„Kochanek 2 lata obiecywał, że się rozwiedzie. Zostawiłam go, a on postarał się, żebym straciła pracę. Dostał jednak za swoje”

Obiecywał że rozwiedzie się z żoną fot. Adobe Stock
„Miałam już dość ukrywania się i robienia z siebie kobiety do towarzystwa. Tomek się wściekł. Był przekonany, że szybko zmięknę, gdy kupi mi kolejny wisiorek lub obieca weekend w górach tylko we dwoje. Nie tym razem. Byłam tak zła i rozczarowana tym, jak mnie traktuje. Poczułam się w końcu na tyle silna, by zerwać”.
/ 27.06.2022 18:13
Obiecywał że rozwiedzie się z żoną fot. Adobe Stock

Ty draniu. Obsypywałeś mnie biżuterią, mamiłeś obietnicami, a teraz łamiesz mi karierę – wysyczałam wściekła do Tomka, gdy z głupią miną patrzył, jak wracałam z gabinetu szefa z wypowiedzeniem w ręku.
– Przez ciebie jestem na lodzie, tylko dlatego, że z tobą skończyłam. Jesteś żałosny. Milczał, patrząc w podłogę.

Byliśmy razem prawie 2 lata

Choć to „razem” jest trochę na wyrost. Sypialiśmy ze sobą, wyjeżdżaliśmy potajemnie na przedłużone weekendy za miasto, wiecznie ukrywaliśmy się przed otoczeniem. Zmęczył mnie ten układ. Czułam, że zasługuję na coś więcej. Chciałam normalnego związku, rodziny. Mężczyzny, z którym mogę być częściej niż przez kilka wieczorów i jedną czy dwie noce w miesiącu. Tomek zwodził mnie rozwodem.
– Daj mi jeszcze miesiąc, dwa – prosił.
– O wszystkim powiem Dorocie. To nasze małżeństwo przecież praktycznie nie istnieje, rozwiedziemy się lada chwila. Ale z chwili zrobiły się 2 lata. Nie byłam zazdrosna o żonę Tomka. Wiedziałam, że on nic do niej nie czuje, ona podobno też miała kogoś na boku. 

Trudno było im się rozwieść ze względu na majątek. Każde chciało zagarnąć dla siebie jak najwięcej, a wszelkie próby podjęcia tematu kończyły się karczemnymi awanturami. Ale trudno – skoro Tomek chciał być ze mną, powinien umieć coś poświęcić. Nawet jeśli miały to być spore pieniądze. Postawiłam mu w końcu warunek: albo się w końcu rozwiedzie, albo ja odejdę. Od niego oczywiście, nie z pracy. To, że pracowaliśmy w jednej firmie, nie przekładało się na życie prywatne. Przynajmniej nie u mnie. Umiałam oddzielić naszą burzliwą relację od obowiązków zawodowych. Tomek nie był moim szefem. Zajmował w hierarchii firmy wyższe stanowisko niż ja, ale nie podlegałam mu bezpośrednio. Pracowałam w innym dziale, rzetelnie wykonywałam swoje obowiązki, byłam tuż przed obiecywanym awansem. Tomek nie dotrzymał terminu, który dałam mu na złożenie pozwu rozwodowego. Dla mnie to było jednoznaczne z zakończeniem naszego romansu.

Miałam już dość ukrywania się i robienia z siebie kobiety do towarzystwa. Tomek się wściekł. Był przekonany, że jak zwykle moje ultimatum nie jest poważne i bardzo szybko zmięknę, gdy kupi mi kolejny wisiorek albo obieca weekend w górach tylko we dwoje. Tym razem jednak jego sposoby już na mnie nie działały. Byłam tak zła i rozczarowana tym, jak mnie traktuje, że poczułam się w końcu na tyle silna, by zerwać. Wszystkie dobre uczucia ze mnie wyparowały.

Wypowiedzenie spadło na mnie jak grom z jasnego nieba

Znałam Tomka – myślałam, że w gruncie rzeczy jest dobrym człowiekiem i chciałby dla mnie jak najlepiej. A tu taki zwrot akcji.
– To jest zemsta, tak? – spytałam. – Za to, że cię zostawiłam, nie chcę już z tobą sypiać i czekać aż łaskawie uporządkujesz swoje sprawy małżeńskie?! Obiecaliśmy sobie na początku, że nasze życie prywatne nigdy nie będzie rzutowało na pracę. Teraz to już nieaktualne? Bo po raz pierwszy zrobiłam coś nie po twojej myśli?!
– Zastanów się nad tym – powiedział z głupim uśmiechem. – Zależy mi na tobie, byliśmy fantastyczna parą. Przecież się rozwiodę, obiecałem ci to. Jeśli zmienisz zdanie, porozmawiam z twoim szefem. On jeszcze może odwołać tę decyzję. Byłam w szoku. Co za padalec.
– Nie mogę uwierzyć, że poświęciłam 2 lata swojego życia dla takiej kreatury jak ty – wysyczałam, patrząc mu w oczy. Wcisnęłam wypowiedzenie do kieszeni i poszłam do swojego biurka.

