Paweł Reszka wszedł na oddział szpitalny dla chorych na COVID-19. Tak umierają zakażeni koronawirusem!

Paweł Reszka o szpitalnym oddziale COVID-19 fot. Adobe Stock
Dziennikarz opowiedział o tym, co zobaczył w jednoimiennym szpitalu zakaźnym dla chorych na COVID-19. Jego relacja porusza i pokazuje, co najbardziej szokuje.
/ 26.05.2020 12:48
Paweł Reszka o szpitalnym oddziale COVID-19 fot. Adobe Stock

Na półce na wprost mnie stoją książki Pawła Reszki. ChciwośćMali bogowieMali bogowie 2. Na ostatnią pt. Czarni czekałam 2 miesiące, bo tak duże było zainteresowanie tą pozycją, a kiedy już ją dostałam, przeczytałam w jeden dzień. To pokazuje, jak ważne są tematy, które w nich porusza. By opisać, jak naprawdę wygląda praca sanitariusza, zatrudnił się w szpitalu. Aby nakreślić, z czym muszą mierzyć się na co dzień ratownicy medyczni, wsiadł do karetki i jeździł do wezwań.

Czy mogłoby zabraknąć jego głosu teraz, podczas walki z epidemią koronawirusa? Kto lepiej opisałby rzeczywistość zamkniętych oddziałów szpitalnych, skoro lekarze nie kontaktują się z mediami?

Paweł Reszka zobaczył na własne oczy, jak wygląda oddział szpitala, na którym leczy się chorych na COVID-19. Jego zdaniem chorych może być więcej, niż wynika z oficjalnych przekazów. Także liczba zgonów może być zaniżona, bo tak naprawdę nie wiadomo, czy w przypadku pacjentów chorujących na tzw. choroby współistniejące, przyczyną śmierci było zakażenie koronawirusem, czy np. cukrzyca.

Paweł Reszka: „Szokuje mnie, jak można zakazywać lekarzowi czy pielęgniarce kontaktować się z mediami”

Autor Reportażu z brudnej strony” szpitala, który ukazał się w Polityce, ubrał gogle, kombinezon i wszedł na oddział, na którym leczy się chorych na COVID-19. Tym, co go uderzyło była samotność.

Na intensywnej terapii zawsze ktoś musi być, ale w skrzydle tzw. normalnym już nie. A są tam ludzie bardzo samotni, nie ma ich kto pocieszyć czy choćby potrzymać za rękę. To przeważnie starsze, niedołężne osoby, i taka pustka wokół nich. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy, to właśnie cisza i pustka. Wszyscy w maskach. Nie wiadomo co myślą, nie wiadomo, co słyszą. I muszą sobie sami z tym wszystkim radzić. Są naprawdę bardzo samotni. 
- powiedział Paweł Reszka w wywiadzie dla Vivy.

W rozmowie z Krystyną Pytlakowską dla Vivy zdradził, że wchodząc do szpitala, w którym leczy się zakażonych koronawirusem, nie czuł strachu. Mówił, że na strach nie było czasu, a jedyne, czego się obawiał to to, że jego kamuflaż zostanie odkryty i nie zostanie wpuszczony do środka.

Wejście na oddział umożliwił mu zaprzyjaźniony lekarz. Bez tego pojawienie się tam w roli obserwatora nie byłoby możliwe. Jak podkreśla autor reportażu, nie robił żadnych zdjęć, niczego nie nagrywał. Starał się więc być maksymalnie skupiony, by zapamiętać jak najwięcej szczegółów. 

Widziałem ludzi w śpiączkach farmakologicznych, w bardzo ciężkich stanach, ale trzymających się resztką sił życia. Myślałem więc o tym, żeby jak najwierniej odtworzyć samotność tych chorych.
- powiedział Paweł Reszka w rozmowie z K. Pytlakowską.

Do spisania własnej relacji z pobytu na oddziale zabrał się już kilka godzin po powrocie ze szpitala. 

Nikt nie widzi samotności lekarzy

Paweł Reszka opowiedział też o problemie, jaki dotyczy personelu medycznego, który na początku był przez społeczeństwo hołubiony, a następnie wytykany. Przypomniał, że lekarze i pielęgniarki byli oklaskiwani, ale doszło do sytuacji, w której boją się przyznać, czym się zajmują. Nie mają z kim porozmawiać o tym, co dzieje się w czasie dyżurów. Nie zrozumie tego nikt, kto nie widział tego od środka.

Podał przykład znajomego, który obawia się wejść do sklepu w szpitalnych ciuchach z obawy o ostracyzm społeczny.

Autor reportażu 8 godzin spędził na SOR-ze i 8 godzin na oddziale intensywnej terapii. To jednocześnie mało i dużo. Podkreślił, że ludzie w ciężkim stanie, którzy być może wkrótce umrą, nie mogą pożegnać się z bliskimi ani nawet nawiązać relacji z opiekującymi się nimi lekarzami. Przyłbice, maseczki, kombinezony, gogle - to wszystko tylko zwiększa dystans. 

Odnosiłem wrażenie, że śmierć spaceruje po korytarzach i że za chwilę te aparaciki zamiast „pip, pip”, zaczną odzywać się „piiip”, bo ten człowiek właśnie umarł.
- mówił Paweł Reszka.

Dziennikarz zwrócił uwagę na to, że pandemia, z którą teraz walczymy, obnażyła luki w systemie ochrony zdrowia. Ma nadzieję, że społeczeństwo uświadomi sobie, jak ważna jest praca pielęgniarek, lekarzy, wszystkich pracowników tego sektora. Powiedział, że problem, którym się zajął, poruszył wiele osób. Otrzymał mnóstwo listów od ludzi, którzy przeczytali reportaż.

Paweł Witold Reszka to polski dziennikarz i korespondent. Wielokrotnie nagradzany i wyróżniany. W 2018 roku za książkę Mali bogowie 2. Jak umierają Polacy, opowiadającą o tym, jak pacjenci nadużywają wizyt na SOR-ze i wzywają pogotowie do błahych powodów otrzymał wyróżnienie honorowe jury Nagrody Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego. Od 2019 roku kieruje działem krajowym w tygodniku Polityka.

To też może cię zainteresować:Znany wirusolog komentuje zniesienie nakazu noszenia maseczekNowy sposób oszustów. Uważaj, możesz stracić duże pieniądze„Opłata Covid-19” dotyka już wszystkich. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, czego dotyczy

Redakcja poleca

REKLAMA