„Gdy zostawił mnie mąż, myślałam o powrocie do eks. Okazało się że jest teraz bezdomnym alkoholikiem”

załamana młoda kobieta z telefonem fot. Adobe Stock
„To było pasmo nieszczęść - zostawił mnie mąż, straciłam pracę, w rodzinie same konflikty... Spotkałam się z ukochanym z dawnych lat. Okazało się, że wylądował na samym dnie. Teraz byłam przerażona, bo robił mi kiedyś rozbierane fotki”.
/ 09.12.2021 10:42
załamana młoda kobieta z telefonem fot. Adobe Stock

Bardzo lubiłam pracę w prowadzonym przez siostrę mojej mamy salonie fryzjerskim. Jednak pierwsza środa czerwca okazała się… feralna. Rano zjawiła się u nas żona miejscowego mecenasa, która chyba jeszcze nigdy nie była zadowolona ze swojej fryzury (nie wiem, dlaczego wciąż do nas przychodziła). No i oczywiście, jak zwykle, zaczęła narzekać na zrobione przeze mnie pasemka. Ponoć kolor wyszedł nie taki, jak chciała, chociaż przecież wcześniej ustaliłyśmy wszystkie detale.

Praca w salonie fryzjerskim czasem była niewdzięczna...

– Czasem bywa, że kolor nie wychodzi idealnie taki, jak zamierzałyśmy, ale…
– Wyszedł fatalnie! – weszła mi w słowo mecenasowa i dodała, że powinna w ogóle nie zapłacić.
– Obawiam się, że to nie wchodzi w grę – odparłam lodowatym tonem, a krzątająca się po zakładzie Majka posłała mi pełne współczucia spojrzenie.
Co za wredny babsztyl! Za każdym razem, kiedy ją widzę, mam ochotę zmienić pracę – rzuciła koleżanka, kiedy zostałyśmy same.
– Dawno temu przestałam się nią przejmować – uśmiechnęłam się kwaśno. – Wypijemy kawę? – zaproponowałam.
– Jasne, mam chwilę – zgodziła się Majka i już po chwili rozkoszowałyśmy się smakiem małej czarnej.

Niestety, długo nie cieszyłyśmy się spokojem – nie minęło nawet pięć minut, gdy nagle poczułam zapach dymu. Majka też, więc zerwałyśmy się obie niemal jednocześnie i pobiegłyśmy na zaplecze, skąd dochodził swąd. A tam... paliły się poukładane jeden na drugim kartony z akcesoriami fryzjerskimi! Majka stała sparaliżowana strachem.

Na szczęście ja zachowałam trzeźwość umysłu i wykręciłam numer straży pożarnej. Nie mają daleko, więc byli na miejscu już po pięciu minutach. Ale choć udało im się sprawnie ugasić pożar, który na dobre jeszcze się nie rozszalał, to i tak lokal nadawał się do remontu. Wiedziałam, że wiele w tym miesiącu nie zarobię... W dodatku siostra mamy miała pretensje do mnie! I co z tego, że strażacy tłumaczyli, że na tyłach lokalu doszło do zwarcia instalacji elektrycznej, ciotka i tak uważała, że nie dopilnowałam jej interesu!

Tamten dzień był początkiem kłopotów...

– Chyba będę musiała zmienić pracę – zwierzyłam się kilka dni później Majce. Zaczęłam się nawet rozglądać za czymś nowym, ale choć miałam już doświadczenie, a w okolicy nie brakowało salonów fryzjerskich, nie mogłam niczego znaleźć.

Tymczasem stosunki z ciotką Aliną znacznie się ochłodziły – kobieta wciąż obwiniała mnie o wybuch pożaru i zaznaczyła, że będę musiała dołożyć się do kosztów remontu.

– Przecież dostanie ciocia odszkodowanie! Poza tym to nie moja wina, że instalacja była wadliwa! – krzyknęłam, kiedy starsza pani po raz kolejny zadzwoniła do mnie z pretensjami.

I tak się tym zdenerwowałam, że następnego dnia złożyłam wymówienie. Wieczorem całkiem się rozsypałam – z kieliszkiem czerwonego wina w ręku siedziałam w ciemnym mieszkaniu i chlipałam w chusteczkę. Bo rzeczywiście ostatnio nic mi się nie układało – najpierw odszedł ode mnie mąż, później mój ukochany kot wyzionął ducha (miał już swoje lata), a teraz jeszcze ta sprawa z ciotką Aliną. Rozumiałam, że zbliżająca się do siedemdziesiątki kobieta może już mieć związane z wiekiem fiksacje, ale żeby oskarżać mnie o coś takiego?

Za oknem ktoś zatrąbił, więc wyjrzałam na ulicę. Z zaparkowanego na chodniku przed moją kamienicą samochodu wysiadła jakaś para, wysoki, elegancko ubrany mężczyzna objął swoją towarzyszkę ramieniem i powiedział jej coś na ucho. Przyglądając się nieznajomym, poczułam się strasznie samotna i znowu prawie się popłakałam, gdy w przedpokoju odezwał się dźwięk telefonu.