Tak naprawdę to byłam w nieciekawej sytuacji

Sama spłacam kredyt mieszkaniowy, do tego połowę swoich oszczędności wpakowałam w samochód, o którym marzyłam od lat. Firma zapłaciła mi za miesięczny okres wypowiedzenia. Zaczęłam w panice szukać nowej pracy. Miałam doświadczenie, referencje, wykształcenie, ale dobrej posady nawet w dużym mieście nie znajdzie się w kilka tygodni. Na to czasem potrzeba kilku miesięcy. Wizja bankructwa stanęła mi przed oczami. Ale nie złamałam się.

W pierwszej kolejności sprzedałam na aukcjach internetowych całą biżuterię, którą przez 2 lata dostałam od Tomka. Wszystkie drogie kolczyki, naszyjniki, pierścionki i bransoletki znalazły szczęśliwe właścicielki. Zarobiłam na tym kilka tysięcy złotych. Nie mogłam już patrzeć ani na te błyskotki, ani na Tomka, a tym bardziej zgodzić się na powrót do niego i jałmużnę w postaci pracy. 

Wiedziałam, że ta nagła likwidacja mojego stanowiska to był jego układ z Michałem, moim szefem. Poprosił go o to, bo myślał, że w ten sposób zatrzyma mnie przy sobie. Michał zgodził się, gdyż sam miał w tym interes. Tomek załatwia zlecenia z firmy swojego brata dla żony Michała. Wszystko to transakcje wiązane. W tym układzie nie miałam szans.

Dłużej nie mogłam czekać, aż trafi mi się świetna oferta

Po dwóch miesiącach na bezrobociu wzięłam, co było. Praca poniżej moich kwalifikacji, pensja o jedną trzecią niższa niż poprzednio, ale nie miałam wyjścia. Musiałam utrzymać płynność finansową. Dostałam pracę w banku, na stanowisku młodszego specjalisty. To miało też swoje zalety: fajne towarzystwo, nowe koleżanki, przyjemną atmosferę. „Jakoś to przetrzymam – pomyślałam. – Przecież będę szukać lepszej pracy”. Minęło pół roku od mojego odejścia, gdy jakoś wiosną zadzwonili do mnie z poprzedniego działu kadr. Poprosili o spotkanie. Pomyślałam, że może brakuje im jakiegoś podpisu w mojej dokumentacji.

Dwa dni później zadzwonił Michał, mój były szef.
– Chciałem się tylko upewnić, czy będziesz – jego głos brzmiał wyjątkowo potulnie. – Wiesz, bardzo mi na tym zależy.
– A co ty masz wspólnego z tym spotkaniem? – spytałam. – Mam się stawić w personalnym, jakieś formalności uzupełnić.
– No, to nie do końca tak… – powiedział z wahaniem. – Ale to nie jest sprawa na telefon. Jak przyjdziesz, to pogadamy. Gdy tylko przyjechałam, Michał, speszony jak dziecko przyłapane na psotach, wręczył mi wydrukowaną ofertę pracy. – Chciałbym cię za to wszystko przeprosić – zaczął z głupią miną. – Już kiedy podpisywałem to twoje wypowiedzenie, czułem, że robię źle. To było nie w porządku wobec ciebie, ale też szkodliwe dla naszego działu. Bardzo cię potrzebujemy. Tylko chciałbym, żebyś mnie zrozumiała. Tomek mi groził. Coś tam na mnie miał. Powiedział, że jak tego nie podpiszę, to wylecę z pracy. Wiesz, on miał dobre układy z zarządem. Na szczęście do czasu…
– Jak to do czasu? – zapytałam.
– On już u nas nie pracuje – ożywił się Michał. – Gdyby nadal tu był, nie proponowałbym ci powrotu. Przecież wiem, że kręciliście ze sobą. Tomek został zwolniony w zeszłym miesiącu. Oficjalny komunikat mówił, że „chce kontynuować karierę poza strukturami firmy”. Nieoficjalnie wszyscy wiedzą, że podpadł prezesowi. Miał fatalne wyniki za ostatnie półrocze. Nie zgodził się na obniżenie pensji, to szef go wyrzucił. I bardzo dobrze.

Przystałam na powrót, ale na moich warunkach

Podwyżka o 20% i wydłużenie okresu wypowiedzenia do trzech miesięcy. Michał wszystko to dla mnie wynegocjował. A Tomek dosłownie wpadł w szał, gdy dowiedział się, że wróciłam. Koleżanka mówiła mi, że spotkała go któregoś dnia na ulicy i nie mogła odmówić sobie podzielenia się z nim tą wieścią.

Cóż, teraz rzeczywiście musi mu być ciężko, i to nie tylko z mojego powodu. Podobno jego żona w końcu sama wystąpiła o rozwód, zatrudniła świetnych prawników i zamierza go puścić w skarpetkach.

Czytaj także:
„Chciałam zostawić córeczkę w oknie życia. Owinęłam ją w koc, zaniosłam, położyłam... i wtedy ona zaczęła głośno płakać”
„Przez niego straciłam wszystkie swoje oszczędności. Uwierzyłam, że się ze mną ożeni i to uśpiło moją czujność”
„Ożeniłem się z nią tylko dlatego, że była w ciąży. Bardziej niż nasz syn, obchodziły ją koleżanki. Wytrzymałem 2 lata”

Redakcja poleca

REKLAMA