Z życia wzięte - prawdziwa historia o randkach w ciemno

Z życia wzięte fot. Fotolia
Moja przyjaciółka wciąż próbowała mnie swatać. Coś okropnego!
/ 15.10.2014 06:58
Z życia wzięte fot. Fotolia
Klaudia zadzwoniła w czwartek wieczorem. Nim się odezwała, byłam pewna, że chce rozmawiać o weekendzie. I o spotkaniu z „wyjątkowym, absolutnie cudownym facetem, który jest przeznaczony wyłącznie dla mnie”. Jak zawsze zresztą… Wręcz stawała na głowie, by ta propozycja pojawiła się niby to mimochodem.
– To ognisko wyskoczyło w ostatniej chwili! – trajkotała do słuchawki. – Wiesz, jak nie lubię takich zrywów, znowu muszę zorganizować opiekę do Kacperka...

Narzekała, ale i tak byłam pewna, że cieszy ją kolejne wyjście bez dziecka. Zaszła w ciążę zaraz po studiach, nawet nie zdążyła pójść do pracy. Wkopała się w pieluchy na trzy lata. Nie żałowała, choć było to zdecydowanie męczące. Michał co dzień wychodził do biura, a ona zostawała w czterech ścianach z małym dzieckiem. Nie zazdrościłam jej tej sytuacji, zwłaszcza że wiedziałam, że w gruncie rzeczy jest szczęśliwa.

Klaudię i Michała połączyła prawdziwa miłość, a Kacperek to idealne dziecko. Grzeczne, spokojne i słodkie. Gdy na nich patrzyłam, robiło mi się ciepło na sercu. Sama też już chciałam założyć rodzinę, ale przecież do tego potrzeba drugiego człowieka. Ja nie miałam szczęścia w szukaniu. Brzydka nie byłam, głupia też nie, zarabiałam na swoje utrzymanie, a mimo to na randce nie byłam od wieków. Nie miałam na to czasu! Gdy pewnego dnia powiedziałam o tym Klaudii, ta popatrzyła na mnie z błyskiem w oku:
– Zostaw to mnie! Ja mam czas!
Zostawiłam – dla świętego spokoju. I to był błąd. Od tamtej pory przyjaciółka przynajmniej raz w miesiącu organizowała mi jakieś randki w ciemno. Zazwyczaj kończyły się katastrofą, dlatego bałam się, że i teraz coś dla mnie szykuje. „Muszę się jakoś z tego wykręcić” – myślałam gorączkowo.

Ledwo słuchałam trajkotania Klaudii, rozpamiętując ostatnią randkową wtopę, gdy usłyszałam jej podniesiony głos.
– Halo?! Jesteś tam?! Słuchasz mnie?
– Tak, tak, oczywiście – odparłam machinalnie, wracając do rzeczywistości.
– To co, przyjedziesz? – spytała. Przełknęłam ślinę. Gdzie przyjadę? Kiedy przestały do mnie docierać jej słowa? Chyba na samym początku, przy organizowaniu opieki dla Kacperka…Skoro pyta, czy przyjadę, to widać teściowa jej odmówiła. A więc tym razem nie chodzi o randkę, tylko o opiekę.
– Naturalnie, że przyjadę – odparłam.
– To w sobotę o osiemnastej – rzuciła uradowana Klaudia i rozłączyła się.
Uff, dobrze, że tym razem nie próbowała mnie w coś wrobić! Ostatnie zaaranżowane przez nią spotkanie z „super-ciachem” należało do wyjątkowo nieudanych. Wróciłam do niego pamięcią…

Klaudia zapewniała, że to inteligentny facet, bo jej mąż tylko z takimi pracuje.
– Elokwentny, wykształcony, ma mieszkanie w centrum – zachwalała. Jak zwykle zaczęłam się bronić:
– Ale ja wcale nie potrzebuję…
– To tylko spotkanie – przerwała mi. – Może się uda, a jak nie, to trudno.

Umówiła nas w modnej kawiarni. Mieliśmy rozpoznać się – banalnie – po czerwonej róży. Gdy dwa dni później weszłam do lokalu, już na mnie czekał. Po błysku w oczach widziałam, że zrobiłam na nim wrażenie. I to jeszcze zanim cokolwiek powiedziałam! On natomiast… spocony, wycierający twarz chusteczką we wzorki ze słoniami, z dużą nadwagą i w przykrótkich spodniach. A potem było już tylko gorzej. Spod stolika wyciągnął czekoladki.
– Dla najpiękniejszej – rzucił patetycznie, wręczając mi je i cmokając w dłoń. Jego ślina została na mojej skórze. Wpatrywał się we mnie maślanym wzrokiem, natomiast ja rzucałam gromy. Próbowałam zacząć dyskusję o książkach – zbył ją po pierwszym zdaniu.
– Szkoda czasu na czytanie. Z kobietą można przecież robić dużo ciekawsze rzeczy! – zarechotał obrzydliwie. Wzdrygnęłam się na samą myśl…

Zamówiliśmy napoje. Mój rycerz od razu zastrzegł, że w ramach równouprawnienia każdy płaci za siebie. Jego dłoń leżała już niebezpiecznie blisko mojej.
– Co za niespodzianka! – nagle obok naszego stolika wyrosła jakaś starsza pani.
– Umówiłam się z Krysią na kawę, a tu proszę! Nie masz nic przeciwko temu, byśmy się przysiadły? Mamie się nie odmawia.

