Trochę szalony Misiek Koterski

Misiek Koterski zrobił najszybszą karierę w show-biznesie. Niemal w pięć minut dostał własny program w POLSACIE „Misiek Koterski show”.
/ 27.03.2014 15:33
– Jesteś z siebie dumny?
Michał „Misiek” Koterski:
Ostatnio jechałem autobusem i myślałem: „Kurczę, mam 29 lat i własny program. Jestem zwykłym chłopakiem z Łodzi i tak mi się udało. Ale ze mnie szczęściarz!”. I przypomniało mi się, że dwa lata temu jechałem tym samym autobusem, nie miałem pracy, pieniędzy i bałem się tego, co mnie czeka. Nie wiem, czy jestem z siebie dumny. Boję się. Nie znam się na tym całym show-biznesie, ale postanowiłem zaryzykować.

– Czego się najbardziej boisz?
Michał „Misiek” Koterski:
Że będę miał za mało siły i determinacji, żeby być sobą. Wiesz, większość ludzi chce we mnie widzieć komedianta, z którego fajnie jest się pośmiać. I ja to nawet lubię. Przez ostatnie lata świetnie się w tej roli czułem. Ale potem doszedłem do wniosku, że wygłupiam się, bo boję się być poważny. Kiedy ze wszystkiego się żartuje, to ludzie o wiele więcej wybaczają, uważają, że jesteś takim niegroźnym świrem. A ja zawsze byłem zahukany, zakompleksiony, zamknięty w sobie. I te wygłupy to było lekarstwo. Ale już jestem tym zmęczony. Chciałbym w swoim programie pokazać, jaki jestem naprawdę.

– A jaki jesteś?
Michał „Misiek” Koterski:
Inny, niż wszyscy myślą. Zdaję sobie doskonale sprawę, że w telewizji nigdy nie jest się do końca sobą. Każdy człowiek przybiera maski, nie ma w tym nic złego. Inaczej zachowujemy się w pracy, a inaczej w kapciach przed telewizorem. I tak samo jest z wizerunkiem scenicznym. Prawdziwym sobą jestem tylko momentami, kiedy mogę zebrać myśli, poczuć, co naprawdę mam w środku.

– To Nina Terentiew zaproponowała Ci własny show?
Michał „Misiek” Koterski:
Zadzwoniła do mnie i powiedziała, że ma dla mnie propozycję. To była bardzo miła rozmowa. Zapytała, czy czuję się na siłach poprowadzić program. Dostałem czas, by się nad tym zastanowić i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest to już odpowiedni moment, czy jestem na to gotowy. 

– Zdecydowałeś się od razu?
Michał „Misiek” Koterski:
Zdecydowałem, że jestem za młody, za mało doświadczony. To jest kompletnie nie dla mnie. Postanowiłem, że powiem: „Przepraszam, ale na to jeszcze za wcześnie”.


– Ale stało się inaczej.
Michał „Misiek” Koterski:
Inaczej się stało dzięki Beacie, bardzo bliskiej mi osobie, która jak nikt potrafi przemówić mi do rozumu. Przez długi czas odmawiałem różnych propozycji reklamowych, telewizyjnych. Myślałem, że to nie jest dla mnie. Wmawiałem sobie, że będę taki jak mój ojciec i nigdy nie zrobię nic przeciwko sobie. I o tym programie też tak myślałem: czysta komercja, przecież nie o to mi w życiu chodzi. Wymyśliłem sobie już dawno temu, że chcę być prawdziwym aktorem, grać w filmach, a nie gwiazdować w telewizji. Ale wtedy Beata uświadomiła mi, że zwyczajnie boję się odpowiedzialności i że wciąż chcę się chować w kącie i czekać nie wiadomo na co.

– Uznałeś, że Beata ma rację?
Michał „Misiek” Koterski:
Nie od razu. Trochę to trwało. I ciągle jej tłumaczyłem: „Ale mój ojciec został wielkim reżyserem dlatego, bo nigdy, przenigdy nie rozmieniał się na drobne”. Aż Beata któregoś razu mi powiedziała, że mój ojciec ma swoje życie, jest innym człowiekiem i nie mogę żyć, myśląc, że jestem nim. Miała rację. Dotarło do mnie, że muszę sam zacząć podejmować decyzje.

