„Miał być związek z bogiem seksu, jest trójkąt z eks. Nie jestem ani świętą, ani wariatką, by znosić takie traktowanie”

Problemy z eks fot. Adobe Stock
Czy faceci są tak durni? Głaskani merdają ogonem, zupełnie jakby nic złego się nie stało… Chętnie postawiłabym sprawy na ostrzu noża, nie przeczę, ale wydaje mi się, że wtedy osiągnęłabym jedynie jakieś piekielne odwrócenie ról.
/ 05.11.2020 06:44
Problemy z eks fot. Adobe Stock

Jak długo może ciągnąć się za facetem cień „byłej”? Rozumiem jeszcze, gdyby mieli dzieci: wtedy łączą ich wspólne sprawy, przynajmniej póki potomstwo się nie usamodzielni. Jakieś alimenty, decyzje, kłopoty, podziały majątku czy wpływów – trudno tak do końca się rozdzielić, trzeba ze sobą rozmawiać, współpracować. Dla dobra dzieci. Ale Jarek nie jest w takiej sytuacji!

Kiedy go poznałam, lizał jeszcze rany po poprzednim związku; widać było zgliszcza po rozstaniu. Choćby kompletnie ogołocone z mebli i sprzętów mieszkanie, z którego Aśka (tak ma na imię ta zmora) wyniosła dosłownie wszystko, co dało się wymontować. Tylko ścian nie mogła posiąść, bo mieszkanie było Jarka.. Gdy Aśka tam zamieszkała, zarządziła generalny remont i urządziła wszystko po swojemu. Niby płacili wspólnie za zmianę podłogi, roboty, nowe graty, ale to ona podejmowała decyzje, jeździła po sklepach, załatwiała transporty i fachowców, i – jak się później okazało – wszystkie faktury brała na swoje nazwisko.

Gdy po niecałych dwóch latach związek runął, okazała dowody, że należy jej się kasa za caluśkie wyposażenie. Jarek nie miał gotówki, więc po prostu wszystko, co razem kupili, wywiozła. Policzyła mu także za rzeczy, których wywieźć nie mogła, a na które również miała rachunki. Ceramika w łazience, farby, klepki…Odgrażając się sądami, zażądała zwrotu sum, które rzekomo samodzielnie wyłożyła. Nie walczył z nią, zresztą nie miał szans.
– Za naiwność się płaci – kwitował tę przygodę ze spokojem.

To Aśka od niego odeszła. Niby znalazła innego, lecz tak naprawdę chyba była na Jarka wściekła. Czemu? Ano temu, że nie palił się do żeniaczki. Tak! Okazuje się, że wbrew modom na niezależność, wolność i emancypację, współczesnym panienkom zależy na ślubie równie mocno jak ich prababciom. Może nie wszystkim, ale Aśce na pewno zależało. Jednak im bardziej wierciła Jarkowi o to dziurę w brzuchu, tym bardziej on się migał. Żeby mu zrobić na złość, znalazła sobie fajniejszego. Nie, żeby ten drugi od razu kupował pierścionek z brylantem. 

Chyba raczej chodziło o zasadę

A może Asia zagrała va banque – może to miał być taki sprawdzian? Może uznała, że porzucony Jarek wróci do rozumu, pogna za nią, nie pozwoli odejść, padnie na kolana i sfinalizuje wreszcie związek przed ołtarzem. A ten, zamiast zrobić wszystko to, co powyżej, uznał, że skoro laska zapragnęła innego – to droga wolna! – Lepiej niech spada teraz, niż gdyby miała mnie zdradzić za kilka lat – tak mi to wyjaśnił.

Nie pobiegł zatem za Asią, nie wybił zębów rywalowi, tylko zrobił to, co czasem robią faceci, gdy sytuacja ich przerośnie: wyjechał w dłuższą delegację, zaszył się gdzieś z dala od całego zgiełku i czekał na rozwój wydarzeń. Nie spodobało się to Asi ani trochę. Wyniosła się zatem z jego domu z calutkim dobytkiem i zapłonęła do porzuconego lubego gwałtowną nienawiścią.

Wielką jak pożar lasu i równie groźną. Jarek wrócił, zamieszkał w pustym mieszkaniu i w ratach spłacał Aśce haracz po wspólnym życiu. Popadł w melancholię i rutynę. Praca – dom – praca – dom. Jakiś czas funkcjonował w takim mechanicznym rytmie. Czasem wracały do niego groźby, które Aśka wysyczała, oddając mu klucze:
– Beze mnie jesteś nikim. Zrobię tak, że wszyscy się od ciebie odwrócą. Pożałujesz, że mnie w ogóle spotkałeś!

Rzeczywiście z dużą konsekwencją robiła mu wśród wspólnych znajomych najczarniejszy PR. Sama odeszła, fakt, ale przecież tylko dlatego, że Jarosław był draniem. Zero dojrzałości. Brak perspektyw. Żadnej stabilizacji. Zbytnie upodobanie do delegacji. Ile miała jeszcze czekać na ten pierścionek zaręczynowy?

