Nie upiększać! Doceniać szlachetność materiałów! Magdalena i Mariusz, konserwatorzy zabytków, takich zasad przestrzegają nie tylko w pracy. Prosty i autentyczny jest także ich dom. Tu nic niczego nie udaje.
Wszystko według życzenia: Magdalena chciała widzieć z kuchni las. I widzi. Mariusz chciał mieć wygodną pracownię. I ma. A ich dzieci: 7-letnia Marta i 12-letni Filip mają własne pokoje na górze. Obszerne, wygodne i wysokie.
Taki efekt, bez niespodzianek, to zasługa dwóch stron jednego projektu: architekta, bo potrafił doskonale trafić w oczekiwania inwestorów, oraz samych inwestorów, bo dobrze wiedzieli, czego chcą i kogo szukają. Szukali architekta z talentem i wyczuciem. Dla nich, konserwatorów zabytków, ważna była nie tylko materia, powierzchnia, forma, ale też filozofia projektanta. Nie zasłaniać, raczej odsłaniać. Nie upiększać, raczej przywracać do życia.
I znaleźli architekta z konserwatorskim podejściem do zawodu. – Przemek niczego nie zmienia, ale zachowuje – twierdzi Magdalena, oceniając wcześniejsze realizacje – adaptacje loftów – szefa studia Medusagroup, Przemka Łukasika. Prace Medusagroup wyróżnia szacunek dla zastanej architektury. Wprawdzie dom Magdaleny i Mariusza nie jest adaptacją, ale powstawał z takim samym wyczuciem potrzeb inwestorów. I tak jak loft ma cechy wnętrz poindustrialnych. Przestrzeń jest otwarta i porządkowana. Jej znakiem firmowym są długie perspektywy.
Proste ciągi komunikacyjne biegną wzdłuż dwóch głównych boków domu, symetrycznie po lewej i po prawej części salonu. Jasnego, symetrycznie oświetlonego z dwóch stron rzędem wysokich, balkonowych okien. Tu życie toczy się zgodnie z ruchem słońca. Otwarty dół sprzyja rodzinnemu życiu: biesiadowaniu, rozmowom, zabawom, wypoczynkowi, oglądaniu telewizji. A teraz, w lecie, kiedy salon to za mało, wychodzą na taras, na ciepły drewniany podest, obszerny, z dużym stołem.
Kuchnia (czarna) i kominek (prosty, z walcowanej stali, świetnie wygląda w otoczeniu betonu) też są projektami architekta. Reszta wnętrz to dzieło właścicieli. Wewnątrz projektant zostawił im wolną rękę – to z kolei dowód zaufania w drugą stronę. A oni, jak przystało na profesjonalistów, do sprawy podeszli zawodowo. Wszystko było z góry przemyślane. – Koniec prac montażowych był jednocześnie końcem prac wykończeniowych – opowiada Mariusz, precyzyjnie opisując założenia wystroju wnętrz. Co to znaczy? Najprościej mówiąc, że w domu nie ma dekoracji. Na przykład nie ma w nim tynków. Może trochę dla odreagowania i trochę z przekory w domu konserwatorów sztuki, którzy na co dzień przywracają świetność materii, ściany parteru wykonano z betonowych prefabrykatów (warto docenić i taką fakturę!). A w estetykę przestrzeni wpisano też piony rur oraz przewody elektryczne, które niczym nieosłonięte znaczą ściany charakterystycznym rysunkiem.
Myli się jednak ten, kto uzna wnętrze za nieprzytulne. I beton może być przyjazny, kiedy tylko znajdzie się w dobrym towarzystwie. Magdalena i Mariusz zdecydowali, że najlepszym będzie elegancka podłoga z egzotycznego drewna (jatoba) na parterze, i – o ton jaśniejsza – z bambusa, na górze. Na tym właśnie kontraście surowego z wyrafinowanym, ciepłegoz chłodnym, jasnego z ciemnym oparty jest cały wystrój domu. Surowe ściany plus elegancka podłoga.
Do tego sprzęty – tylko niezbędne! Wszystkie wysmakowane, sygnowane przez najlepsze nazwiska światowego designu. Wokół stołu „Table One” (projekt: Konstantin Grcic dla Magis) – zastęp czarnych krzeseł Dar (projekt: małżeństwo Eamsów), prosta czarna komoda firmy U.S.M. w otoczeniu czarnych kanap (projekt: bracia Bouroullec). Nad kuchenną lustrzaną wyspą – trzy czarne lampy Artemide.
Z taką samą wyrafinowaną prostotą zaprojektowano wnętrza na górnej kondygnacji domu. Piętro ma jednak nad parterem pewną przewagę. Otóż góruje podwójnie, nie tylko lokalizacją, ale też wysokością: tu wszystkie wnętrza mają 6,5 metra. W takiej skali nawet najwyższe regały pokornieją – nie wytrzymują konkurencji z przestrzenią. Zasada wystroju jest jednak podobna: surowe z eleganckim. Wprawdzie ściany w sypialniach nie są betonowe, bo zgodnie z pomysłem architekta obłożono je sklejką, ale sklejka jest surowa, z wyraźnym rysunkiem słojów drewna. Nie malowana, nie bejcowana, tylko lekko pobielona. Naturalna. Widoczne są też ślady montażu sklejki: rzędy srebrnych nitów. Bo w tym domu nic niczego nie udaje. Prawda zostaje na wierzchu.
stylizacja Anna Tyślerowicz, zdjęcia Rafał Lipski