministyczne próby wyłączenia tego elementu kobiecej fizjologii ze sfery tabu - jak udało się na przykład z porodem - wciąż wywołują kontrowersje i opór u wielu osób, także samych kobiet. Jakikolwiek jednak przyjmiemy stosunek do tego, na ile otwarcie należy mówić o menstruacji, to przynajmniej kwestia radzenia sobie z comiesięcznym upływem krwi nie jest już tak kłopotliwa, jak przed wiekami. Każda z nas może sobie wybrać najbardziej odpowiadającą jej formę - od podpasek i tamponów po zyskujące coraz większą popularność kubeczki menstruacyjne. Może nasze córki poszerzą ten zakres swobody i nie będą czuły żadnego wstydu związanego z tym, że krwawią...

Jednych obrzydzają, inni patrzą na nie z podziwem. Tak bez retuszu wygląda ciało kobiety po kilku ciążach

Redakcja poleca

REKLAMA