Nazywano ją „Świętą rynsztoków”, bo służyła najuboższym w slumsach Kalkuty. Podziwiano siłę - przez blisko 50 lat zakładała domy dla umierających, chorych na AIDS, gruźlicę i trąd. Stała się żywą legendą. Oponenci Matki Teresy zarzucają jej jednak zaślepienie w kwestiach wiary, zaniedbywanie chorych w prowadzonych przez nią placówkach, brak kontroli finansów. „Co stało się z tysiącami dolarów od darczyńców?” - pytają. Podważają nawet cud, który dokonał się z jej udziałem. Czy mają rację? Co kryje się za świętością siostry z Kalkuty? Postanowiliśmy to sprawdzić.
Matka Teresa żebrała dla swoich biednych
Dla jednych była bojowniczką o prawa najuboższych. Dla innych fanatyczką religijną. Przytaczano fakty, że chrzciła swoich hinduskich podopiecznych przed śmiercią, często wbrew nim samym i ich rodzinom. „Ale czyż nie zbierała z ulic umierających, by mieli godną śmierć? Czy nie wstrząsnęła sumieniem Kalkuty, otwierając Dom Czystego Serca, gdzie wreszcie ktoś się nad nimi pochylił?”, pytają fani Matki Teresy. Założyła też Sisu Bharan, dom dla porzuconych dzieci, z których część została adoptowana, a niektóre wróciły do rodziców. Wkrótce potem też Sanri Nagar, osadę, gdzie trędowaci mogli żyć z rodzinami. „Na pewno nie mogłabym czynić tego wszystkiego, gdybym nie wierzyła, że dotykam samego Jezusa pod postacią trędowatego” - mówiła Matka Teresa.
Nie wstydziła się żebrać dla swoich biednych na ulicach, czy domach handlowych. W amerykańskim supermarkecie włożyła do koszyków żywność za 800 dolarów, którą chciała rozdać potrzebującym i tak długo nie ruszała się z kolejki, aż ktoś w końcu za wszystko zapłacił. Podziwiano ją za podobne gesty. Po wręczeniu jej Pokojowej Nagrody Nobla w 1979 r., zażądała odwołania bankietu i rozdania zaoszczędzonych pieniędzy biednym.
W slumsach Kalkuty
Przypomnijmy, że Matka Teresa, właściwie Agnes Gonxha Bojaxhiu, urodziła się w 1910 r. w zamożnej rodzinie albańskiej. Jej ojciec był kupcem i przedsiębiorcą budowlanym, mogła więc wybrać dostatnie życie. Postanowiła jednak zostać misjonarką. Mając 18 lat, wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Loretanek. Przybrała imię Teresa i uczyła historii w przyklasztornej szkole w zamożnej dzielnicy Kalkuty. Siostry wspominały, że pracowała bardzo ciężko. Nigdy się nie spóźniała, nie uchylała się od obowiązków. Została wkrótce dyrektorką szkoły, mogła czuć się spełniona.
Co stało się, że nagle porzuciła zakon? We wrześniu 1946. jadąc pociągiem na rekolekcje do Darjeelin u podnóża Himalajów doznała inspiracji. Był to, jak pisała w swoim dzienniku duchowym, wyraźny wewnętrzny głos, rozkaz Jezusa, żeby porzucić wszystko i zamieszkać z nędzarzami na ulicach Kalkuty. Drobną postać kobiety w płóciennym, białym sari z niebieską obwódką widywano odtąd w zakazanych rewirach. Poznała wszystkie oblicza nędzy, umierających z głodu, którym szczury nadgryzały stopy i dłonie, bezdomne dzieci, żebraków, przestępców. Karmiła ich i obmywała im rany.
