32-letnia kobieta nie żyje. Lekarka, która opiekowała się pacjentką usłyszała zarzuty

32-letnia kobieta nie żyje. Lekarka, która opiekowała się pacjentką usłyszała zarzuty fot. Fotolia.com
32-letnia Justyna nie żyje. Udusiła się po wysunięciu się rurki intubacyjnej, która umożliwiała jej oddychanie. Lekarka, która opiekowała się Justyną podczas transportu karetką właśnie usłyszała zarzuty. Grozi jej 5 lat pozbawienia wolności.
/ 01.01.2017 19:32
32-letnia kobieta nie żyje. Lekarka, która opiekowała się pacjentką usłyszała zarzuty fot. Fotolia.com

32-letnia Justyna z bardzo silnymi zaburzeniami oddychania i gwałtownym kaszlem trafiła do szpitala w Rawie Mazowieckiej (województwo łódzkie). Miała ogromne problemy ze złapaniem oddechu, była diagnozowana.

Skąd biorą się białe plamki na paznokciach?

Jednak po kilku dniach pobytu w rawskim szpitalu, tamtejsi lekarze postanowili odesłać kobietę do szpitala o „wyższym stopniu referencyjności” w Brzezinach. Justyna miała zostać przetransportowana karetką i mieć zapewnioną wszelką, niezbędną opiekę. Żeby uchronić ją przed ewentualnym zatrzymaniem oddychania, podjęto decyzję o intubacji. Sam transport przebiegał bez komplikacji. Justyna była non stop monitorowana, wszystkie funkcje były prawidłowe. Tuż po dojechaniu do szpitala w Brzezinach, kiedy lekarka zajmująca się chorą poszła do izby przyjęć, żeby zgłosić przyjazd karetki, z Justyną zaczęło dziać się coś niedobrego. Kobieta zaczęła się dusić. Podczas próby wentylacji, okazało się, że końcówka rurki intubacyjnej była przemieszczona. Zamiast w tchawicy, znajdowała się powyżej strun głosowych. Ratownik, przebywający z Justyną w karetce na późno próbował ją wentylować. W końcu doszło do zatrzymania krążenia. Kolejne próby reanimacji nic nie dały. W rezultacie doszło do niedotlenienia mózgu. Justyna zapadła w śpiączkę. Dodatkowo pojawiło się zapalenie płuc. W szpitalu w Brzezinach walczyła ponad miesiąc. Zmarła. Tragedia wydarzyła się 30 marca ubiegłego roku pod Łodzią. 

Składamy skargę na lekarza, przychodnię lub szpital - przewodnik dla pacjeta

Będzie proces

Dlaczego doszło do przemieszczenia się rurki intubacyjnej? Czy obecność lekarki na miejscu mogłaby temu zaradzić? Bliscy zmarłej są przekonani, że tak. Dlatego zgłosili sprawę do prokuratury. Śledztwo trwało ponad rok. Śledczy przesłuchiwali kolejnych świadków, jak również szczegółowo analizowali dokumentację medyczną. Jak ujawniło TVN24, Prokuratura Okręgowa w Łodzi poinformowała właśnie o postawieniu zarzutów lekarce zapewniającej kobiecie opiekę podczas transportu do placówki w Brzezinach. 69-letnia Ewa S. usłyszała zarzut narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Nieoficjalnie mówi się bowiem, że wiele dowodów w śledztwie wskazuje na znamiona błędu medycznego. Lekarka powinna nie tylko stale sprawdzać stan samej rurki, jak również nieustannie monitorować stan zaintubowanego pacjenta dopóty dopóki nie znajdzie się on pod opieką lekarzy w docelowej placówce. Ze względu na ryzyko przypadkowego zaintubowania przełyku lub oskrzela, należy nieustannie sprawdzać położenie rurki.

Do niepokojących objawów należy zaliczyć m.in. obustronnie, symetrycznie słyszalne szmery oddechowe. Wówczas trzeba natychmiast osłuchać nadbrzusze, co pozwoli stwierdzić lub wykluczyć bulgotanie w żołądku, które ewidentnie świadczy właśnie o błędnym zaintubowaniu przełyku. Oskarżona Ewa S. odmówiła składania wyjaśnień i nie przyznaje się do stawianych zarzutów. Jedyne co przyznała, to, że opuściła Justynę w karetce i przeszła do szpitalnej izby przyjęć.

Rząd będzie liczył martwe noworodki. Czy to nowa forma kontroli urodzeń?
 

Redakcja poleca

REKLAMA