Przez pandemię koronawirusa w wielu szkołach nauka wygląda zupełnie inaczej niż zwykle. Chociaż odbywa się nadal w trybie stacjonarnym, to reżim sanitarny oraz sam plan zajęć dają mocno znać, że do normalności temu rokowi szkolnemu naprawdę daleko. Niestety, jak zwykle, cierpią przez to najmocniej uczniowie. Wielu rozgoryczonych rodziców postanowiło pokazać plan lekcji swoich dzieci w internecie.
Kilkugodzinne okienka przed etyką
Zajęcia zaczynają się wcześniej lub kończą późnym wieczorem. Najbardziej bulwersujące (jak zresztą co roku, bo ten temat powraca jak bumerang) jest jednak umieszczenie w planie etyki dla dzieci, które nie uczęszczają na religię. Jedna z użytkowniczek Facebooka pokazała plan syna, który chodzi do drugiej klasy podstawówki.
Dzieci z tej klasy zaczynają zajęcia o 7:30 i zostają w szkole do 11 lub 12, zdarza się też rozpoczęcie lekcji o 11:15 i ich trwanie do 16. Tak nauczanie we wczesnych klasach podstawówki wygląda jednak bardzo często. To, co zwraca uwagę najbardziej, to umieszczenie etyki - na 10. lub nawet 11. godzinie lekcyjnej. W praktyce oznacza to czekanie od 1,5 do... prawie 5 godzin na jedną lekcję. Dla porównania religia w tej klasie odbywa się w środku zajęć.
Religia w szkołach od lat wzbudza sporo kontrowersji - tym bardziej, że jest jej bardzo dużo, a szkoły często nie robią nic, by ułatwić uczniom zapisanie się na etykę. W ciągu 8 lat szkoły podstawowej uczniowie mają 608 godzin religii. To prawie tyle samo, co geografii, biologii, chemii i fizyki razem wziętych (tu są to 684 godziny)
Obiad nie dla wszystkich
Inna użytkowniczka Facebooka zauważyła, że jej dziecko codziennie zaczyna zajęcia o o 8:15, a kończy o 13 lub 11:45. Brzmi jak bajka i każde dziecko zrobiłoby wszystko, by mieć tak przyjemny plan zajęć. Jedyny problem jest taki, że obiad dla dzieci w stołówce jest wydawany na przerwie od godziny 13 do 13:30. Jeśli więc uczeń skończy zajęcia o godzinie 11:45, a jest zapisany na obiady, będzie musiał czekać ponad godzinę.
Uczniowie starszych klas też nie są zbyt zachwyceni swoim planem. Skarżą się na nierównomierne rozłożenie zajęć w ciągu tygodnia, jak na przykład 4 godziny lekcyjne w jednym dniu, a nawet 10 w kolejnym czy też umieszczenie najważniejszych dla profilu przedmiotów na koniec dnia, gdy uczniowie są już najbardziej zmęczeni. Sytuacji nie ułatwia też tzw. podwójny rocznik, przez który szkoły średnie są i tak już zatłoczone. Koronawirus z pewnością zaś w tym nie pomaga.
Źródło: onet.pl
To też może cię zainteresować:
Antycovidowi rodzice to zmora dyrektorów szkół. Nie zgadzają się nawet na dezynfekcję rąk
Była minister edukacji: należy się zastanowić nad skróceniem lekcji do 30 minut
Dariusz Piontkowski o koronawirusie w szkołach: wydaje mi się, że dzieci są bezpieczne