Ada Porowska - leczy z bezdomności, wspiera ludzi śpiących na ulicy

bezdomny śpiacy na ulicy fot. Fotolia
Drobna, delikatna blondynka jako pierwsza kobieta w Polsce stoi na czele Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej. W podwarszawskim Ursusie prowadzi pensjonat dla 80 mężczyzn w kryzysie bezdomności, innowacyjny program mieszkań treningowych oraz wspiera ludzi śpiących na ulicy. Aktualnie Ada Porowska wraz ze swoimi podopiecznymi buduje też… statek.
/ 21.10.2016 09:25
bezdomny śpiacy na ulicy fot. Fotolia

W świecie bezdomności dobór słów jest ważny. Tak, żeby z jednej strony osób bezdomnych nie urazić, z drugiej żeby zmotywować je do działania. Ada Porowska dobrze wie, jaką siłę mają słowa. Dlatego, mówiąc o bezdomności, mówi o kryzysie bezdomności. Uważa, że ten kryzys zaczyna się jeszcze w domu i zawsze może mieć szczęśliwy finał. Dla niej nie ma ludzi straconych. 

Samotne, bezdomne, z dzieckiem. Ten ośrodek daje kobietom nadzieje, że może być lepiej

Schronisko to nie jest odpowiednie słowo. Dla wielu osób, to „schronisko” jest przecież domem, a nie jakąś tam „przechowalnią ludzi niepotrzebnych”. Ludzi straconych, wykolejonych. Bo za takich właśnie uważa się wielu bezdomnych. Za zbędnych, wręcz ciążących.

Na ulicach są niewidzialni. Przechodnie odwracają wzrok, czasem zatykają nos przechodząc obok. 

Na peronach, stacjach metra są przeganiani. Ze zniechęceniem, wręcz rozdrażnieniem. W szpitalu nikt nie przyniesie im czystego ręcznika, soku czy owoców. Nikt nie potrzyma za rękę. I dopóki ktoś nie wyciągnie do nich ręki i za tę rękę, bez obrzydzenia, nie poprowadzi ku prostej, to w tej bezdomności będą się kryć. Pod osłoną mroku, przepoconego ciała i polowania na przepełnione śmietniki. 

Ludzie z natury są dobrzy? Są.

Ada udowadnia, że bezdomni jak wszyscy inni, zasługują na drugą szansę. Dobrze pamięta, jak Ojciec Bogusław Paleczny, założyciel Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej, darzony ogromnym szacunkiem przez osoby bezdomne, prowadził jadłodajnię w centrum Warszawy. Każdego dnia, pod w św. Martą ustawiała się gigantyczna kolejka. Ciepłe posiłki zjadało tam blisko 300 ubogich osób. Każda z nich mogła też skorzystać z Punktu Pomocy Medycznej przy WKD Śródmieście. – Pomagałam w organizacji pracy. Trzeba było zaplanować zakupy, przewieźć je na miejsce, zapanować nad personelem obsługującym te punkty. Nie było łatwo. Tym bardziej, że od zawsze balansowaliśmy na granicy bankructwa i brakowało nam środków na najbardziej potrzebne artykuły. Dlatego zajęłam się pozyskiwaniem środków finansowych, dzięki którym wciąż możliwe jest prowadzenie Misji – wspomina.

Rzeczpospolita Polska Nieczuła. Dlaczego jesteśmy tak mało empatyczni?

Sama pochodzi z niewielkiej miejscowości na Mazurach. Tam bezdomnych nie spotkała. Przynajmniej nie w takim natężeniu jak w Warszawie. Dopiero po przyjeździe na studia zobaczyła jak ogromny jest tak naprawdę problem bezdomności. – Byłam przerażona, nie rozumiałam, że ludzie są w stanie przejść obojętnie obok człowieka proszącego o pomoc. Do dziś tego nie rozumiem – mówi szczerze. 

Świecka kobieta szefową Misji? To się dzieje naprawdę!

Kiedy w 2009 roku zmarł nagle Ojciec Paleczny, Prowincjał Zakonu Ojców Kamilianów zapytał ją, czy poprowadzi Misję do wyboru nowego dyrektora. Tymczasowo. Bo przecież od początku było wiadomo, że sama nie może kandydować.

