Wielka ściema - felieton Lidii Góralewicz o polskim dziennikarstwie

Solejukowa z mężem fot. ONS
- Mamo, jak tak można? Napisać nieprawdę i się jeszcze pod tym podpisać? – pytał mój Najstarszy. Szczerze mówiąc nie wiem. Sama zadaję sobie to pytanie. Potrafię wiele wybaczyć i zapomnieć. Kłamstwo jednak, choćby i darowane, wgryza się w pamięć niczym kleszcz na lata zostawiający ślady boleriozy. Manipulowana jestem każdego dnia.
Lidia Góralewicz / 21.10.2016 16:47
Solejukowa z mężem fot. ONS

Piętnastolatek znalazł w gazecie kłamstwo, podpisane przez Powszechnie Szanowaną Osobę. Syn znał sprawę z pierwszej ręki. Pojawiło się skromne dementi na Facebooku. Cóż z tego? Kłamczuchowi się upiecze. Sprawa nie jest wielkiej wagi. – Ludzie w to uwierzą! – wzburzał się Młody. Jasne, że uwierzą. Nikt nie zakłada z góry, że jest wkręcany. Współczesny świat zarabia na tym miliardy.

Galeriofobia, czyli prowincjuszka na zakupach

Poszukiwanie prawdy jest w ludzkiej naturze. Dlatego Babcie narażały życie kolportując podziemną prasę, a Ojcowie majstrowali przy odbiornikach, by słuchać Radia Wolna Europa. W latach wolnej Polski, kanon dziennikarstwa nakazywał każdą informację zweryfikować u źródła. W przypadku konfliktu dołożyć wszelkich starań, by przedstawić racje wszystkich zwaśnionych stron.

XXI wiek przyniósł informacyjne tsunami. W walce o newsa często przegrywa rzetelność. Bombardowani jesteśmy nowinami.Czy tego chcemy, czy nie. Wszak jeśli nawet odłączymy WiFi, wyciągniemy wtyczkę z TV, ominiemy szerokim łukiem salonik prasowy… I tak w mózg wdzierać się będą informacje z bilbordów, promocje z megafonów i programy TV tak krótkie, że wyświetlają je nam w kolejce do kasy.  Większość z nich to wielka ściema. Przedzieranie się do prawdy w tym gąszczu jest karkołomnym wyzwaniem. 

Jak przygotować dziecko na wojenkę? Zaczęliśmy od reklamy. Dość prosto było z maluchami zweryfikować, że w trakcie picia marchewkowego soczku, nie zjawia się wesoły miś. – Kłamią w tych reklamach – orzekły dzieci. Choć z lubością je oglądały! Dziś reklamy przewijają. Cóż z tego? Zalewane są innymi informacjami, czy rodzice sobie tego życzą, czy nie.

Prawdziwa krew w reklamie tamponów?! To video robi wrażenie!

– Reforma edukacji jest do bani – orzekł Pierworodny, wracając ze szkoły. Wiem, że w oczach nastoletniej latorośli nie jestem autorytetem. Ufam, że to czas przejściowy i nie afiszuję się z poglądami.  
– A czemu tak myślisz? – pytam. – Kompletnie od czapy. Likwidować chcą coś, co jest zarąbiste – artykułuje swe przebogate przemyślenia, przyszłoroczny absolwent gimnazjum. Kiwam głową z uznaniem. – Rozumiem, że dobrze zapoznałeś się z projektem reformy? – pytam. Wzruszenie ramion załatwia sprawę. 
– Nauczyciele uważają, że ta „dobra zmiana” jest zła – broni się.
Przytaknęłam.
Abstrahując od zasadności komentowania wydarzeń politycznych na lekcjach, chwalę go, że poznał opinię grona pedagogicznego.
– Teraz mój Drogi, żeby móc wypowiadać się na temat tej reformy, powinieneś jeszcze przeczytać co o niej piszą na „Interii” i w „Rzeczpospolitej”. Sprawdzić przynajmniej „Politykę” i „wPolityce”. Zobaczyć co mówili o tym w „Wiadomościach” i w „Faktach”. Doczytać wyjaśnienia Ministerstwa Edukacji i… – przy ministerstwie wychodzi.
Nawet się nie obrażam. Wiem, że na młode barki to za wiele.  

