Rząd nie pracuje nad zmianami w prawie prawa aborcyjnego

Beata Szydło fot. ONS.pl
A ministra Waszczykowskiego wezwała na dywanik za jego słowa o proteście kobiet. Przypominamy: "happening" i "niech się bawią"
Małgorzata Machnicka / 04.10.2016 17:28
Beata Szydło fot. ONS.pl

Echa, wokół zmian w prawie aborcyjnym, nie milkną. M.in. dzięki wczorajszemu protestowi kobiet nazwanemu "czarnym poniedziałkiem". Protest ten minister spraw wewnętrznych, Witold Waszczykowski, skomentował jednym słowem: kpina. I dodał: "Niech się bawią. Jeśli ktoś uważa, że nie ma większych zmartwień w Polsce w tej chwili, to proszę bardzo". Jego zdaniem "happeningi" i "głupkowate hasła" nie są odpowiednią formą, by "rozmawiać na temat życia i śmierci".

Do kobiet, które nie interesują się polityką

Wypowiedź Ministra Waszczykowskiego nie uszła uwadze premier Beacie Szydło. I co się okazuje? Że PiS odcina się od tej wypowiedzi.

Uważam, że każdy przejaw zbyt wielkiego podburzania emocji jest niepotrzebny. Wezwałam dzisiaj na rozmowę pana ministra Waszczykowskiego i jasno powiedziałam mu, że nie będzie z mojej strony aprobowania takiego komentowania tych wydarzeń.

Beata Szydło dodała również, że rząd PiS nie pracował i nie pracuje nad żadnym prawem zmieniającym aktualnie obowiązujące przepisy dotyczące ustawodawstwa związanego z prawem aborcyjnym w Polsce. Szefowa rządu przypomniała, że projekt obywatelski "Stop Aborcji" został skierowany do dalszych prac sejmowych. Pod uwagę brany był również drugi projekt "Ratujmy kobiety", który został w pierwszym głosowaniu odrzucony. Premier dodała:

Odpowiedzialnością wszystkich osób publicznych, a szczególnie polityków, jest studzić te emocje. To jest bardzo poważna i trudna debata. Bardzo często dla wielu osób dramatyczna. Powinniśmy uszanować różne opinie, wysłuchać różnych głosów, ale musi się to odbywać w spokojnej debacie. Zbyt wielkie emocje są tutaj złym doradcą. Oczekuję, że wszyscy moi ministrowie rządu również się do tego dostosują. Obowiązkiem rządu jest emocje studzić, a nie podgrzewać.

Szefowa rządu zaznaczyła, że odrzucenie projektu było "suwerenną decyzją parlamentarzystów ze wszystkich klubów parlamentarnych". To głosowanie rozłożyło się bardzo różnie i praktycznie wszystkie kluby były podzielone".

Czy jest szansa, że rząd przestraszył się "czarnego poniedziałku"? Uwierzył, że kobiety są w stanie zawalczyć i bronić swoich podstawowych praw? Mamy nadzieję.

Zobacz dlaczego redakcja polki.pl wzięła udział w proteście

Redakcja poleca

REKLAMA