Kobieta urodziła na ulicy – nie przyjęto jej do szpitala

dziecko fot. Fotolia
Na szczęście chłopiec przyszedł na świat cały i zdrowy.
Marta Słupska / 18.12.2017 13:28
dziecko fot. Fotolia

Rok temu, w grudniu, Lizzie Hines poczuła bóle porodowe i przyjechała do szpitala  University College London Hospital. Tam, zamiast przyjąć ją na oddział położniczy, odprawiono ją z kwitkiem argumentując, że… poród nie jest jeszcze wystarczająco zaawansowany, bo trwa dopiero 2,5 godziny. Pół godziny później kobieta urodziła swojego synka, Louisa, wprost na londyńskiej ulicy.

Poród na chodniku

Kobieta wspomina, że w szpitalu powiedziano jej, by zgłosiła się na oddział za sześć godzin. Gdy wyszła na zewnątrz, poczuła kolejne silne skurcze. Jej mąż wynajął pokój w hotelu tuż przy szpitalu, by mieli blisko na oddział. Gdy weszli do pokoju, kobieta poczuła jednak, że za chwilę urodzi. Oboje chcieli więc szybko wrócić do szpitala, ale nie zdążyli. Pomiędzy jednym skurczem a drugim Lizzie usiadła na chodniku z nadzieją, że przeczeka ból i za chwilę uda się na oddział. Nie zdążyła – Louis urodził się na ulicy. Na szczęście w pobliżu zgromadzili się pomocni przechodnie, wśród których znalazł się też lekarz po dyżurze.

Dopiero wtedy, po porodzie, matkę z dzieckiem przyjęto do szpitala. Chłopca zbadano i orzeknięto, że jest całkowicie zdrowy. Lizzie usłyszała tez przeprosiny.

Teraz, rok po tym zdarzeniu, kobieta chciała podziękować przechodniom, którzy tego dnia jej pomogli. Szczególnie wspomina kogoś, kto owinął jej noworodka w szalik, by nie zmarzło. Dla tej osoby oraz wielu innych, którzy tego dnia byli przy niej, opublikowała na Facebooku wpis z dwoma zdjęciami: na jednym widać ją samą tuż po urodzeniu dziecka, a na drugim – Louisa.

Jest coś niesamowitego w dzieleniu czegoś tak cennego z obcymi osobami. Szczególnie, jeśli te osoby rzucają wszystko, by pomóc. Chcę, by wiedziały, że Louis jest cały i zdrowy
– napisała szczęśliwa Lizzie na Facebooku.

W Polsce też zdarzają się sytuacje, gdy kobiety są zmuszone rodzić na ulicy. Powody bywają różne, ale ten, który podaje Lizzie – nieprzyjęcie do szpitala – wydaje nam się szczególnie bulwersujący. A co wy o nim myślicie?

Była wyśmiewana, więc stworzyła szokującą sesję zdjęciową, by walczyć z hejtem
Za zwrócenie uwagi matce karmiącej w miejscu publicznym będziemy płacić grzywnę?

Redakcja poleca

REKLAMA