Zwierzęta czują i cierpią, ale nie każdy człowiek zdaje sobie z tego sprawę. Mały piesek szybko przestał być radosnym pupilem, gdy jego właściciel nie umiał go okiełznać. Karą za młodzieńcze wybryki stała się ciężka metolowa kolczatka i odseparowanie od świata. Tak zaczęła się dramatyczna historia zwierzaka.
Ukarali szczeniaka, bo był zbyt radosny
Smutne losy psa o imieniu Józio opisała na swoim profilu na Facebooku organizacja OTOZ Animals Barczewo. Podczas interwencji oczom wolontariuszy ukazał się prawdziwy dramat, a historia zwierzaka wyciska łzy. Jak dowiedzieli się inspektorzy, pies początkowo był radosnym i przyjaznym szczeniaczkiem. Zdarzało mu się podgryzać meble, kraść jedzenie ze stołu i zaczepiać zębami domowników. Zamiast postarać się wychować psiaka, właściciele postanowili wymierzyć mu niewspółmierną karę.
Zwierzak został przywiązany sznurem do słupa i dostał ciężką metalową kolczatkę na szyję. Młody pies kilka razy zdołał jednak zerwać się z uwięzi i biegał po okolicznych polach. Na Józia spadła więc kolejna kara. Tym razem trafił na metalowy łańcuch na tyłach domu, a za schronienie miała mu służyć budka zbita z kilku desek. Od tej pory, czy to w srogą zimę, czy w upalne lato, nikt nie interesował się zwierzakiem. Nocami atakowały go inne psy, a w dzień mało kto zaglądał, by podać mu jedzenie i wodę. Tak mijały mu kolejne lata.
Gehenna psiaka trwała kolejne 10 lat
Sprawa gehenny psa trafiła wreszcie do OTOZ Animals w Barczewie. Inspektorzy organizacji orzekli, że pies jest skrajnie zaniedbany i został niemal zagłodzony. Ma wiele ran i dolegliwości, a niektóre z nich nie pozwalają mu nawet na sen. Zgłoszono zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa znęcania się nad psem. W trakcie czynności okazało się, że policja i przedstawiciele gminy już wcześniej otrzymywali informacje o stanie zwierzęcia, ale nie reagowali
Właściciel psa nie widział w swoim zachowaniu nic złego. Tłumaczył się, że przecież nie bije zwierzaka, a nie karmi go regularnie, bo sam nie ma co włożyć do garnka. Inspektorzy dowiedzieli się, że jedyną osobą, która do tej pory dokarmiała psa, była mieszkająca po sąsiedzku staruszka.
Zwierzak trafił pod opiekę wolontariuszy, którzy udzielili mu opieki i schronienia. Wiek psa oceniono na około 10 lat. Józio aktualnie przebywa w hotelu dla zwierząt, ale już teraz poszukiwany jest dla niego stały dom. Czeka na kogoś, kto przygarnie go na "psią emeryturę". Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o Józiu lub się nim zaopiekować, skontaktuj się z OTOZ Animals w Barczewie na Facebooku.
Źródło: gazetaolsztynska.pl oraz facebook.com/people/OTOZ-Animals-Barczewo
Czytaj także:
Mały zakątek Tatr zamieszkuje wyjątkowa para. Nikt się ich tutaj nie spodziewał
Najpsistojniejsi modele pod słońcem. O tej akcji schroniska mówi cała Polska
Żył na łańcuchu w dramatycznym stanie. To nie koniec jego smutnej historii