„Najpiękniejszym podarunkiem dla człowieka jest móc uczestniczyć w cierpieniu Chrystusa" - mówiła Matka Teresa. (fot. ONS.pl)
Fatalne warunki w domach Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia
Zarzucano jej jednak, że w domach, prowadzonych przez Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia, które potem założyła, nie zapewniano odpowiedniej opieki medycznej. Jeden z redaktorów poważnego brytyjskiego magazynu medycznego „The Lancet”, Robin Fox, pisał o katastrofalnych warunkach w jej placówkach. Nie izolowano w nich chorych na gruźlicę, strzykawki płukano jedynie w zimnej wodzie, odmawiano cierpiącym środków przeciwbólowych. Nie dlatego, że ich brakowało, ale dla zasady. „Najpiękniejszym podarunkiem dla człowieka jest móc uczestniczyć w cierpieniu Chrystusa" miała powiedzieć Matka Teresa. Zawsze podkreślała, że chce jedynie wspierać w umieraniu. Są szpitale i dziesiątki zakonów zajmujących się wyłącznie opieką medyczną. To nie było jej zadanie. „Jej wielkość nie polegała na świadczeniu opieki medycznej” - jak ktoś napisał na forach internetowych, „ale na dostrzeżeniu, że ci wykluczeni istnieją. Ruszyła do slumsów zbierać z rynsztoków konających”.
Najpiękniejsze jest niewidoczne dla oczu? Dramatyczna historia okaleczonej Hinduski
Brudne pieniądze Matki Teresy
Kontrowersje budził sposób wydawania pieniędzy. Zamiast przeznaczać je na walkę z ubóstwem i poprawę warunków w hospicjach, jak pisał niemiecki „Stern”, Matka Teresa otwierała za nie nowe klasztory i dzieła misyjne. Zdeklarowany krytyk świętej, Christopher Hitchens, pisarz i dziennikarz, jedyny który świadczył przeciwko niej w procesie beatyfikacyjnym, zarzucił Matce Teresie korzystanie z brudnych pieniędzy. Przyjęła setki tysięcy dolarów od dyktatora Baby Doc Duvaliera, zanim jeszcze uciekł z Haiti i publicznie wychwalała jego krwawe rządy. Nie miała nic przeciwko datkom od magnata prasowego Roberta Maxwella, który zdefraudował pół miliarda z funduszy emerytalnych swoich pracowników. Fakt, brała czasem pieniądze od oszustów i tyranów, ale może miała sporo racji, gdy tłumaczyła: „Nie biorę pensji, nie mam finansowego wsparcia ani rządu, ani Kościoła. Każdy ma prawo dawać mi pieniądze. A ja nie mam prawa sądzić nikogo”.
Kiedy Navin Chawla, autor biografii „Matka Teresa”, niemal ateista, zapytał, skąd przyszło jej do głowy bardzo korzystne zlicytowanie limuzyny, którą podarował jej Paweł VI, odpowiedziała: „Jeśli się będziesz modlił, to też zaczniesz mieć takie pomysły”.
Żyła w ubóstwie i tego samego wymagała od swoich Misjonarek Miłości. Posiadały tylko parasol dla osłony przed deszczem monsunowym, metalowe wiadro do prania i cieniutki siennik służący za łóżko.Matka Teresa nie zgadzała się, by żyły w lepszych warunkach od ubogich, nawet w otwieranych później zachodnich placówkach. Siostry pamiętały, jak zlana potem szorowała podłogi, ale zawsze miała dla nich ciepłe słowo i uśmiech. „Lepiej robić błędy, będąc życzliwą, niż cuda, będąc szorstką” - powtarzała jak mantrę.
Sprzeciwiała się emancypacji kobiet, a antykoncepcję uważała za największe zło. Dobra koleżanka kilku panów, którzy wiedzieli i nic nie powiedzieli o skali pedofilii w kościele
Nie dla aborcji i antykoncepcji
Zraziła feministki i zwolenników równości płci i wolności wyboru swoim bezwzględnym sprzeciwem wobec aborcji i antykoncepcji. Po ogłoszeniu ją świętą pojawiły się głosy krytyki. Jednym z nich był głos dziennikarki Pauliny Młynarskiej: „Sprzeciwiała się emancypacji kobiet, a antykoncepcję uważała za największe zło. Dobra koleżanka kilku panów, którzy wiedzieli i nic nie powiedzieli o skali pedofilii w kościele (…) Ja tam jestem niewierząca, więc nie mam dylematów. Ale gdybym była, to bym miała. Albo nie. Nie miałabym, bo przecież dawno bym zwątpiła”.
