10 reklam społecznych, które dają do myślenia! Przygotuj chusteczki
Ciemne strony pracy kontrolera biletów
Pracuję w warszawskiej drużynie kontrolerów od 2 lat. Wiele widziałem, a jeszcze więcej usłyszałem z opowieści znajomych. Zawsze jest ten stres, gdy podchodzisz do kolesia, takiego typowego dresa. Nie wiesz, jak zareaguje. Są tacy, co to udają, że zapomnieli portfela. Inni przepraszają, jeszcze inni uciekają. No i są ci, którzy po wyjściu z autobusu, gdy prosi się ich o dokument tożsamości, zaczynają grozić. Ja takiego przypadku nie miałem. Ale kolega opowiadał, jak mu chłopaczek wyskoczył z tekstem, że go za... zabije. Najgorzej jest w piątek i w sobotę wieczorem. Młodziaki jadą na imprezę to i strasznie cwaniakują, szczególnie gdy są w grupie. Wielu kontrolerów odpuszcza i nie kłóci się z takimi, bo to szkoda życia i zdrowia. Co ja się będę kłócił, a za chwilę on mnie pobije!? Zawsze jeździmy w dwójkę, ale i tak jest stres, bo nie mamy w sumie żadnej pomoc, wsparcia w sytuacjach dramatycznych. Owszem, możemy zadzwonić po policję lub straż miejską, ale ci niechętnie pomagają. Poza tym, zanim by dojechali na miejsce, to różne rzeczy mogłyby się wydarzyć.
Czy boję się, że podczas powrotu do domu ktoś mnie pobije? Hmm ... ja nie, bo chyba bym sobie poradził. Ale znam przypadki, kiedy kontroler był zastraszany, popychany, wygwizdywany. A przecież my wykonujemy tylko swoją pracę, ale przecież nikt tego nie rozumie.
Ten film pokazuje nam prawdę o nas samych. IKEA przeprowadziła społeczny eksperyment
Blaski i cienie bycia konduktorem
Ludzie, którzy nie kupili biletu, jeśli są uczciwi, to przybiegają już na peronie poinformować o tym fakcie, mimo że nie zawsze muszą. Wtedy transakcja przy kontroli przebiega sprawnie i miło. Ale poza nimi są jeszcze dwa scenariusze: Albo długa dyskusja o tym, że do wartości biletu będzie doliczona wysoka opłata dodatkowa za jego brak (130 zł), albo wezwanie do zapłaty na kwotę 650 zł + wartość biletu. Najczęściej są wtedy dyskusje, podróżni stają się mało przyjemni. Grunt to nie dać się w takiej sytuacji wyprowadzić z równowagi. I wtedy część płaci na miejscu. Większość dostaje wezwanie do zapłaty ze znacznie wyższą kwotą. Czasem zdarza się, że podróżny jest agresywny, jednakże takie sytuacje bardzo szybko mają swój koniec. Najdalej na następnej stacji już czekają na peronie umundurowani funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei lub policji, którzy zostali o tym przez nas powiadomieni. Muszę przyznać, że wracając do domu, nie obawiam się, że ktoś zrobi mi coś złego. Nie, nie mam podstaw do tego, by się bać. Nigdy nie miałem sytuacji, która by mnie do tego skłoniła. Wbrew pozorom, to przyjemna praca, a sytuacje z agresywnymi ludźmi, czy grożącymi, są marginalne i od razu odstawione na komisariat.