Czy wakacje, gdy ma się dzieci, to rzeczywiście wypoczynek?

Czy wakacje, gdy ma się dzieci, to rzeczywiście wypoczynek? fot. Fotolia
Czy wakacje, gdy ma się dzieci, to rzeczywiście wypoczynek? Taka sytuacja: dwie matki (w tym jedna w ciąży) i pięcioro dzieci. Wynajęty domek, żeby było taniej, więc stołówkę będziemy same obsługiwać. Spakowanie takiej gromady, zagadywanie przez prawie sześć godzin lotu, pilnowanie, by nikt się nie utopił i nie zgubił, różne pory drzemek i odmienne preferencje spędzania czasu wynikające z różnicy wieku – zadania dla świetnie wyspecjalizowanych fachowców od logistyki, kateringu, zajęć sportowych i animacji kultury.
Czy wakacje, gdy ma się dzieci, to rzeczywiście wypoczynek? fot. Fotolia

Kochana P.!
Słońce za oknem, zapach skoszonej trawy, piegi na nosie – słowem lato. Niby cudnie, a jednak…
Co roku zastanawiam się, jak przetrwam dwanaście tygodni wakacji, kiedy to moje dzieci mają fajrant, a ja – mam pracę. Pisarka i freelancerka nie zna pojęcia „wolne”. Zawsze mam coś do napisania, przeczytania, zrobienia: felieton, kolejny rozdział książki, opowiadanie, wpis na blog, redakcję. Gdy odhaczę jeden punkt z kalendarza, zaraz pojawia się kolejny. I tak bez końca. Poza tym – kiedy nie pracuję, nie zarabiam. A przecież nie mogę nie zarabiać przez ponad dwa miesiące.

Ratunku, ktoś podmienił mi dziecko! Jak przeżyć bunt dorastającego syna lub córki?

Zawsze jakoś się udaje poukładać te puzzle: trochę lata w mieście, wspólny wyjazd, kółko zaprzyjaźnionych mam, które po kolei się zajmują wesołą gromadką dzieci, jakiś obóz.
Uff, oporządzone, we wrześniu można z nowymi siłami wracać do codzienności.

No właśnie, tu dochodzimy do punktu numer dwa: czy wakacje, gdy ma się dzieci, to rzeczywiście wypoczynek? Choćby my: zaplanowałyśmy wspólne podróżowanie na ciepłe plaże. Dwie matki (w tym jedna w ciąży) i pięcioro dzieci. Wynajęty domek, żeby było taniej, więc stołówkę będziemy same obsługiwać. Spakowanie takiej gromady, zagadywanie przez prawie sześć godzin lotu, pilnowanie, by nikt się nie utopił i nie zgubił, różne pory drzemek i odmienne preferencje spędzania czasu wynikające z różnicy wieku – zadania dla świetnie wyspecjalizowanych fachowców od logistyki, kateringu, zajęć sportowych i animacji kultury.

Nauczyciele w przedszkolach i szkołach mają przerwy wakacyjne, by podreperować zdrowie: fizyczne i psychiczne. Bardzo słusznie, niechybnie by zwariowali bez takiego odpoczynku.
A matki? Matki wolnego nie mają. Zresztą zauważ: czas najintensywniejszej opieki nad dzieckiem został nazwany urlopem macierzyńskim/urlopem wychowawczym. A przecież urlop to „przerwa w wykonywaniu pracy”. Coś tu zgrzyta, prawda?
Dobrze, że ten ciężar jest słodki. Gorzki i kwaśny były nie do uniesienia.
No nic, jest jak jest, nie ma się co rozpisywać, zwłaszcza że dziś mam w plecy z pracą. Byłam z najstarszą córką u dentysty, więc nie skończyłam pisać tekstu. A tu najmłodsza woła, by poczytać.
Całuję.
A.

PS Na tej naszej dawno ustalonej wspólnej emeryturze w Hiszpanii będziemy tylko piły wino i wygrzewały kości. Żadnego niańczenia wnuków!

