Te pieniądze są „zielone”, ale nie dlatego, że miasta zarabiają w amerykańskich dolarach, ale przez wzgląd na ekologiczną formę ich pozyskania. Bo kto w mieście jest bardziej „eco” niż rowerzyści? Okazuje się, że to właśnie dzięki rowerom wielkie aglomeracje mogą zaoszczędzić miliardy dolarów.
Skąd oszczędności?
Stanie w korku nie tylko powoduje, że do pracy docieramy zdenerwowani, ale często również – spóźnieni. Nawet jeśli jest to tylko kilkanaście minut, wystarczy pomnożyć to przez liczbę stojących w korkach menedżerów, bankierów czy księgowych, by wyszła nam spora ilość bezproduktywnie zmarnowanego czasu.
Okazuje się, że przeciętny Amerykanin spędza rocznie w korkach 38 godzin (najwięcej w Los Angeles – 72 godziny), przez co amerykańskie metropolie tracą w sumie 78 miliardów dolarów. Podobnie sytuacja wygląda w wielkich miastach w Europie (Londyn) i na innych kontynentach (Sydney, Mexico City)
Ponadto stojąc w korkach zużywamy mnóstwo paliwa. Spowodowane jest to koniecznością częstego ruszania i zatrzymywania się, a także – co wydaje się oczywiste – dłuższym czasem dojazdu. W samych tylko Stanach Zjednoczonych w korkach spala się rokrocznie ponad 13 bilionów (!) litrów benzyny. U nas jest podobnie, w efekcie czego my również tracimy ciężko zarobione pieniądze, które można było łatwo zaoszczędzić.
Rozwiązaniem jest oczywiście przesiadka na rower i na ten pomysł wpadły już władze wielu światowych aglomeracji, których zmorą jest gigantyczny tłok na drogach.
Zielone miasta
Niedoścignionym wzorem dla całego świata jest oczywiście Amsterdam. Tam na 750 000 mieszkańców aż 600 000 posiada swój własny rower. Ci zaś, którzy go nie mają, korzystają z wypożyczalni, których w całym mieście jest mnóstwo. Wokół ciągną się kilometry ścieżek rowerowych, co krok stoją parkingi dla jednośladów. To wszystko powoduje, że ponad 30% całkowitego transportu w stolicy Holandii odbywa się właśnie za pomocą bicykli.
Zobacz też: Dzięki akcji powstaną nowe parkingi dla rowerów
Na początku tego roku szansę na zaoszczędzenie milionów dostrzeżono w Kopenhadze. W lutym 2010 rozpoczęła się tam kampania pod hasłem „8000 zalet jazdy rowerem” (kod pocztowy stolicy Danii to 8000). W całym mieście pojawiły się reklamujące ten zdrowy środek transportu billboardy, rozpoczęto budowę parkingów rowerowych i organizowano imprezy promujące transport rowerowy. Taka inicjatywa z pewnością się kopenhażanom opłaci. Skutki widoczne są już dziś.
Ostatnio dosyć głośno było również o podobnej kampanii w australijskim Sydney. Tam władze miasta przekonują swoich obywateli, że każda podróż rowerem pozwala miastu zaoszczędzić 4 dolary, a ponadto daje jeszcze większe korzyści dla samego rowerzysty, który nie tylko oszczędza pieniądze na paliwo, ale również czas, a także dba o zdrowie. Miasto rozpoczęło inwestycję, która ma na celu zbudowanie bezpiecznej infrastruktury rowerowej, która pozwoliłaby Australijczykom podróżować po Sydney sprawnie i komfortowo. Jest dla kogo to robić – w roku 2008 obywatele kraju kangurów i misiów koala zakupili 1,2 miliona rowerów, ponad dwukrotnie więcej niż jeszcze dziesięć lat temu.
Polecamy: Jak bezpiecznie zaparkować rower
Czy w Polsce również są szanse na takie projekty? Władze wielu miast z pewnością już dostrzegły szansę, jaką stwarza odpowiednia ilość ścieżek rowerowych i miejsc, w których można by jednoślady zaparkować. Wiele z otrzymanych od UE euro wydanych zostało na tego typu inwestycje, ale mimo to wciąż daleko nam do Amsterdamu czy Paryża. Wypada mieć nadzieję, że najbliższe lata, które z pewnością przyniosą dużo dyskusji na temat ekologii i cięcia kosztów, sprzyjać będą podejmowaniu decyzji, które rowerzystów ucieszą.