O ile informację podaną przez Powszechnie Szanowaną Osobę, udało się łatwo zweryfikować, o tyle zawiłości reformy już trudniej. Tym bardziej, że jedni biją jej brawo, inni wręcz przeciwnie. Jak się młodzian ma w tym odnaleźć?

Dziennikarzy brak. Zostali sami publicyści. A ich prywatne opinie, często od prawdy dalekie bywają jak wschód od zachodu. Manipulacja szerzy się wszędzie. Od kobiecych gazet, gdzie zgrabne figury aktorek, nie są efektem diety, a ciężkiej pracy grafika, przez fotki na Facebooku, prezentujące cytaty osób, które nigdy danych słów nie wypowiedziały i telewizję, która już nie informuje, a kreuje rzeczywistość. Kompletnie rozjechaną. Polskę z godziny 19.00, od tej z 19.30 dzielą lata świetlne, choć minęły raptem dwa kwadranse.

Nawet ja mogę manipulować. Przecież to są tylko moje prywatne przemyślenia. Nie musisz mi ufać. Sprawdź!   

Co radzić dzieciom? 

Z pomocą przyszła mi serialowa Solejukowa. Ulubiona bohaterka „Rancza”, grana brawurowo przez Katarzynę Żak. Orzekła, prowadząc lekcję filozofii w gimnazjum: "Ważne jest, by samemu myśleć. I własnym rozumem do prawdy dochodzić. A nie wszystko na wiarę przyjmować, co tam mówią w telewizji, czy w szkole nawet".  
– Przynieś długopis! – krzyczę do Najstarszego. Przewijam film, by usłyszeć jeszcze raz co nauczycielka  tłumaczy uczniom w Wilkowyjach. 
– Nie jest wstyd nie wiedzieć. Tylko jak się nie wie, nie pytać! – perorowała.

Wstyd oglądać, a i tak wszyscy to robią - przegląd programow, które zawładną twoim umysłem

W życiu można być mądrym lub głupim. Jak się chce być głupim, to można. Przymusu nie ma! Ale jak się mądrym chce być, nie można zaniechać poszukiwania prawdy i dopiero na jej podstawie do własnych poglądów dochodzić. 

Za zadanie domowe serialowi uczniowie mają znaleźć jakąś głupotę w telewizji, Internecie lub szkole.  
–  Już się nie mogę doczekać co znajdą – skwitowałam.
– Ale żeby tak Solejukowej słowa sobie wypisywać? – dziwi się Syn.

Cóż wygląda na to, że najmądrzejszą frazę w niedzielnej telewizji, fikcyjna kobieta ze wsi powiedziała. (Uwaga! Tu w żywe oczy kłamię! Przecież cały dzień TV nie oglądałam, a jeśliby nawet to nie wszystkie programy).  

Zanotowałam i podkreśliłam: "żeby własnym rozumem do prawdy dochodzić". Czy wtedy unikniemy manipulacji? Nie raz jeszcze przegramy. Jednak może czasem zauważymy, że Powszechnie Szanowna Osoba robi nas w balona. 

Rozumiesz Synu? Sprawdzaj. Weryfikuj u źródła. Dociekaj. Konfrontuj opinie. Szukaj prawdy… I MYŚL! A głos zabieraj na końcu. 

Przeczytaj też: wcześniejsze komentarze Lidii Góralewicz oraz komentarze naszych innych autorów (np. Filipa Chajzera, Anny Kowlaczyk, Hanny Samson)

Redakcja poleca

REKLAMA