Emmanuel Macron ma 39 lat, jest energiczny, żywiołowy i żonaty... ze swoją byłą nauczycielką, starszą od niego 23 lata. Ich historia jest niezwykła.
Emmanuel Macron już w wieku 15 lat wiedział, że to Brigitte jest kobietą jego życia. Ich drogi życiowe po raz pierwszy skrzyżowały się w ekskluzywnym, katolickim liceum założonym przez jezuitów. Wyznał jej miłość. Brigitte miała wtedy 37 lat i była szczęśliwą żoną i matką trójki dzieci: dwóch córek i syna. Do Emmanuela podchodziła z dystansem, choć teraz opowiada, że bił od niego blask geniuszu. Brigitte była profesorką francuskiego, ale wbrew "legendzie" nie była wcale nauczycielką Emmanuela. Wspomniała jej o nim jej córka, Laurence. Zaproponowała mu, żeby przyszedł na jej kółko teatralne. Miłość, która na nich spadła była jak prawdziwe tornado.
Polski rząd cofa się w czasie. I nie tylko. Chodzi o e-kalendarzyk
Zostawiła dla niego męża
Dla wielu fakt wygranej Macrona w wyborach jest przesądzony. Złośliwi żartują, że skoro przekonał 38-letnią kobietę do romansu, związku, a potem małżeństwa, to nikt lepiej nie będzie prowadził ekspansywnej polityki Francji i dbał o jej interesy. Macron Jako 16-latek przekonał swoją nauczycielkę, żeby razem napisali sztukę teatralną. Zgodziła się Wspólna praca nad tekstem zbliżyła ich do siebie i relacja przekształciła się w późniejszy romans.
Ta miłość zmiotła wszystko po drodze i doprowadziła mnie do rozwodu. To było po prostu niemożliwe, żeby się jemu oprzeć.
Rodzicie Emmanuela byli przeciwni temu związkowi i do tego stopnia zdeterminowani, że zabrali Emmanuela z liceum w Amiens i wysłali do Paryża, żeby tam skończył naukę. Wyjeżdżając, w romantycznym porywie miłości, miał powiedzieć do Brigitte: "Cokolwiek pani zrobi, ja i tak panią poślubię"! I tak zrobił. W 2007 roku para wzięła ślub. Jak żartują Francuzi pan młody w prezencie ślubnym dostał troje dzieci z poprzedniego małżeństwa swojej żony. W ciągu kolejnych dziesięciu lat pojawiło się siedmioro wnuków w wieku od 11 lat do 18 miesięcy.
Brigitte i Emmanuel na okładkach gazet
Ktoś pomyślałby, że temat małżeństwa Macronów nie schodzi z pierwszych stron gazet. Owszem, ale nie francuskich. We francuskiej prasie na temat prywatnego życia kandydata na prezydenta i jego żony ukazują się co najwyżej wzmianki. - Francuzi maja bardzo silną tradycję nie mieszania się w prywatne życie polityków - komentuje Michel Viatteau, korespondent Agence France Presse w Polsce. - Chcąc to w jakiś sposób wyjaśnić, można nawet sięgnąć do historii królów francuskich, którzy dość często mieli burzliwe życie osobiste, ale mieli też i władzę, która szybko i skutecznie zamykała usta plotkarzom. Wydaje się, że od czasów monarchii francuskiej przyjętym jest, żeby do spraw życia prywatnego się nie mieszać. Według Francuzów jest to nieeleganckie. Nawet gdy Francuzi dowiedzieli się o szczegółach życia prywatnego prezydenta Françoisa Hollande'a, prasa francuska pisała o tym niewiele. Podobnie było z Nicolasem Sarkozym: chwilę po objęciu urzędu rozstał się ze swoją wieloletnią partnerką i poślubił piosenkarkę Carlę Bruni, jednak media francuskie choć zniesmaczone jego wyskokami, nie pokusiły się o krytykę.
W przypadku Macronów chodzi o prawdziwe, dojrzewające uczucie, które spadło na nich jak grom z jasnego nieba. Jest prawdziwe - a to również korzystnie wpływa na jego wiarygodność wśród wyborców.
Poseł PiS-u znęcał się nad żoną. Oto reakcja Polek