Ile tych oświadczeń żywieniowych jest prawdziwych?
Treść oświadczeń żywieniowych i to na jakich produktach mogą być umieszczane jest ściśle określona prawnie. Jednak producenci często nadmiernie wykorzystują możliwość prezentowania ich na swoich produktach. Dlatego czasem dochodzi do sytuacji, kiedy np. na herbacie czy na puszce napoju znajduje się informacja, że zawiera ona 0 % tłuszczu. Z opakowania chipsów dowiadujesz się, że są w 100% naturalne i nie zawierają konserwantów. To prawda, ale kto pija tłustą herbatę czy je syntetyczne chipsy? Przecież nie w tym rzecz, że chipsy są nienaturalne tylko, że zawierają 40% tłuszczu, kancerogenny akryloamid oraz bardzo dużo soli. Napój gazowany nie zawiera tłuszczu oraz sodu i cukru. Oczywiście, że nie, tylko słodziki, konserwanty i barwniki. Etykieta na opakowaniu ciastek głosi, że ,,nie zawierają tłuszczu”, ale niewidoczne (a przynajmniej do momentu przeczytania składu napisanego drobnym drukiem) jest to, że ciasteczka maja duże ilości cukru i sztucznych dodatków.
Jednym słowem oświadczenie żywieniowe to trochę podstępny, ale prosty i skuteczny chwyt marketingowy, który miał służyć promowaniu zdrowego i świadomego odżywiania, a aktualnie jego główną funkcją jest zwiększanie sprzedaży.
Polecamy: Psychologia diety, czyli jak uniknąć podjadania?
Liczby mogą być mylące
Przykładowo na froncie opakowania ciastek dużymi literami wypisane jest hasło, że zawierają one 33% mniej tłuszczu niż tradycyjne opakowanie ciastek. Matematyki jednak nie uda się oszukać. Jeśli porównasz zawartość tłuszczu w jednej porcji obu wersji ciastek, to okaże się, że zwykłe ciastka zawierają 3 gramy tłuszczu, a wersja ,,light” niewiele mniej, bo 2 gramy. Nigdzie jednak nie znajdziesz informacji, że wersja o obniżonej zawartości tłuszczu zawiera o 33 % więcej węglowodanów, który zastępuje ubytek tłuszczu.
Odchudzające płatki z błonnikiem… i cukrem
Płatki zawierające błonnik reklamowane jako produkt po którym będziesz szczupła i lekka, to kolejny przykład marketingu żywieniowego. Błonnik jest jak najbardziej zdrowy i niezbędny w diecie, tym bardziej jeśli chodzi o jadłospis osoby odchudzającej się. Jednak zjedzenie płatków, które zawierają oprócz błonnika miód, lukier, cukry proste, rodzynki, orzechy, suszone lub kandyzowane owoce z pewnością nie będzie miało efektu odchudzającego, a wręcz przeciwnie.
,,Dobre źródła" są wątpliwe
Zgodnie z zapisem prawnym produkt uznany za ,,źródło” danej witaminy lub składnika mineralnego musi zawierać w 100 g min. 15% jego zalecanej dziennej dawki. W niektórych przypadkach trzeba by zjeść kilka, a nawet kilkanaście porcji ,,dobrego źródła”, aby zaspokoić zapotrzebowanie na dany składnik.
Jeśli więc szukasz dobrego źródła witamin, sięgnij po owoc, a nie cukierek wzbogacany w syntetyczne witaminy. Pamiętaj, że głównym źródłem wapnia jest mleko. Nawet ser biały zawiera go niewiele, a jeszcze mniej znajdziesz go w batonie z dodatkiem mleka w proszku lub serwatki.
Czytaj też: Jakie są emocjonalne korzyści jedzenia?
Oświadczenia zdrowotne mogą być przesadzone
Jeśli pić zieloną herbatę, to tylko w butelkach. Napoje te aż kipią od nadmiaru przeciwutleniaczy. Wystarczy łyk i przeniesiesz się do tropikalnego raju. Hmmm…chciałabyś w to wierzyć. Rzeczywistość nie jest aż tak kolorowa. Niezależne laboratoria przeanalizowały stężenie przeciwutleniaczy (katechin) w czternastu różnych zielonych herbatach w butelkach. Okazało się, że istotną zawartość katechin zawierał tylko jeden napój.
Z pewnością lepiej zaparzyć filiżankę zielonej herbaty niż kupić napój typu ,,Green tea”. Dostarczysz sobie w ten sposób sporą dawkę przeciwutleniaczy bez dodatkowych pustych kalorii w postaci cukru.
dietetyk Agnieszka Kopacz, Kalorynka.pl