Prostytutka z wyboru

Sprzedawanie ciała za pieniądze słusznie kojarzy się z niewolnictwem, seks-przemytem, wykorzystywaniem, narkomanią. Ale to tylko jedna strona medalu…
/ 15.07.2011 07:51

Sprzedawanie ciała za pieniądze słusznie kojarzy się z niewolnictwem, seks-przemytem, wykorzystywaniem, narkomanią. Ale to tylko jedna strona medalu…

Jeśli bowiem pozostawić te negatywne zjawiska wynikające z działalności przestępczej i wykorzystywania kobiet bez wyboru, jest jeszcze wcale niebagatelna sfera prostytucji dobrowolnej. Ostatnie badania, przeprowadzone przez amerykańską ekonomistkę Jennifer Hafer wskazują wręcz, że coraz więcej wykształconych, zamożnych kobiet interesuje się świadczeniem usług seksualnych. Nie chodzi im o pieniądze, nie są desperatkami - idea erotycznych przygód w roli prostytutki jest dla nich atrakcyjna…

Prostytutki z wyboru oczywiście zwykle mają również prawo wyboru klienta, narzucają własne ograniczenia i warunki, nie wystają na po nocach na ulicach pilnowane przez brutalnego alfonsa, jak to widać w co drugim amerykańskim filmie. Ta profesja przynosi im za to niezależność, poczucie emancypacji, materialnej satysfakcji oraz często pomaga spełnić marzenia, na które w domowej sypialni nigdy miejsca nie było. Bo nie ma co się łudzić, że spontaniczny, anonimowy seks doprawiony nutką tabu i grzechu wyzwalać może daleko gorętsze emocje niż małżeńskie współżycie. A kobiety, wbrew pozorom, też lubią seks i to całkiem niekonwencjonalny…
Kilka prawdziwych przypadków...

 

Profesjonalny seks leczy i wyzwala?

L., dziewczyna do towarzystwa: „Pracuję już rok i dotychczas moje doświadczenia przyniosły mi prawdziwe katharsis - urodziłam się na nowo. Pierwszy raz w życiu stałam się świadoma swojego ciała, zaczęłam je lubić, ba, osiągnęłam pierwsze orgazmy. Seks jest dla mnie terapią i widzę, że leczy też moich klientów, ostatnio zaczęłam nawet pracować dla niepełnosprawnych… Więź, współczucie, bliskość - to coś więcej niż tylko rozkładanie nóg.”
F., praktykantka tantry: „Rozpoczęłam moje nowe powołanie późno, bo po 40-tce. I dopiero wtedy zrozumiałam, że jestem piękna, choć słyszałam to tyle razy wcześniej od partnerów. Ale media nie dawały mi spać spokojnie faworyzując zupełnie inne ciała. Dopiero dając klientom radość z mojej erotycznej energii poczułam się naprawdę pożądana, atrakcyjna, wspaniała. Zapomniałam o . Nauczyłam się też, że szczery uśmiech i ciepło to znacznie więcej niż silikonowe piersi i powiększone usta…”
No właśnie, czyż satysfakcja z bycia wspaniałą pielęgniarką (za pieniądze przecież) czy kochaną przez dzieci nauczycielką (również nie za darmo) jest rzeczywiście czymś zupełnie innym niż dawanie ludziom radości i przyjemności w sferze intymnej? A co jeśli dzielenie się własnym erotyzmem jest naszym ukrytym powołaniem?

 

Społeczeństwo hipokryzji i pogardy

W opinii publicznej „dziwka” jest wciąż wyzwiskiem, a na sprzedające ciało kobiety nasyła się policję i wiesza wszystkie psy. Dyskusja z przedstawicielkami środowiska prostytutek, które domagają się legalizacji, prawa wyboru i możliwości bycia ubezpieczonymi podatnikami bywa często moralnie upokarzająca z racji na argumenty przeciwników.

A tymczasem, rzeczywistość jest taka, że prostytutki z wyboru to często, po cichu, zwykłe członkinie naszego społeczeństwa - sąsiadki, matki, córki, przedsiębiorcy cenniejsi dla ekonomii niż bezrobotne na zasiłku. Do prostytucji nie można nikogo zmuszać ani nawet zachęcać, ale czy można zakazywać, jeśli jest popyt i podaż, a nikomu nie dzieje się krzywda? Czy to może nasze wewnętrzne strachy każą zjawisko potępiać w obawie, że mój partner przecież też mógłby się skusić na płatny seks, gdyby był on łatwiej dostępny i bezpieczny?

Redakcja poleca

REKLAMA