W świecie bezdomności dobór słów jest ważny. Tak, żeby z jednej strony osób bezdomnych nie urazić, z drugiej żeby zmotywować je do działania. Ada Porowska dobrze wie, jaką siłę mają słowa. Dlatego, mówiąc o bezdomności, mówi o kryzysie bezdomności. Uważa, że ten kryzys zaczyna się jeszcze w domu i zawsze może mieć szczęśliwy finał. Dla niej nie ma ludzi straconych.
Samotne, bezdomne, z dzieckiem. Ten ośrodek daje kobietom nadzieje, że może być lepiej
Schronisko to nie jest odpowiednie słowo. Dla wielu osób, to „schronisko” jest przecież domem, a nie jakąś tam „przechowalnią ludzi niepotrzebnych”. Ludzi straconych, wykolejonych. Bo za takich właśnie uważa się wielu bezdomnych. Za zbędnych, wręcz ciążących.
Na ulicach są niewidzialni. Przechodnie odwracają wzrok, czasem zatykają nos przechodząc obok.
Na peronach, stacjach metra są przeganiani. Ze zniechęceniem, wręcz rozdrażnieniem. W szpitalu nikt nie przyniesie im czystego ręcznika, soku czy owoców. Nikt nie potrzyma za rękę. I dopóki ktoś nie wyciągnie do nich ręki i za tę rękę, bez obrzydzenia, nie poprowadzi ku prostej, to w tej bezdomności będą się kryć. Pod osłoną mroku, przepoconego ciała i polowania na przepełnione śmietniki.
Ludzie z natury są dobrzy? Są.
Ada udowadnia, że bezdomni jak wszyscy inni, zasługują na drugą szansę. Dobrze pamięta, jak Ojciec Bogusław Paleczny, założyciel Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej, darzony ogromnym szacunkiem przez osoby bezdomne, prowadził jadłodajnię w centrum Warszawy. Każdego dnia, pod w św. Martą ustawiała się gigantyczna kolejka. Ciepłe posiłki zjadało tam blisko 300 ubogich osób. Każda z nich mogła też skorzystać z Punktu Pomocy Medycznej przy WKD Śródmieście. – Pomagałam w organizacji pracy. Trzeba było zaplanować zakupy, przewieźć je na miejsce, zapanować nad personelem obsługującym te punkty. Nie było łatwo. Tym bardziej, że od zawsze balansowaliśmy na granicy bankructwa i brakowało nam środków na najbardziej potrzebne artykuły. Dlatego zajęłam się pozyskiwaniem środków finansowych, dzięki którym wciąż możliwe jest prowadzenie Misji – wspomina.
Rzeczpospolita Polska Nieczuła. Dlaczego jesteśmy tak mało empatyczni?
Sama pochodzi z niewielkiej miejscowości na Mazurach. Tam bezdomnych nie spotkała. Przynajmniej nie w takim natężeniu jak w Warszawie. Dopiero po przyjeździe na studia zobaczyła jak ogromny jest tak naprawdę problem bezdomności. – Byłam przerażona, nie rozumiałam, że ludzie są w stanie przejść obojętnie obok człowieka proszącego o pomoc. Do dziś tego nie rozumiem – mówi szczerze.
Świecka kobieta szefową Misji? To się dzieje naprawdę!
Była kobietą, na dodatek osobą świecką. A wszystkie placówki Zakonu od zawsze prowadzone były wyłącznie przez osoby duchowne. Jednak...
"Nie taka znowu święta." Kto i dlaczego kryrykuje Matkę Teresę?
– Pomagam im tak, jak bym chciała aby mi ktoś pomógł, jeśli to ja znalazłabym się w kryzysowej sytuacji. Ludzie, których wspieram nie mają mieszkań. Po za tym, całą resztę mają taką samą. Są wśród nich osoby z poczuciem humoru, inteligentni, oczytani, wykształceni. Owszem, zdarzają się też tacy, których nie cenię bo krzywdzą innych. Ale proporcje między jednymi i drugimi są takie same jak w całej reszcie społeczeństwa – wyjaśnia.
Opłyniemy tym jachtem świat
Chcesz poznać inne niezywkłe kobiety? Polecamy działyPortret
Reportaż