Żeby choć zarabiał jak człowiek, ale też nie! Za wszystko płaciła sama; ma dowody, rachunki. Na szczęście przejrzała na oczy, a on niech teraz zgnije w samotności, w tych pustych czterech ścianach. Bo kto by takiego zechciał! Zresztą na nic lepszego nie zasługuje. Niestety, ta słodka wizja się nie ziściła, bo właśnie wtedy na scenę wkroczyłam ja. I porzuconego Jarka, no cóż, zechciałam…


W ciepły majowy wieczór siedziałam w miłym kawiarnianym ogródku, niedaleko największego parku w naszym mieście. Piłam malinową herbatę, coś czytałam, wiał lekki wiaterek, było leniwie i słodko. W powietrzu najpiękniej pachniało rozbuchaną wiosną. Scenografia jak z bajki.
– Cześć, Dorka! – usłyszałam nagle radosny głos. Do stolika zbliżał się Artek, kumpel z poprzedniej pracy. Nie widziałam go od dawna, więc ucieszyłam się szczerze, bo zawsze się lubiliśmy. Nie był sam.
– Poznajcie się, to Jarek, mój kompan do szachów – przedstawił swego towarzysza. „O rany, ale przystojniak!” – pomyślałam, podając mu rękę.

Przede mną stał mój ideał faceta, no przynajmniej od tej fizycznej strony: piękny, zmysłowy i kuszący. Jak to czasem mówią: niezłe ciacho. Wysoki, szczupły, od razu widać, że wysportowany. Cudowna linia ramion, wąskie biodra. I ta twarz jak z przedwojennego romansu…

Wyraziste rysy, ciemne włosy, stalowe, intrygujące oczy. Naprawdę mnie zachwycił. Gawędziłam sobie niewinnie z Artkiem, ale przez głowę cały czas przebiegały mi myśli, że byłoby miło poznać bliżej tego Jarka. On sam w tym czasie gapił się na mnie niczym sroka w gnat. O, błogosławiona wiosno z ciepłymi dniami, dzięki którym miałam na sobie ponętną sukienkę sięgającą kolan! Co jak co, ale łydki mam pierwsza klasa.

Wysunęłam je spod stolika, wdzięcznie założyłam nogę na nogę. „Niech się gapi – myślałam, udając że całkowicie pochłania mnie pogawędka z kumplem. Zaklinałam rzeczywistość: „Niech się zapatrzy do imentu! Niech mu się te łydki śnią po nocach!”. Czary-mary i… udało się!

Porozumieliśmy się chyba mową ciała, drobnymi gestami, a może dopomógł pachnący, oszałamiający maj. Jarek patrzył we mnie jak w święty obrazek, a ja eksponowałam nadgarstki i sugestywnie odgarniałam włosy. Wreszcie nawet Artek poczuł, że coś wisi w powietrzu. Uśmiechnął się pod nosem, zerknął na mnie, potem na Jarka, i kilka minut później rycersko zszedł z placu boju.
– Zrobiło się późno, a mnie się przypomniało, że mam dziś kran do naprawienia – oznajmił nam nagle wesolutko.

Przepraszam, zostawię was samych. Opiekuj się Dorotką – mrugnął do Jarka. – Koniecznie musimy się zdzwonić, umówić na dłuższe plotki, napić jakiegoś piwa – to rzucił do mnie, zawinął się i zniknął. Wreszcie zostaliśmy sami. Kilka godzin później przewracałam się w pościeli niczym szalona nastolatka. „Chyba spotkałam faceta, w którym mogę się zakochać” – wystukałam SMS-a do najlepszej przyjaciółki, choć było już dobrze po północy. Ela natychmiast zadzwoniła: – Mów!

Kolejne tygodnie wspominam jako cudowny czas 

Zakochać się wiosną w przystojnym, inteligentnym, fajnym mężczyźnie… Czy można chcieć więcej? Biegaliśmy na randki, piliśmy wino, zrywaliśmy kwiaty i zarywaliśmy noce; przesiadywaliśmy w małych kawiarenkach, jeździliśmy na rowerach, pisaliśmy czułe maile i SMS-y w godzinach pracy. Poznawaliśmy się. Byłam w siódmym niebie. Jeszcze przed wakacjami wylądowałam u niego w domu.
– Dopiero się tu sprowadziłeś? – spytałam na widok pustych pomieszczeń i drutów wystających z sufitu zamiast lamp.
– A nie, mieszkam tu od dwóch lat – odparł i wtedy właśnie po raz pierwszy usłyszałam o Asi.
To była oszczędna relacja, kilka suchych faktów. Choć to może dziecinne, poczułam ukłucie, że mój ukochany miał jakąś „ją” – i że z nią mieszkał, żył, może jeszcze to wspomina. „Było, minęło – upomniałam samą siebie. – Teraz jest ze mną, nie zajmujmy się przeszłością”. Nie przewidziałam, że ta przeszłość może sama się narzucać.