– Twój ojciec zawsze był dla Ciebie autorytetem?
Michał „Misiek” Koterski:
Kiedy byłem mały, zastanawiałem się, dlaczego on nic nie robi. Nie chodził jak inni ojcowie do pracy, nie wracał z teczką, tylko całymi dniami siedział i coś gryzmolił na kartkach. Kiedy w szkole pytali mnie, kim jest, wstydziłem się powiedzieć. Ale pamiętam, że w tym samym czasie byłem zafascynowany filmem „Przygody Pana Kleksa”. Któregoś dnia wracam ze szkoły z tornistrem na plecach, otwieram drzwi, patrzę, a tu Pan Kleks je w moim domu pomidorową. Myślałem, że padnę. Nie mogłem w to uwierzyć. I wtedy popatrzyłem na ojca inaczej. Zrozumiałem, że zajmuje się w życiu czymś wyjątkowym i chcę być taki jak on. Z czasem stał się moim wielkim idolem.

–  On też był za tym, żebyś poprowadził program?
Michał „Misiek” Koterski:
Powiedział, że to będzie dla mnie sprawdzian, a jeśli odmówię, mogę do końca życia żałować, że tego nie zrobiłem. Poza tym nie wiadomo, czy jeszcze kiedyś dostanę taką propozycję.

– I w końcu powiedziałeś „tak”.
Michał „Misiek” Koterski:
Na drugie spotkanie do pani Niny poszedłem już pewniejszy. Powiedziałem, że spróbuję. Wyszedłem szczęśliwy, bo dostałem to, co dla mnie najważniejsze, czyli wolność. Pani Nina jest wspaniałym człowiekiem, zrozumiała, że mnie nie można zamknąć w żaden format. Moja siła polega na spontaniczności, nie nadaję się do wszystkiego, muszę żyć w zgodzie z tym, co robię. Umówiliśmy się, że będę mógł realizować własne pomysły.


– Dotrzymała słowa?
Michał „Misiek” Koterski:
Oczywiście. Najlepszym przykładem jest to, że robimy to według scenariusza, który napisałem z Beatą. Wiesz, jakie to jest wszystko trudne?! Zdaję sobie sprawę, że jeszcze dużo pracy przed mną, poza tym nie mam żadnego doświadczenia. Prowadziłem kilka imprez, ale taki program to zupełnie inna sprawa.

– Napisałeś scenariusz?
Michał „Misiek” Koterski:
Tak. Najpierw zaangażowałem do tego świetnego reżysera, który rozpisał scena po scenie. Problem był tylko w tym, że on mnie zupełnie nie znał. Miał rewelacyjny pomysł, ale kompletnie nie dla mnie. Załamałem się wtedy, bo zrozumiałem, że nikt nie będzie w stanie wnieść do programu tego, co chciałbym przekazać. Myślałem nawet o tym, żeby zaangażować ojca, ale szybko zrozumiałem, że taka forma nie jest kompletnie dla niego. Któregoś dnia Beata usiadła i mówi: „Michał, musimy zrobić to sami”. Pracowała przy filmach i programach telewizyjnych, rozpisała na punkty główne moje założenia i nagle okazało się, że to ma ręce i nogi. Nina też była tym zachwycona.

– Dlatego postanowiłeś, że Beata zostanie Twoją agentką?
Michał „Misiek” Koterski:
Beata od roku jest moją menedżerką. Zaczęło się bardzo zabawnie. Mój telefon ciągle dzwonił, co zaczęło mnie męczyć, więc często go wyłączałem lub nie odbierałem. W ciągu jednego dnia potrafił dzwonić z 50 razy. Nie miałem do tego głowy. Nie bardzo potrafię się zorganizować (śmiech). Wtedy przekazałem go w dobre ręce i tak się zaczęło.

– Kiedyś zapraszałam Cię do udziału w jednej z sesji do VIVY!. Zadzwoniłam do Beaty, żeby Cię umówić z ekipą fotograficzną, a Beata powiedziała mi: „Tylko wyślijcie po niego taksówkę, bo jak będzie jechał sam, to nigdy nie wiadomo, gdzie dojedzie”. Ciągle tak z Tobą jest?
Michał „Misiek” Koterski:
O nie! Teraz stałem się już odpowiedzialny i jak się umówię, to przychodzę. Czasem sam nie mogę w to uwierzyć (śmiech).

– Czyli to miłość tak Cię zmieniła.
Michał „Misiek” Koterski:
Poznałem mądrą, silną kobietę, która potrafi mi wytknąć moje błędy i pomóc mi się zmienić.