Tymczasem Matkę Teresę, zwłaszcza na początku jej misjonarskiej drogi, ogarniały wątpliwości. To był jej sekret, który znał tylko jej spowiednik i kierownik duchowy. „Odczuwam w duszy straszliwy ból utraty, mam odczucie, że Bóg mnie nie chce, że Bóg nie jest Bogiem, że Bóg w rzeczywistości nie istnieje” - pisała do niego. Prosiła potem o spalenie listów, przerażona myślą ujawnienia strasznej prawdy. Cierpiała na poczucie opuszczenie, ale nie przeszkadzało jej to w innym liście wyznać, że pragnie kochać Boga tak, „jak jeszcze nie był kochany”.
Matka Teresa zawsze podkreślała, że chce jedynie wspierać w umieraniu. (Fot. ONS.pl)
Ukryta ateistka
Jej zagorzały przeciwnik Christopher Hitchens po przeczytaniu tych listów dostrzegł w niej zakamuflowaną ateistkę, która znała prawdę, ale żyła w zakłamaniu. „Była podobna do zachodnich sympatyków komunizmu, którzy wiedzieli, że Związek Radziecki to jedno wielkie kłamstwo. Ale starali się odrzucać te myśli, bo ich życie przestałoby mieć sens”. Możliwe, że Hitchens udawał, że nie wie o kryzysach wiary doświadczanych przez wielu świętych. Czasem trwały one całe życie, u św. Pawła od Krzyża - 45 lat, u Matki Teresy - pięć lat dłużej. „Jeśli kiedykolwiek będę Świętą, zapisała w dzienniku, na pewno będę Świętą od „ciemności”. Będę ciągle nieobecna w Niebie, aby zapalać światło tym, którzy są w ciemności na ziemi”.
Niektórzy podważają cud, jaki miał zapewnić jej beatyfikację w 2003 r. Pewna bengalska kobieta opowiadała, że została uleczona z potwornych bólów brzucha, trwających od miesięcy, gdy Matka Teresa położyła na nim święty medalion. Lekarze twierdzili, że to nie medalion uzdrowił kobietę, lecz podawane jej leki. Jednak dla Watykanu to był cud.
Matka Teresa: Jeśli kiedykolwiek będę Świętą, na pewno będę Świętą od „ciemności”
Kropla cierpienia
Matka Teresa nie zrażała się krytyką. Robiła swoje w samotności przez wiele lat, zaznając szykan nawet ze strony władz kościelnych. Mówiła, że dobre uczynki nie są jej, a ona jest tylko „ołówkiem w ręku Boga, jego narzędziem”. Chciała być niezauważalna, by to, co robi, nie przysłoniło Jezusa. Była zaskoczona, kiedy pod koniec lat dziewięćdziesiątych zajęła pierwsze miejsce na liście „Najbardziej podziwianych ludzi XX wieku". Aż 18 razy zwyciężała też w sondażu Gallupa w kategorii „Najbardziej podziwiana osoba na świecie”. Odwiedzały ją koronowane głowy, mężowie stanu, słynne gwiazdy. Zaszczyty przyjmowała z głębokim poczuciem, że nie jest ich godna.
„Przeżyła swoje życie najlepiej, jak potrafiła. Mogła wybrać wygodę, ale wolała dzielić los z biedakami. A co my zrobiliśmy, żeby zmienić ten świat?”- pyta publicysta Szymon Hołownia. Jej dzieło jest tak wielkie, że niemal przysłania osobę, stojącą u jego początków. Pracowała do końca, nękana atakami serca, gorączką każdego ranka. Do swojej działalności pozyskała ponad pięć tysięcy sióstr i kilkuset braci, kapłanów i niezliczone rzesze wolontariuszy. Otworzyła ponad 600 placówek w 120 krajach. Lubiła mówić, że to co siostry robią, to tylko kropla w oceanie nędzy i cierpienia ludzkiego. Ale bez tej kropli nędza i cierpienie byłyby jeszcze większe.
"Uszkodzony, gorszy" - mówili lekarze o synu Agnieszki. Radzili "to" szybko ochrzcić