Tempo transmisji koronawirusa zależy w dużej mierze od dyscypliny społecznej – przestrzegania kwarantanny, stosowania środków bezpieczeństwa. Jak zauważył minister zdrowia Łukasz Szumowski, gdyby nie ta społeczna izolacja, mielibyśmy dziś kilkadziesiąt tysięcy zarażonych.
Podsumowaliśmy, jak wygląda sytuacja na świecie i zastanowiliśmy się nad tym, co by było, gdyby nasza globalna wioska nie miała absolutnie żadnych granic. Czy wiesz, jak liczba osób zakażonych ma się do całości – jednym słowem czy 2 miliony przypadków koronawirusa to dużo, czy mało?
2 miliony chorych – czy to dużo?
Biorąc pod uwagę liczbę ludności w Polsce, czyli niecałe 40 milionów, to aż 5%. To oznaczałoby, że gdyby wszystkie przypadki zostały stwierdzone w Polsce, co 20. osoba byłaby zarażona koronawirusem. Prawdopodobieństwo, że ty lub ktoś z twoich znajomych jest chory, byłoby właściwie oczywiste.
Obecnie, jak podaje Główny Inspektorat Sanitarny, współczynnik ten wynosi 17,4 na 100 tysięcy:
Jednak 2 miliony zakażonych rozproszonych po świecie (oczywiście nierównomiernie), czyli w stosunku do prawie 7,8 miliarda ludzi stanowi niecałe 0,2%. Zakażenie stwierdzono u 1 na 3888 osób.
Szczyt zachorowań w Polsce wciąż jest przed nami. Ozdrowieńców przybywa wolniej niż zakażonych, zatem trudno oczekiwać, że epidemia minie, tak szybko jak się pojawiła. Nie można popadać w euforię i należy stosować się do rządowych zaleceń, ale te liczby mówią same za siebie.
Ponad 120 tysięcy zgonów – dużo czy mało?
Odpowiedź może być tylko jedna: dużo. Śmierć choćby 1 osoby to ogromna strata, choć statystycznie okazuje się, że 120 tysięcy zgonów z powodu COVID-19 to wciąż mniej niż tych spowodowanych chorobami cywilizacyjnymi (kilkanaście milionów w ciągu roku).
Liczba ludności na świecie stale rośnie o około 200 tysięcy rocznie. Dziś jest nas dwa razy więcej niż 50 lat temu. Zdaniem wielu osób stanowi to problem dla przyszłości ludzi i planety, choć z pewnością nie takiego sposobu na ograniczenie przyrostu liczby ludności można by oczekiwać.
W obecnej sytuacji trudno jednak nie przypomnieć sobie słów znanego z nietuzinkowego poczucia humoru Filipa, księcia Edynburga. Jak cytuje The Telegraph, podczas rozmowy z Deutsche Press Agentur, książę Filip miał powiedzieć:
W przypadku reinkarnacji chciałbym powrócić jako śmiertelny wirus, aby przyczynić się do rozwiązania problemu przeludnienia.
- żartował książę Filip w 1988 roku.
Przyjmujemy to jednak za niefortunny żart i mamy nadzieję, że nawet, gdyby wzrost liczby ludności na świecie stanowił problem lepiej, by ci, którzy już się urodzili, mogli w spokoju dożyć starości.
Zobacz więcej informacji o koronawirusie: