Zaglądania do łóżek Polaków ciąg dalszy? Minister Radziwiłł wcieli w życie swój autorski projekt powrotu do planowania ciąży z kalendarzykiem: ale nie w dłoni, a online. Nowatorskie połączenie przestarzałej metody z nowoczesną technologią będzie nas kosztować 3 miliony złotych.
Powrót do przeszłości
Pomysł stworzenia e-kalendarzyka małżeńskiego to część kampanii edukacyjnej promującej płodność, dbałość o pożycie małżeńskie i naturalne metody planowania ciąży. Rządowy projekt wart 3 miliony złotych (koszty promocji, budowy strony, bannery...) ma wystartować na początku wakacji. Wirtualny kalendarzyk opisujący poszczególne dni cyklu pojawi się na stronie internetowej i będzie dostępny dla każdego, kto w wakacyjnym szale uniesień przypomni sobie o liczeniu dni płodnych.
Minister Zdrowia: "Nie przepisałbym pigułki dzień po jako lekarz"
I ty możesz wyliczyć sobie dni płodne z Ministrem Radziwiłłem
Mówiąc wprost, oficjalnie kampania ma na celu promowanie polityki prorodzinnej, jednak w tłumaczeniu na polski: po prostu antyaborcyjnej. Konstanty Radziwiłł dopiął swego - wbrew wcześniejszym rozporządzeniom unijnym, cofnął zezwolenie na sprzedaż antykoncepcyjnej "tabletki po" bez recepty. Wbrew medycznym faktom Komisja Zdrowia przychyliła się do stanowiska Kościoła Katolickiego, że jest to środek wczesnoporonny. Radziwiłł przyczynił się także do likwidacji programu in vitro, a teraz proponuje Polakom wehikuł czasu: cofnijmy się do coraz rzadziej stosowanej i mało pomocnej metody planowania poczęcia, czyli kalendarzyka małżeńskiego, który o ile może być przydatny parom zdrowym, starającym się o dziecko, o tyle jest żenującą wręcz propozycją leczenia niepłodności, a tak przedstawia to Minister Konstanty Radzwiłł.
Jest to kolejna sytuacja, w której ideologia bierze górę nad wiedzą medyczną.
- Bartosz Arłukowicz, były Minister Zdrowia.
E-kalendarzyk za 3 miliony złotych
Fakt wdrożenia kampanii zyskuje pejoratywny rozgłos z powodu kwoty, jaka jest wymieniana przy podliczeniu kosztów całego projektu. Za 3 mln złotych, bo tyle ma kosztować cała kampania, można wiele zdziałać w kierunku pomocy parom bezskutecznie starającym się o dziecko! Resort za te pieniądze, oprócz e-kalendarzyka, stworzy także spoty radiowe i telewizyjne promujące rodzicielstwo na podobieństwo słuchowiska o wychowaniu do życia w rodzinie. Polacy dowiedzą się z nich, co może utrudniać zapłodnienie, obejrzą wideo edukacyjne skierowane do nastolatków i zapoznają się z zagadnieniami z dziedziny seksuologii.
Ze strony dowiesz się:
- co zrobić, żeby zajść w ciążę,
- jak uchronić się przed niepłodnością,
- jak interpretować wyniki badań
- Kalendarzyk będzie opisywał poszczególne dni cyklu z możliwością interpretacji wprowadzonych przez kobietę danych.
- jak należy się odżywiać
Niekwestionowanym bonusem ma być także możliwość zadania pytań ekspertom na czacie. Brzmi absurdalnie, bo takie aplikacje już istnieją i wiele kobiet od dawna korzysta z nich w swoim telefonie. Po co wydawać na to kolejne miliony? Czemu Ministerstwo promuje zdobywanie wiedzy nieadekwatnej do współczesnych realiów?
Skoro minister jest taki nowoczesny, proponuję również zajęcie się tematem pasów cnoty. Pas cnoty symbolizował ograniczenie seksualności kobiet oraz ich całkowitą uległość i podporządkowanie mężczyznom. Są tak samo na czasie!
- skomentowała kąśliwie Dorota Wellman pomysł Radziwiłła na łamach WO
Nie wiemy, czy kampania jest aberracją, czy raczej niegodziwością w świetle chociażby cięcia kosztów na opiekę okołoporodową. A co jeśli mimo obliczeń kalendarzyka, nie dojdzie do zapłodnienia? Pozostaje optymizm i modlitwa?
Polska lekarka zwolniona za... klauzulę sumienia. O co chodzi?