„Anny Lewandowskie są mi potrzebne, by sobie snuć fantazje, jak to tym razem wrócę do formy po ciąży”

Miła A.!
Z gruntu zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. Odkąd jestem mamą, i to mamą ciężko pracującą, a zarazem zaangażowaną w mamowanie, wakacje napawają mnie trwogą. Co wymyślić tym razem? Jak je przetrwać bez wielkich uszczerbków na pracy, zdrowiu, oszczędnościach, potrzebach dzieci i własnych?
Gdyby nie instynkt rodzicielski, ciężar wychowania dziecka byłby nie do udźwignięcia. Odpowiedzialność przytłacza. Nieprzewidywalność zdarzeń, humorów, wypadków, przebiegu każdego,  każdego dnia daje potężnego łupnia. Wszelkie wyzwania, tak związane z opieką nad dziećmi, jak i pozostałe, wywołują trudną do zniesienia presję.

A jeszcze do tego – to, co znamy wszystkie:   s i e d z i s z   w domu z dzieckiem (sformułowanie niemal tak dobre jak  u r l o p   macierzyński – no, powiedz, co jak co, ale  p o s i e d z i e ć   to sobie przy dzieciach możemy że ho ho). Zatem „siedzisz” w domu z dzieckiem. Jak by to wyglądało  p r z y   o k a z j i  nie ugotować, nie posprzątać, nie wyprać, rozwiesić, zebrać i uprasować…? Nie mieć na parapetach zadbanych roślin, nie zrobić zakupów (przecież i tak idziesz na spacer!)? A wszystko to w warunkach, kiedy twój mały energiczny krasnal na moment spuszczony z oka robi własną przepierkę w sedesie, wdrapuje się na okno, odmalowuje na ścianie i kanapie rozległe bohomazy, sprawdza, ile keczupu jest w keczupie (starczyło na smużkę od lodówki do kuchenki).
Hm.
W chwilach szczególnie dojmujących roztaczam przed samą sobą detaliczną wizję, co by było, gdyby ich nie było.
Chadzalibyśmy sobie z mężem swobodnie w dowolne miejsca o dowolnych porach. Kina, teatry, wystawy, koncerty, spotkania z przyjaciółmi – wszystko to stałoby otworem.
O równie dowolnych porach wstawałabym sobie, czytała, pracowała, czerpiąc całymi garściami z dobrodziejstw wolnego zawodu.
W domu panowałyby cisza i ład.
Jeździłabym sobie z Tobą do Hiszpanii, siadywałybyśmy na leżakach nad wodą i wyjmowałybyśmy smakowite książki do niczym niezakłóconej lektury.
Albo pływałybyśmy sobie razem, bez dyżurów, kto teraz pilnuje dzieci, a kto ma swoje 5 minut.
Albo zwiedzałybyśmy w swoim tempie, bez postojów na siku / lody / kamyk w bucie / podziwianie gołębia / pić / jeść / ja też chcę balona jak tamta dziewczynka / nogi mnie bolą / a kiedy pójdziemy na plac zabaw.
Dziwnie, co?
Pusto.
I kompletnie bez sensu.

To, co powiem, z całą pewnością nie jest zbyt nowoczesne, ale dzieci to dla mnie sens życia. Żmudny. Piekielnie męczący. Ale dający taką motywację, jakiej nie dałoby mi żadne wygodne życie bez nich.
Zresztą sama powiedz – mieć tę gromadkę najwierniejszych fanów, najgorętszych wyznawców, najżarliwszych miłośników, dzięki którym czujesz się najlepsza, najpiękniejsza, ukochana i niezastąpiona – a nie mieć???
Rachunek jest prosty. Choć, oczywiście, kosztowny!
Całuję
P.

Polecamy cykl felietonów... w formie listów. Dwie autorki poczytnych książek - Paulina Płatkowska i Agnieszka Jeż - wymieniają ze sobą listy - o życiu, rodzinie, miłości, o wszystkim, co dla polskich kobiet, matek, żon, singielek, szczęśliwych i tych szczęścia szukających jest ważne. A my je publikujemy na Polki.pl.

Najnowsza książka Pauliny Płatkowskiej i Agnieszki Jeż „Marzena M.”  już do kupienia w Empiku. Zapraszamy też na funpage pisarek!

Redakcja poleca

REKLAMA