– To ona także namówiła Cię do udziału w „Jak Oni śpiewają”?
Michał „Misiek” Koterski:
Długo się nad tym zastawiałem. Nie potrafię śpiewać, ale tak naprawdę zawszę marzyłem, by zostać piosenkarzem. Tu mogłem spełnić jedno z moich dziecięcych marzeń. A jednak coraz trudniej było mi to pogodzić z pracą nad autorskim programem. Ojciec mi zawsze mówił, że lepiej zrobić jedną rzecz porządnie niż kilka byle jak. Zrezygnowałem ze śpiewania. Nie było mi wcale łatwo. Wzruszało mnie, że ludziom tak się podobały moje występy, że zatrzymywali mnie na ulicy i gratulowali. Kurczę, to naprawdę super!


– Masz kogoś oprócz Beaty i rodziców, kto Ci doradza i mówi, jak masz budować karierę?
Michał „Misiek” Koterski:
Taką osobą jest dla mnie Kuba Wojewódzki. Kiedy zaproponował mi u siebie pracę, nie mogłem w to uwierzyć. Jeszcze jak mieszkałem w Łodzi, oglądałem jego programy, siedząc na kanapie z kumplami. Był dla nas idolem. Zastanawiałem się, dlaczego zaproponował mi współpracę. A wtedy Kuba powiedział fajną rzecz, że też trafił w swoim życiu na kogoś, kto dał mu szansę rozwinąć skrzydła. Miałem poczucie, że traktuje mnie jak młodszego brata, co zresztą sam Kuba często podkreślał. I potem wydzwaniałem do niego z każdą głupotą. Trochę mnie ten show-biznes na początku przytłoczył i miałem nadzieję, że on mnie będzie ratował z każdej opresji. Kiedy nie odbierał telefonów, nie przyszło mi do głowy, że może jest zajęty. Trochę zachowywałem się jak dziecko, które dostało pluszaka i chce go zagłaskać na śmierć. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałem, że moje oczekiwania są zbyt wygórowane. Mimo to wiem, że mogę na niego liczyć. Kiedyś Michał Figurski powiedział mi, że jeszcze nigdy nie widział, by Kuba był tak wyrozumiały dla kogoś jak dla mnie.

– A co Kuba powiedział po pierwszym odcinku Twojego programu?
Michał „Misiek” Koterski:
Prasa pisała, że jestem chaotyczny, że nie wiadomo, o co mi chodzi. A Kuba powiedział, że mam tak trzymać i żebym tylko bronił tego, o co walczę. Poradził mi, żebym nikogo nie słuchał i robił swoje. Zresztą Kuba nauczył mnie też bardzo ważnej rzeczy. Kiedy zacząłem pracę w POLSACIE, powiedział, że muszę dokładnie wiedzieć, czego chcę, bo wtedy inni będą mnie szanować.

– A jeśli Twój program nie wypali?
Michał „Misiek” Koterski:
Wcale się tego nie boję. Ojciec zawsze mi powtarzał, że w życiu wszystko dzieje się po coś. I tak uważam, że to mój wielki sukces. A najbardziej się cieszę, że tak się sam zmieniłem. Kiedyś wydawało mi się, że wszystko mi się należy. Byłem egoistyczny i o wszystko obwiniałem rodziców. I dopiero niedawno zrozumiałem, że oni są naprawdę wspaniałymi ludźmi i że zawsze byłem dla nich najważniejszy. Pogodziłem się też z tym, że sam odpowiadam za swoje życie i że jeśli mi się nie uda, to nie mogę za to nikogo obwiniać.

– A kim chciałbyś być za pięć lat?
Michał „Misiek” Koterski:
Zawsze tatę pytałem: „Tato, kim chciałbyś, żebym był?”, mówił: „Chciałbym, żebyś był szczęśliwym człowiekiem”. Dziwna mi się wydawała ta odpowiedź. A teraz wiem, że nie ma nic ważniejszego. Trzeba tylko sobie dokładnie określić, czym dla człowieka jest to szczęście i małymi kroczkami się do niego zbliżać. Chciałbym być szczęśliwym człowiekiem.

Rozmawiała Iza Bartosz
Zdjęcia Błażej Żuławski/Good Idea
Stylizacja Zuza Kuczyńska
Fryzury, charakteryzacja Paweł Bik/Artdeco
Produkcja sesji Ewa Kwiatkowska

Podziękowania za wypożyczenie mercedesa dla Toru Kartingowego „Imola”,ul. Puławska 33, Piaseczno.
Podziękowania dla Aeroklubu Warszawskiego, ul. Księżycowa 1, www.aeroklub.waw.pl, za pomoc w realizacji sesji.

Redakcja poleca

REKLAMA