Kochana P.!
Kiedy w sobotę przed naszym spotkaniem z czytelnikami chodziłyśmy po Warszawskich Targach Książki, obie się dziwiłyśmy, dlaczego jest tak pustawo. Przecież weekend, już chyba zdążyli odespać trudy tygodnia pracy. Objaśnił nam to znajomy: „No jak to dlaczego? Przecież właśnie teraz w Windsorze jest ślub!”. I rzeczywiście, dwie godziny później, kiedy ceremonia się skończyła, był już tradycyjny tłok.
Do głowy by mi nie przyszło, by z takiego powodu czatować przed telewizorem, ale skoro wszystkim się udzielił ten ślubny amok, to i ja sobie obejrzę, pomyślałam. Wróciłam do domu i odpaliłam laptop. Powiem Ci, że to były bardzo ładne obrazki. Ona – chodzący wdzięk odziany w skromną (skromność kosztującą fortunę, ale koszt prawdziwej elegancji jest zawsze większy niż tandetnych świecidełek) suknię. Nieprzesadnie umalowana – piegi było widać, nieutapirowana, niezalakierowana, bez tipsów. W dołeczkach można się zakochać od razu – po prostu urocza i śliczna dziewczyna z sąsiedztwa. On – książę, ale i brodaty łobuz, który wreszcie postanowił przestać psocić. Wpatrzeni w siebie młodzieńczym wręcz zakochaniem. Można ich tylko polubić i życzyć im wszystkiego, co najlepsze.
Celebryci też się żenią, jasne, ale tu, w Windsorze, dochodził jeszcze element bajkowości. Zamek, książę, dziewczyna z ludu, karoca… No takie rzeczy to tylko w książkach! Czyż nie po to właśnie czytamy baśnie? By w wyobraźni, wraz z bohaterami, przeżyć to, co nam się nigdy w życiu nie przytrafi. To jest tak odległe, nierealne, że nawet zazdrość nie bierze nas we władanie – po prostu przeżywamy czyste emocje – bohaterów i swoje.
Prezent Harry'ego dla Meghan jest jednocześnie pięknym gestem wobec jego zmarłej matki - księżnej Diany
Podobnie jest z literaturą. Mówi się, że kto czyta, ten żyje wiele razy. Rozmowy z czytelniczkami, które traktują nasze bohaterki jak żywych, prawdziwych ludzi, oceniają je, kibicują im, współczują lub się na nie złoszczą, dobitnie to pokazują. Kiedy oddajemy czytelniczkom kolejną książkę, to tak, jakbyśmy im darowały kolejną bajkę. Magiczny czas przeżyć. Cały czas mam to w tyle głowy, gdy piszemy. To ogromna radość i przywilej! Właśnie to sobie pomyślałam, gdy Megan wreszcie pocałowała Henry’ego. I podobnie mnie to uszczęśliwiło.
Twoja współpisarka
A.
Oto oficjalne zdjęcia ze ślubu księcia Harry'ego i Meghan Markle!
Kochana A.!
Jadąc na targi, słuchałam w radiu audycji Cejrowskiego. Lubię ją, bo lubię kulturę latynoską, a nie znam hiszpańskiego – tam zaś nie dość, że jest dużo zgrywnych piosenek, to jeszcze prowadzący „roztłumacza” ich tekst i kontekst. Mówił, że nadaje nietypowo: nie ze studia radiowego, a wprost ze stoiska na targach książki, nie na siedząco, a na stojąco, w otoczeniu ludzi przemierzających alejkami – i w istocie tak było; widziałam go, gdy już tam dotarłam.
Gdy przesiadałam się z samochodu do kolejki, nie dosłuchawszy audycji do końca, autor mówił akurat o pewnym aspekcie pisania książek – mianowicie, że pisarz musi pisać o tym, co sam przeżył; w przeciwnym razie książka to „chała”.
Już sobie wyobrażam tumult, który mogą wywołać te słowa. Jak niby Lem mógł doświadczyć bywania w futurystycznych światach, które sam stworzył na kartach swych powieści? Czy autor kryminału musi sam zabić, żeby się wczuć w zabójcę?!
Otóż rzecz jasna nie. Chodzi bowiem o emocje, których pisarz musi zasmakować w życiu, by umieć je opisać autentycznie i poruszająco.
Musisz zaznać kochania, jeśli chcesz pisać o miłości.
Musisz się bać, by umieć opisach strach.
Musisz doświadczyć szczęścia, nieszczęścia, smutku, radości, zazdrości, ekstazy… – wszystkiego, o czym chcesz pisać.
My, na etapie szóstej książki, już to wiemy – ale pamiętam nasze początki. Obie jesteśmy trochę samotnicze, oszczędne w wyrażaniu uczuć, niewylewne, źle znosimy wszelką egzaltację. Oczywiście nie znaczy to, że mało czujemy! Czujemy bardzo – ale pisać o tym…?!? Toż to jak wyjście na główny plac w mieście i publiczne obnażenie się! Każdy, kto przeczyta naszą książkę, może sobie bezkarnie gdybać: „To im się naprawdę przydarzyło? Tak właśnie myślą, czują, mieszkają, zwracają się do najbliższych, uprawiają seks?
Cóż, Moja Droga: tego jednego nie przewidziałyśmy. Myślałyśmy, że zawód pisarza nie jest „glamour”, nie jest się tak czujnie obserwowanym jak aktorzy czy piosenkarze. A jednak! Czytelniczki już swoje wiedzą: jeśli dobrze i trafnie piszemy o jakimś uczuciu, to po prostu oznacza, że go zaznałyśmy. Pisarstwo to ekshibicjonizm. A książęca para (zajrzałam do Internetu, dopiero pisząc ten felieton – by wiedzieć, o czym piszę) – zaiste, przeurocza i budząca sympatię.
Całuję
Twoja P.
PS Oczywiście, gdy na kolejnym spotkaniu autorskim spytacie, czy nasze książki są o nas, zgodnie się wyprzemy.
Polecamy także:
Wyglądają jak aniołki, ale pozory mylą! Dlaczego dziewczynki są dla siebie takie wredne?
„Ty Żydzie!”, „Nie daj się ożydzić” – ile razy to słyszałaś? A ile razy słyszało to twoje dziecko? Dorośli się kłócą, dzieci słuchają. A złu wystarczy iskierka
Polecamy cykl felietonów... w formie listów. Paulina Płatkowska i Agnieszka Jeż, autorki powieści dla kobiet „Ciasteczko z wróżbą”, „Nie oddam szczęścia walkowerem" i „Szczęściary" piszą dla Was felietony w formie maili do przyjaciółki. O życiu, rodzinie, miłości, o wszystkim, co dla polskich kobiet, matek, żon, singielek, szczęśliwych i tych szczęścia szukających jest ważne.
Najnowsza książka Pauliny Płatkowskiej i Agnieszki Jeż „Ciasteczko z wróżbą” już do kupienia w Empiku. Zapraszamy też na blog pisarek - www.platkowskaijez.pl oraz na ich fanpage na Facebooku.