Była kobietą, na dodatek osobą świecką. A wszystkie placówki Zakonu od zawsze prowadzone były wyłącznie przez osoby duchowne. Jednak...

Ale kolejne miesiące mijały, a ona doskonale radziła sobie na tym tymczasowym zastępstwie. – I chyba sprawdziłam się na tyle dobrze, że już kilka lat temu zawieszono poszukiwania – mówi.
 
Dzisiaj przyznaje jednak, że jako kobieta w tak trudnym, męskim świecie, na co dzień musi walczyć nie tylko z bezdomnością, ale też ze stereotypami na temat płci. –  Faceci mają tendencje do pokazywania mi drugiego miejsca w rzędzie. Odpowiadam im wtedy stanowczo, ale też z dystansem do samej siebie i poczuciem humoru. Dość szybko przekonują się że nie ma co ze mną walczyć. Uznają, że jestem znacznie lepszym partnerem do rozmowy niż wrogiem – dodaje z uśmiechem.

"Nie taka znowu święta." Kto i dlaczego kryrykuje Matkę Teresę?

 
Bo w walce o prawa i godność osób ubogich potrafi być naprawdę bezwzględna. Niejeden raz zdarzyło jej się „rozdzielać” jak to mówi „dwóch, rozjuszonych samców”. ma na to swoje, pokojowe sposoby. Wierzy bowiem, że szczerością i dobrym słowem można przenosić góry. O łagodzeniu obyczajów nie wspomniawszy. 
A przecież widziała różne sceny. Wie, ż w świecie bezdomności jest sporo zła, zdarza się przemoc. Ale nie boi się ludzi i wierzy w ich dobre intencje. Bo jak podkreśla na każdym kroku: nie ma osób bezdomnych z wyboru. Są tylko tacy, którzy doprowadzili się do tej bezdomności. I właśnie dlatego wystarczy, żeby nauczyli się na nowo życia. Nie dziel ludzi na „domnych” i bezdomnych.
– Pomagam im tak, jak bym chciała aby mi ktoś pomógł, jeśli to ja znalazłabym się w kryzysowej sytuacji. Ludzie, których wspieram nie mają mieszkań. Po za tym, całą resztę mają taką samą. Są wśród nich osoby z poczuciem humoru, inteligentni, oczytani, wykształceni. Owszem, zdarzają się też tacy, których nie cenię bo krzywdzą innych. Ale proporcje między jednymi i drugimi są takie same jak w całej reszcie społeczeństwa – wyjaśnia.  

Asthon Kutcher uratował 6 tysięsy osób, głównie kobiet i dzieci, ktore miały trafić do domów publicznych

Opłyniemy tym jachtem świat

Misja to Ada, a wokół niej wiele osób, które po prostu chcą pomagać. Pracownicy socjalni, psycholodzy, terapeuci, prawnicy. Osoby sprzątające, gotujące i wszyscy ci, którym los innych ludzi nie jest obojętny. – Pomoc jaką oferujemy osobom bezdomnym jest szyta na miarę ich potrzeb. Poza pensjonatem prowadzimy mieszkania treningowe dla 35 osób, Spółdzielnię Socjalną, dwa nieodpłatne punkty pomocy prawnej. Oraz tak, to prawda, budujemy w Warszawie jacht pełnomorski! – przyznaje. Wprawdzie budowę szkunera gaflowego rozpoczął już niemal dziesięć lat temu Ojciec Paleczny, to jeszcze nie udało się jej dokończyć. Będzie to jeden z dziesięciu największych jachtów w Polsce. Dlatego nie wszyscy wierzą, że statek powstaje nie w stoczni, a na … podwórku Misji. – Już sama budowa statku pokazuje że bezdomni są ludzie wielu talentów i umiejętności. Liczymy że całkiem niedługo uda się statek ukończyć, a wtedy ruszymy w dalekomorski rejs. Opłyniemy naszym jachtem świat, pokazując, że wspieranie osób bezdomnych to nie tylko dawanie zupy. To zaufanie i pożyczenie tzw. narzędzi do odbudowania relacji ze światem – kończy.  

 

Chcesz poznać inne niezywkłe kobiety? Polecamy działyPortret
Reportaż

Znasz kogoś, o kim warto napisać? Daj nam znać:redakcja@polki.pl