Kochana P.!
Cztery miesiące płatnego urlopu rodzicielskiego do wykorzystania tylko dla ojca – podobałaby Ci się taka propozycja?
Komisji Europejskiej się podobała, więc ją zaproponowała. Koncepcja była następująca: ojciec mógłby wykorzystać ten czteromiesięczny urlop (płatny w wysokości 80 procent pensji, czyli tak samo jak nasz obecny rodzicielski) do 12. roku życia dziecka, ale nie mógłby przenieść go na matkę. Niewykorzystany urlop po prostu by przepadł.
W połowie lipca tego roku rozpoczęły się negocjacje w sprawie tych zapisów z państwami członkowskimi. Parlamentarzyści z ramienia PIS-u byli przeciwni, nawet zmniejszonemu do 1,5 miesiąca urlopowi ojcowskiemu.
Dlaczego?
„Doświadczałam koszmaru, który z pewnością nie służył regeneracji ani ukojeniu”. Matki wspominają pobyt w szpitalu po urodzeniu dziecka
Ryszard Czarnecki powiedział:
„Jesteśmy za płatnymi urlopami tacierzyńskimi, ale uważamy, że to rodziny i małżeństwa powinny decydować o tym, jak korzystać z tych uprawnień. Jeśli ojciec nie jest w stanie tego wykorzystać, matka powinna mieć prawo przejąć ten urlop. Komisja Europejska nie powinna narzucać rodzinom, kto ile ma tego urlopu brać”.
Próbowałam wyobrazić sobie sytuację, w której ojciec przez dwanaście lat nie byłby w stanie znaleźć kilku tygodni, by zająć się swoim dzieckiem – i nie udało mi się. Zresztą w tym pomyśle nie chodzi przecież o przymuszanie kogokolwiek – w zamyśle to uprawnienie: albo bierzesz, albo tracisz. Więc ojciec mógłby powiedzieć matce: „Nie uda mi się, kochanie, zająć się naszym dzieckiem”. Lub nawet samemu, już starszemu, dziecku: „Kochanie, tatuś nie może się tobą zająć”. Dałby radę, wiadomo przecież, że mężczyźni się odważniejsi od kobiet.
Wcześniej senator PIS Jerzy Czerwiński jeszcze krytyczniej wypowiadał się przeciwko unijnej propozycji dotyczącej urlopów rodzicielskich:
„W Europie mężczyźni przestają być mężczyznami, wiąże się to niestety także z tym, że kobiety przestają być kobietami. To się jakby zjeżdża. (…) Ja chcę mieć w Polsce po prostu kobiety i mężczyzn. Bo tak po prostu urządziła nam to natura, a właściwie Bóg”.
Zawsze mnie fascynowało, skąd ktoś wie, czego Bóg chciał, ale tym razem nie będziemy wchodzić w dysputy religijne, zwłaszcza że – co może być zdziwieniem dla niektórych polityków – są w naszym kraju i tacy, którzy w boski porządek nie wierzą.
Porozmawiajmy zatem o faktach: z danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wynika, że od początku do czerwca tego roku z urlopów rodzicielskich skorzystało 277,2 tys. osób. Z tego zaledwie 2,5 tys. to mężczyźni, a aż 274,7 tys. to kobiety. 100 razy więcej. Te dane odnoszą się tylko do kobiet, które mają prawo do urlopów, bo mają etaty. Kobiety, które były zatrudnione na tak zwanych umowach śmieciowych, nie są uwzględnione w statystyce.
Padają argumenty, że to oczywiste, bo kobiety mniej zarabiają. Tyle tylko, że ten przejaw dyskryminacji płciowej nie jest wyłącznie przyczyną, ale i skutkiem – skoro pracodawca wie, że kobieta zniknie z pracy na długie miesiące, to nie będzie jej awansował i da jej gorszą pensję. Co innego mężczyzna – ten zawsze dyspozycyjny. A gdyby tej pewności nie było?...
Badania pokazują, że największy wpływ na decyzję kobiety o kolejnym dziecku ma zaangażowanie partnera w dotychczasowe ojcostwo. Unikanie – płatnego zresztą – urlopu opiekuńczego dzietności raczej nie poprawi.
Za najfajniejsze w swoim małżeństwie uważam to, że oboje się zajmujemy dziećmi: kocham swojego partnera i kocham ojca (i ojczyma) moich dzieci – miłość w pełni, nie w części, to mi się składa na obraz szczęśliwej, fajnej rodziny. A Tobie?
Całuję
Twoja A.
„Katolickie tradycje świąteczne są rabunkowe!”. Dlaczego?
Kochana A.!
Powiedzmy to jeszcze dobitniej: co w tym przypadku jest równouprawnieniem: dopuszczenie matek do brania tego urlopu zamiast ojca – czy odpuszczenie matkom? Oczywiście to drugie! Dzieci mają dwoje rodziców i czynna obecność ich obojga jest dzieciom potrzebna i bardzo dla nich dobroczynna. Taki układ jest zresztą pomyślny dla każdego członka rodziny.
Często ostatnio słyszę: „no tak, ale mama to mama” – w znaczeniu: liczy się jednak głównie mama, najbliższa dziecku jest mama. To klasyczna półprawda! Której całość brzmi: tak, mama to mama, a tata to tata! Dlatego czas z ojcem, nawet w rodzinach po rozwodzie nie powinien być jakimś szczególnym przywilejem, tylko normą, której państwo winno sprzyjać i przyklaskiwać. Tak jest i w mojej rodzinie i chyba nic nie uszczęśliwia mnie bardziej.
Co się zaś tyczy kwestii „czego pragnie Bóg” – to rzeczywiście, wyjątkowo paradne jest przypisywanie Mu przez ludzi tzw. woli Bożej. Z woli Bożej to, z woli Bożej tamto, To się Bogu podoba, to nie; Bóg chce tego, a tego dla odmiany nie popiera… To pierwsze pytanie i dla mnie jest fascynujące. Do tego stopnia, że po studiach zapisałam się na teologię, by choć odrobinę i teoretycznie zbliżyć się do odpowiedzi. Nim jednak na dobre zaczęłam, urodziłam dziecko i na owe drugie studia nigdy nie wróciłam.
Wrócić już nie planuję. Skuteczniejsze okazuje się bowiem prywatne, wręcz intymne wsłuchiwanie się w „lekkie powiewy” zamiast czytania rozpraw ojców kościoła.
Ech, politycy, zamiast pleść zawstydzające androny i jeszcze zasłaniać się Bogiem, też powinni się czasem z otwartym sercem i otwartym umysłem wsłuchać w tę wolę – a jeśli w nią nie wierzą, to we własne sumienie, uczciwość i przyzwoitość.
Całuję
Twoja P.
Polecamy także:Co warto wiedzieć o programie "Mama plus"?Matki rezygnują z pracy przez 500 plus
Polecamy cykl felietonów... w formie listów. Paulina Płatkowska i Agnieszka Jeż, autorki powieści dla kobiet „Ciasteczko z wróżbą”, „Nie oddam szczęścia walkowerem" i „Szczęściary" piszą dla Was felietony w formie maili do przyjaciółki. O życiu, rodzinie, miłości, o wszystkim, co dla polskich kobiet, matek, żon, singielek, szczęśliwych i tych szczęścia szukających jest ważne.
Najnowsza książka Pauliny Płatkowskiej i Agnieszki Jeż „Ciasteczko z wróżbą” już do kupienia w Empiku. Zapraszamy też na blog pisarek - www.platkowskaijez.pl oraz na ich fanpage na Facebooku.