Elisabeth Revol – Francuzka uratowana przez polskich himalaistów – wróciła już do swojego kraju i przebywa obecnie w klinice w Sallanches w Alpach francuskich. O przebiegu wyprawy na Nanga Parbat opowiedziała agencji AFP.
Droga na szczyt i w dół
Elisabeth Revol w Sallanches leczy poważne odmrożenia obu rąk i lewej stopy. O zdarzeniach przed zdobyciem szczytu i po nim, co skończyło się śmiercią Tomasza Mackiewicza, opowiedziała w sposób oszczędny i skoncentrowany na szczegółach technicznych.
Według niej pod koniec stycznia o godzinie 17.15 znaleźli się blisko szczytu Nanga Parbat i postanowili zdobyć go jeszcze tego samego dnia. Udało się to po 45 minutach. Wtedy zaczęły się problemy: Tomasz powiedział, że nic nie widzi i szybko zaczęli schodzić w dół. Szli po ciemku, droga była długa i bardzo trudna.
W pewnym momencie nie mógł już oddychać, zdjął osłonę, którą miał na ustach i prawie natychmiast zaczął zamarzać. Jego nos stał się niemal natychmiast biały, podobnie ręce i stopy
– wspominała Tomasza.
Oboje zeszli do szczeliny, by osłonić się od straszliwego wiatru. Nazajutrz Tomasz nie miał sił, by się stamtąd wydostać i zejść do obozu. Sytuacja była dramatyczna.
Krew nie przestawała wyciekać z jego ust. Symptomy ogólnej opuchlizny, będącej ostatnią fazę choroby wysokościowej, hipoksji hipobarycznej, która jest konsekwencją przebywania na dużej wysokości i niedotlenienia, wskazywały, że szanse na przeżycie Tomasza są niewielkie
– powiedziała Elisabeth.
Kobieta zawiadamiała pomoc, ale niektóre wiadomości nie docierały. Zaczęła schodzić sama, bo po Polaka miał przylecieć śmigłowiec. Wcześniej opatuliła go i wskazała jego lokalizację z użyciem GPS. Przed odejściem zapewniła go, że leci po niego pomoc. Nie zabrała ze sobą niczego, bo zapewniano ją, że po południu przyleci śmigłowiec.
Powiedziano mi: "jeśli zejdziesz do 6000 m, będzie można zgarnąć ciebie, a Tomka z wysokości 7200 m przy użyciu śmigłowca". Tak to było. To nie była moja decyzja
– mówiła.
Śmigłowiec jednak nie przyleciał. O trzeciej nad ranem przy schodzeniu zauważyła światło w ciemnościach i zaczęła krzyczeć. Została odnaleziona. W akcji ratunkowej brali udział Denis Urubko, Adam Bielecki, Jarosław Botor i Piotr Tomala. Niestety, pogarszające się warunki atmosferyczne sprawiły, że nie mogli oni wejść wyżej i kontynuować akcji, a co się z tym wiąże – uratować Mackiewicza.
W odpowiedzi na pytania Adama Bieleckiego stan Tomasza Mackiewicza, którego po zejściu ze szczytu, pozostawiła (Revol - przypis red.) zabezpieczonego w śpiwór w szczelinie (namiocie?) na wysokości ok 7280 m n.p.m. jako bardzo ciężki: odmrożone ręce, nogi, twarz, niezorientowany w czasie i przestrzeni, nie było z nim już żadnego kontaktu, ślepota śnieżna, brak możliwości samodzielnego przemieszczania się. Po tych informacjach i kontakcie radiowym oraz telefonicznym Zespół podejmuje decyzje o odstąpieniu od próby dotarcia do Tomasza Mackiewicza i skoncentrowaniu się na ratowaniu zdrowia i życia Elizabeth Revol
– napisano w raporcie po akcji ratunkowej na Nanga Parbat.
Elisabeth Revol walczy obecnie o zdrowie. Lekarze mają nadzieję, że uniknie amputacji. W klinice ma pozostać przez około osiem dni.
Zobacz też:
Tomasz Mackiewicz spełnił swoje największe marzenie, ale zapłacił za to najwyższą cenę. Jego życie to gotowy scenariusz na film
Przyjaciele Tomka Mackiewicza proszą o pomoc dla trójki dzieci, które osierocił