Dwoje dorosłych ludzi, to dwa odmienne światy o nieregularnych kształtach. Prędzej czy później zaczną się ocierać kantami i zahaczać o własne nierówności. Czasem jednak sprawy komplikują się jeszcze bardziej.
Macierzyństwo to nie jest zajęcie dla jednej osoby.
Obok nas pojawia się człowiek, który zdaje się być czarną dziurą bez dna. Ile by mu nie dać uwagi, czasu, miłości, pieniędzy, pomocy, dobrych rad, wszystko ginie w wielkiej czeluści i wciąż jest za mało. To ludzie nieustająco niesamodzielni. Pielęgnują swoje problemy, więc im rosną niczym genetycznie modyfikowane, dorodne warzywa. Są też wybitnymi specjalistami w zakresie wywoływania poczucia winy u innych oraz wpływania na ich decyzje. Gdyby zechcieli swoje umiejętności wykorzystać w sposób pozytywny, mogliby wiele osiągnąć. Ale nie chcą.
Jeśli takie toksyczne relacje panują w pracy, należy się bronić. Stopniować środki nacisku. Zacząć od stawiania granic, mówienia jakże trudnego dla wielu, w tym także dla mnie, słowa: „nie”. Jeśli to nie skutkuje rozmawiać, negocjować. W przypadkach najtrudniejszych, gdy nic nie pomaga, zagrozić rezygnacją ze stanowiska, a w razie konieczności naprawdę to zrobić.
Wiem, wiele osób powie, że nie tak łatwo znaleźć nową pracę. Ale to możliwe. W związku z licznymi przeprowadzkami oraz czterokrotnym byciem w ciąży, szukałam pracy właściwie przez całe życie. W różnych małych lub większych miastach, wioskach, w Polsce i za granicą. Mając odpowiednie kwalifikacje, ale czasem także bez nich. To temat na osobny felieton, ale jeśli człowiek jest zdeterminowany, uczy się, wie, czego chce i stale się rozwija, znajdzie zatrudnienie. A życie w toksycznym biurze jest często trudniejsze, niż zmiana, której tak bardzo się boimy.
Chłopiec czy dziewczynka? Lepiej chłopiec, bo... mężczyźni mają w życiu łatwiej.
W najgorszej sytuacji są osoby, dla których czarna dziura w ludzkim ciele to ktoś bardzo bliski. Mama, tata, brat, mąż, czasem dorosłe dziecko. Modne poradniki mówią, żeby się odsunąć, zerwać relację, co jest wobec taki powiązań niezwykle trudne, a często i tak często nie rozwiązuje problemu. Nie spotykasz się już z matką, ale nadal cierpisz, jej słowa w tobie tkwią i przypominają się w najmniej odpowiednich momentach. Wpływają negatywnie na twoją samoocenę, nastrój i zdrowie. Brakuje ci tej relacji. Rozwiodłaś się, ale rana w sercu pozostała. Nie ufasz już ludziom i trudno ci zbudować nowy związek. Proste odejście nie zawsze pomaga.
Rodzic made in Facebook, czyli pokaż mi swojego fejsa, a powiem ci jakim rodzicem jesteś.
Jest jeszcze jeden sposób. Zrozumieć. To nie oznacza zaakceptować, poddać się ani zgodzić na wykorzystywanie. Ale zrozumienie ułatwia nabranie dystansu, uwolnienie od złych emocji. Nikt nie jest złym rodzicem czy mężem z wyboru. Dajemy tyle, ile sami mamy. Skrzywdzone dzieci, których nikt nie nauczył miłości, rosną, zakładają własne rodziny i z pustego naczynia próbują zaspokoić swoje pragnienie i bliskich. To trudne, czasem niemożliwe. Krzywdzą mocno, bo są nieszczęśliwi, przerażeni odpowiedzialnością i koniecznością kierowania życiem, którego zasad nie rozumieją. Agresywni w słowach i czynach, gdzieś w środku mają skulone ze strachu dziecko. Czasem nie pozwalają sobie pomóc.
Jeśli musisz się bronić, zbuduj dystans, postaw granice, ale zrozum człowieka. Nie pielęgnuj żalu i złości. W miarę możliwości przebacz. To pomaga wprowadzić do własnego życia spokój i dystans, konieczny, by niektóre relacje nadal utrzymywać, na innych już warunkach, czasem podać pomocną dłoń w sensowny sposób, a przede wszystkim lepiej budować własne życie.
Wszystkie felietony Krystyny Mirek - polecamy!
Najnowsza książka Krystyny Mirek „Saga rodu Cantendorfów. Tom 1. Tajemnica zamku” już w sprzedaży!