Przez całą randkę obie panie nie spuszczały ze mnie wzroku. Lustrowały każdą część mojego ciała, odnotowywały każdy gest. Zamiast rozmawiać z mężczyzną, odpowiadałam na pytania jego matki. Skąd jestem? Dokąd zmierzam? Ile dzieci zamierzamy mieć? Przy tym ostatnim pytaniu aż się zakrztusiłam. A gdy przyszło do płacenia rachunku, okazało się, że skoro dysponuję całą stówą, będzie wygodniej, jak zapłacę sama. Oczywiście nigdy więcej nie spotkałam się z tym panem. Nie jestem ani szalona, ani aż tak zdesperowana... Zresztą po tym doświadczeniu w ogóle przestałam mieć ochotę na jakiekolwiek randki. Postanowiłam, że już nigdy więcej nie dam się na coś takiego namówić.
W sobotę wieczorem (już ciemność nastała) zdyszana stanęłam przed blokiem Klaudii. Spóźniłam się. Poprzedniego dnia szef zlecił mi milion raportów, które musiały być skończone na poniedziałek. Zwykle nie zabieram pracy na weekend do domu, ale sytuacja była wyjątkowa. Siedziałam więc nad nimi i od razu zapomniałam, która jest godzina. W dodatku na trasie, którą zwykle jeżdżę, zdarzyła się jakaś stłuczka, więc przez godzinę stałam w korku… Oczywiście, wybiegając z domu, zapomniałam komórki. Klaudia na pewno jest wkurzona!

Zdziwiłam się trochę, bo na parkingu nie było auta przyjaciółki. Czyżby już wyjechała na imprezę? Niemożliwe, musi czekać na mnie z powodu Kacperka! Do bloku weszłam z jakimiś ludźmi. Wjechałam na piętro. Nacisnęłam dzwonek. Cisza. Nacisnęłam jeszcze raz. Otworzył mi wysoki szatyn w kraciastej koszuli, który warknął:
– Co jest? Pali się czy co?!
Zerknęłam na numer mieszkania. Nie pomyliłam się. Tu mieszka Klaudia.
– Ja do Kacperka… – wyjąkałam, bo facet patrzył na mnie wyczekująco. – Miałam się nim dzisiaj zająć.
– Pani? Przecież to mnie najęli do opieki! Co to za historia? – zdziwił się.
– Aha, w takim razie… Hm, to ja może sobie pójdę – rzuciłam zmieszana, gdy dobiegł mnie tupot małych stópek.
– Ciocia Agata! – Kacperek wskoczył mi w ramiona. – Pobawisz się ze mną? Mam nową kolejkę od tatusia!
I pociągnął mnie do swojego pokoju.

Nieznajomy poszedł za nami.
– Pani Agata? – powiedział już innym tonem. – Przepraszam, nie wiedziałem… Klaudia czekała na panią, potem próbowała się dodzwonić, ale nikt nie odbierał telefonu… Była pewna, że zrezygnowała pani z ogniska, więc…
– Jak to, zrezygnowałam z ogniska? – przerwałam mu. – Przecież ja się nigdzie nie wybierałam! Miałam się dziś opiekować Kacperkiem! Klaudia mnie o to prosiła. Nie rozumiem, co pan w ogóle…
– Rafał jestem – przedstawił się machinalnie. – Jestem kolegą Michała, pracujemy w tej samej firmie, wprawdzie od niedawna, ale zżyliśmy się. O ile wiem, to pani miała jechać na ognisko z nimi i z…
Tu przerwał.
–… i z kim? – wreszcie dotarło do mnie, że źle zrozumiałam przyjaciółkę. – To ona znowu chciała mnie swatać?!
Rafał roześmiał się.
– Ciebie też? Mnie ostatnio swatała z zaprzyjaźnioną kosmetyczką. Mówię ci, ta randka to był jakiś totalny odlot!

Nim się obejrzeliśmy, już oboje siedzieliśmy razem z Kacperkiem na podłodze. Malec bawił się kolejką, a my opowiadaliśmy sobie o nieudanych randkach organizowanych dla nas przez Klaudię. Zaśmiewaliśmy się przy tym do łez. Po godzinie odkryliśmy, że Kacperek zasnął na podłodze z wagonikiem w ręce, a my opróżniliśmy butelkę wina z barku. Rafał położył malca do łóżka. Jaki to był cudny widok! Dorosły mężczyzna z rozczuleniem w oczach – i ten aniołek. Aż się wzruszyłam… Przenieśliśmy się do salonu. Rafał przyniósł kolejną butelkę.
– Należy nam się! Za te straty moralne, które ponieśliśmy podczas randek!

Dawno tak się nie bawiłam. I nie wiem, czy to wino zrobiło swoje, ale na kanapie siedzieliśmy coraz bliżej siebie. W pewnym momencie zorientowałam się, że głowę położyłam na ramieniu Rafała, a on nawija na palce moje włosy. Nie miałam nic przeciwko temu! Chciałam, aby taki stan trwał wiecznie. Musieliśmy przysnąć, tak w siebie wtuleni. Zbudził nas dopiero śmiech Klaudii.
– Proszę, proszę! Ale z was opiekunki! – patrzyła na nas rozbawiona. – Wracamy do domu, a tu ślady po libacji, wprawdzie dziecko śpi, ale ci dwoje…
Chciałam odskoczyć od Rafała, przestraszona, że zrobiłam coś niestosownego, ale on nie wypuszczał mnie z ramion.
– Chyba wreszcie udała nam się randka w ciemno – stwierdził z uśmiechem.
– Ja myślę! – rzuciła pewnym tonem Klaudia. – Kiedyś to musiało się stać!

Rok później Klaudia i Michał byli świadkami na naszym ślubie. A dziś już mamy duży, wygodny, własny dom…

Agata., lat 30

Redakcja poleca

REKLAMA