Molestowanie dzieci - zaczyna się w rodzinie. Wychowuj córkę mądrze

Dziewczynka niezadowolona fot. Fotolia
Pamiętacie z dzieciństwa te obleśne teksty wujków czy dziadków „o jak Zosia/Kasia/Ania urosła, niedługo chyba będzie mieć cycuszki” i to obłapywanie, przytulanie i całowanie na siłę? Nie pozwólcie tego robić swoim córkom! Dla ich bezpieczeństwa w przyszłości.
/ 21.10.2016 20:44
Dziewczynka niezadowolona fot. Fotolia

„Mam 5 lat. Moje ciało, to MOJE ciało” - taki tekst na plakacie z rezolutną dziewczynką w czerwonej bluzeczce krąży od kilku dni po sieci, wywołując szeroką dyskusję. Podobne hasło: „Moje ciało - moja sprawa” kojarzy się u nas z toczącą się debatą okołoaborcyjną i stanowi jeden z koronnych argumentów ruchów pro-choice. Jednak wspomniany plakat mówi o czymś innym. Jest to część kampanii „Safe kids, thriving families” -  „Bezpieczne dzieci, kwitnące rodziny”, prowadzonej przez organizację społeczną CAPS Hauraki, która zajmuje się m.in. przeciwdziałaniem seksualnemu wykorzystywaniu dzieci.

Pełny tekst głosi: „Mam 5 lat. Moje ciało, to MOJE ciało. Nie całuj mnie i nie przytulaj na siłę. Dopiero uczę się, czym jest zgoda na coś i twoje wsparcie w tej kwestii pomoże mi być bezpieczną przez resztę mojego życia”.

Ucz córkę stawiać granice - dla jej dobra

Rozpoznawanie własnych granic, których nie wolno przekraczać żadnemu innemu człowiekowi wbrew naszej woli, to istotny składnik samopoznania i - jak twierdzi wielu psychologów - także gwarancja bezpieczeństwa dzieci. Dziecko, które wie, że żaden dorosły nie ma prawa go dotykać czy całować wbrew jego woli, to dziecko mniej narażone na molestowanie czy inne rodzaje przemocy. Umiejętność rozpoznawania „złego dotyku” wiąże się w sposób zasadniczy z poczuciem autonomii dziecka i brakiem przymusu ze strony wspierających dorosłych.

Jak wychować szczęśliwego człowieka? - rozmowa z psychoterapeutą.

Trudno bowiem uczyć, że jakiś dotyk czy pocałunek może być „zły”, jeśli jednocześnie wymagamy od dzieci, by pocałowały babcię, wujka, kuzyna, nawet wtedy, gdy nie mają na to ochoty. Zrozumienie, którego „wujka” należy całować, a którego nie, skoro w obu przypadkach dziecko czuje się przymuszane, może być z jego perspektywy problematyczne. Nawet jeśli ryzykujemy sprawienie chwilowej przykrości dziadkowi czy cioci, to w imię bezpieczeństwa dziecka, lepiej pozwolić mu na samodzielną decyzję, do kogo chce się przytulać czy obdarowywać „buziakami”. W końcu to przejaw zaufania, a nie tylko społeczny konwenans.

Jedno na pięcioro dzieci jest wykorzystywane seksualnie

Podobne kampanie w Polsce prowadzi od lat np. Fundacja Dzieci Niczyje, która przywołuje też niepokojące statystyki: jedno na pięć dzieci w Europie jest wykorzystywanych seksualnie. Skala problemu powinna nas uwrażliwiać na tę sprawę, jednak - jak pokazują doświadczenia fundacji - wciąż brakuje społecznego zrozumienia tej kwestii. Przykładem może być kampania „Dzieci dobrze wychowane”, która miała uświadomić, jak ważna jest dla bezpieczeństwa dziecka umiejętność mówienia „nie” i sprzeciwiania się woli dorosłych. Niestety wiele osób dostrzegło w przesłaniu kampanii jedynie promocję rzekomego „bezstresowego wychowania”, którego efektem są „rozwydrzone bachory”.
Myśl o przyznaniu dziecku autonomii i respektowaniu jego woli, wciąż wydaje się w naszym kraju zbyt radykalna. Tymczasem, jak mówiła terapeutka Jolanta Zmarzlik z FDN, to, co nazywamy dobrym wychowaniem, wcale nim nie jest:
„Od dobrze wychowanego dziecka oczekuje się, żeby było potulne, cichutko siedzące w kącie i wypełniające rozkazy osób dorosłych. Chcemy przełamać ten stereotyp i powiedzieć rodzicom, że do kanonu dobrego wychowania powinny wejść umiejętności, które mogą zwiększyć bezpieczeństwo dziecka. Sztuka mówienia „nie”, szacunek do siebie, zwracanie się o pomoc, kiedy dzieje się coś złego - to kompetencje, które mogą ochronić dziecko i będą procentować przez całe życie”.

Wszystkie jesteśmy złymi matkami. Dlaczego sobie to robimy?

Dokładnie takie samo jest przesłanie plakatu z angielskiej kampanii „Safe kids, thriving families”. CAPS Hauraki zwraca też uwagę, jak komunikować się z dziećmi. By na przykład nie mówić czterolatkowi, żeby się „nie mazał i zachowywał jak mężczyzna” - czterolatek nie jest mężczyzną! i nie pytać córki „czy była grzeczną dziewczynką” - to zbyt abstrakcyjne pojęcie, które nie pozwoli wychwycić nam z odpowiedzi dziecka żadnych potencjalnie niepokojących spraw, takich jak np. dręczenie przez rówieśników. Sposób w jaki rozmawiamy z dziećmi ma znaczenie dla ich poczucia własnej wartości, ale też dla bezpieczeństwa. Zawsze warto o tym przypominać, bo przy wszystkich różnicach poglądów, temperamentów i zapatrywań na kwestię wychowania, wszyscy chcemy, by nasze dzieci wyrastały bezpiecznie i były szczęśliwe.

Dlaczego zabraniamy dziewczynkom sięgać po więcej - jakie różnice w wychowaniu dzieci szkodzą!

Redakcja poleca

REKLAMA