– Halo? – kiedy podniosłam słuchawkę, nikt się nie odezwał. – Halo?! – powtórzyłam poirytowanym tonem i dopiero wtedy jakiś męski głos zapytał, czy rozmawia z Barbarą. – Przy telefonie. A kto mówi? – zapytałam.
– Basia? Tu Antek, nie poznajesz? – usłyszałam i wybuchłam śmiechem.
– Antek? Cześć, co u ciebie? Nie widzieliśmy się ze sto lat. Tak nagle sobie o mnie przypomniałeś?
– Sama wiesz, jak szybko czas leci – powiedział i zaczął coś opowiadać o pracy na niemieckich budowach.
– Czyli jesteś w Niemczech? – spytałam.
– No nie, już nie. Wróciłem do kraju, mieszkam w Grudziądzu.
– U rodziców?
– Chwilowo. Mam problemy z rozwodem i z kasą krucho. Ale pewnie niedługo stanę na nogi, przeniosę się z powrotem do Bydgoszczy, na stare śmieci. Słyszałem, że dobrze ci się wiedzie. Pracujesz, wyremontowałaś mieszkanie po matce…
– Nie narzekam – powiedziałam, nie wdając się w szczegóły.

Prawda była taka, że nie czułam się ostatnio zbyt szczęśliwa, ale nie będę się przecież zwierzać komuś, kogo nie widziałam ponad dwanaście lat. Kiedyś byliśmy ze sobą blisko – Antek był moim facetem, jeszcze zanim poznałam męża. „Ale to stare dzieje” – pomyślałam, tymczasem on powiedział, że musimy się spotkać.
– Jasne, byłoby miło – zgodziłam się. Obiecał, że jeszcze zadzwoni. Kiedy się rozłączył, usiadłam w fotelu i oddałam się wspomnieniom...

Byłam kiedyś w Antku szaleńczo zakochana

Antka poznałam, będąc niespełna dwudziestoletnią dziewczyną. Miał wtedy stary motocykl, którym jeździliśmy nad pobliską rzekę i powtarzał, że zostanie kiedyś sławnym fotografem. Zrobił mi w tamtych czasach mnóstwo zdjęć – na kilku pozowałam bez stanika, czego później bardzo się wstydziłam. Jednak fotki wyszły wyjątkowo ładne i do tej pory trzymam jej w pudełku po butach upchniętym w garderobie. Nie pokazałam ich nawet mężowi, ale sama czasem je oglądam. Miło powspominać szalone, młode lata...

Tamtego wieczoru długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o Antonim i naszym krótkim związku. O jego żarliwych zapewnieniach o dozgonnej miłości do mnie, seksie w opuszczonym, przeznaczonym do rozbiórki domu nad rzeką i nagłym wyjeździe Antka do Niemiec. Nawet się wtedy nie pożegnał. Dopiero kilka tygodni później napisał do mnie list, w którym przepraszał za swoje zniknięcie i obiecywał wspólną przyszłość. „Zarobię i przyjadę po ciebie!” – pisał.

Czekałam ponad dwa lata, ale on się nie odezwał. I teraz, po tak długim czasie, nagle sobie o mnie przypomniał? „Może to przeznaczenie? Może po ostatnich nieudanych latach los ma dla mnie niespodziankę?” – zastanawiałam się przez kolejne dni.

Tymczasem Antek dzwonił do mnie co wieczór i obiecywał rychłe spotkanie

W końcu umówiliśmy się w „Karafce”. W kawiarni zjawiłam się przed czasem. Ubrana w czerwoną sukienkę, wymalowana i pachnąca. Wkrótce zobaczyłam go w drzwiach i zaniemówiłam... To już nie był wysoki, szczupły chłopak, którego kiedyś znałam. Teraz to wyraźnie pijany, zaniedbany typ z wylewającym się zza kraciastej koszuli piwnym brzuchem.

– Baśka! Kopę lat! – chwiejnym krokiem ruszył w moją stronę. – Słuchaj, postawisz mi piwo? Bo z kasą u mnie krucho... – rzucił i zwalił się na krzesło obok. – To co tam słychać? Rozwiodłaś się? I dobrze, może do siebie wrócimy? – rzucił i prosto z mostu zapytał, czy mógłby się u mnie zatrzymać. – Miałem przekimać u kumpla, ale skoro się spotkaliśmy… To jak? Powspominamy stare czasy, napijemy się...

Antoni łapczywym wzrokiem zerknął na trzymany przeze mnie kieliszek wina. Siedział przede mną zniszczony życiem, bezdomny alkoholik...
– Przepraszam cię, ale coś mi wypadło i muszę lecieć – powiedziałam.

Postanowiłam po prostu uciec

Antek coś tam za mną krzyczał, ale już nie słuchałam, tylko w pośpiechu opuściłam „Karafkę” i biegiem ruszyłam wzdłuż wąskiej uliczki, którą nigdy wcześniej nie szłam. I nagle zauważyłam kartkę: „Szukamy fryzjerki!”. Wisiała w witrynie elegancko wyglądającego salonu i pomyślałam, że to przeznaczenie. Tyle że los zamiast faceta zesłał mi… pracę.

Rzeczywiście, sympatyczna, młoda szefowa zatrudniła mnie już po krótkiej rozmowie. Pomyślałam, że jesteśmy z Antkiem kwita. Kiedyś mnie wystawił, ale teraz poniekąd pomógł znaleźć nową fuchę. Szkoda tylko, że tak się rozpił. Ale to już nie mój problem. Jeśli będę mogła jakoś mu pomóc, zrobię to. Ale powrót do kogoś takiego? Nigdy w życiu!

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Zakochałam się w zajętym mężczyźnie. Walczyłam o niego 10 lat
W internecie poznałam swój ideał, ale on nie chce się spotkać
Była dziewczyna niszczyła wszystkie moje związki
Mój 32-letni syn nie umie po sobie sprzątać ani ugotować makaronu

Redakcja poleca

REKLAMA