Nasz związek kwitł w najlepsze i przyszła też pora na to, aby wyjść razem między ludzi. Szybko odkryłam, jak pełno na tej drodze raf… Przede wszystkim – na niektórych spotkaniach była także Aśka. Występowała solo.

Przedstawiono nas sobie, to oczywiste, starałam się jej jednak unikać. Jarek też, na szczęście, nie wdawał się z nią w szczególnie ożywione pogawędki. Ot, co najwyżej wymieniali kilka obojętnych zdań. Czasem mnie zaczepiała. Niby to w żartach, niby to życzliwie, ale potrafiła rzucić jakiś krzywy komentarz, w rodzaju:
– Ja z nim nie mogłam wytrzymać, może ty dasz radę.

Ignorowałam to. Podobnie jak fakt, że niemal wszystkie ich wspólne znajome patrzyły na mnie jak na raroga. Mężczyźni nie – oni zachowywali się co najwyżej powściągliwie, raczej nie wrogo. Z kobietami było gorzej. Niechętne spojrzenia, ironiczne uśmieszki… A przecież nic złego im nie zrobiłam, nawet ich nie znałam! Gdybym chociaż odbiła tej całej Asieńce Jarka, wtedy mogłyby mnie nie lubić. Ale tak za nic dostawać po uszach? Nie było to przyjemne.

Wreszcie na sporej imprezie w klubie, czyichś hucznych urodzinach, podeszła do mnie nieco zawiana niewiasta i bez ogródek zapytała, czy wiem, jaki z Jarosława potwór.
– Słucham? Co ty mówisz? – wydawało mi się, że śnię. Ale nie, dziwna persona, leciutko bełkocząc, zaczęła rozwodzić się nad tym, jak fatalnie Jarek potraktował poprzednią partnerkę:
– Ona tak się starała, ładnych kilka lat to trwało, a ten co? Drwił z niej, wyśmiewał, że pochodzi z małego miasta i słoma jej z butów wyłazi, choć przecież skończyła studia z wyróżnieniem. Zazdrosny był, że więcej od niego zarabia. Nie traktował poważnie. No to w końcu rzuciła drania, słusznie zresztą – wyrzucała z siebie jak karabin maszynowy.
– Ale czemu mi to mówisz? – wtrąciłam w końcu.
– No jak to? Ostrzegam cię! Kobiety powinny trzymać się razem, inaczej faceci nas zniszczą! – odpowiedziała hardo.
– Zupełnie cię nie rozumiem, przepraszam – próbowałam ominąć ją i zakończyć niezręczny incydent, ale złapała mnie silnym chwytem za ramię i zatrzymała.
– Rzuć go, póki czas! – zionęła mi w nos alkoholowym odorem.
– Nie mam zamiaru! – wyrwałam się babie i uciekłam. Potem odnalazłam Jarka i nakłoniłam, abyśmy prędko wyszli. Byłam wzburzona.
– Nie chcę cię urazić, ale twoje towarzystwo obsmarowuje cię potwornie za plecami – opowiedziałam mu o facetce z imprezy.
– To robota Aśki – zmartwił się. – Może po prostu nie zwracajmy na to uwagi? – dodał.

No to nie zwracaliśmy. Ostatecznie ja też miałam przyjaciół, znajomych, bliższe i dalsze koleżanki – z tymi od strony Jarka nie musiałam się zbliżać. Nie akceptowały mnie? Trudno. Niestety, wtedy w Asieńkę jakby diabeł wstąpił. Zaczęła nagle wszystko odkręcać! Im mniej bywaliśmy we wspólnym towarzystwie, tym bardziej ona nastawała na Jarka. Jeszcze niedawno nie chciała go znać, żarła się z nim o kasę – teraz nagle zapałała wtórnie szalonym uczuciem. 

Dzwoniła, pisała maile, zaczepiała na FB, wszem i wobec nazywała przyjacielem. Nie mogłam pojąć, skąd ta przemiana ani o co jej właściwie chodzi.

– Wygląda na to, że twoja poprzedniczka nie potrafi się wywikłać z tej relacji – trzeźwo oceniła sytuację Ela. – Chce być obok jako wróg lub jako przyjaciel, wszystko jej jedno. Masz rywalkę. I chyba tylko Jarek może tu coś zaradzić. Moim zdaniem powinien zerwać z nią kontakty, choćby ostro – zawyrokowała. – Inaczej czarno to widzę.

Łatwo powiedzieć! Może i powinien, ale chyba nie chce. A może nie potrafi? Na moje żądania, by przestał się z nią komunikować, reaguje dziwacznie.
– No jak to? Byliśmy długo razem, nie bardzo wypada – mówi.
– A może po prostu pieści ci ego, że ta panna nadal chce uczestniczyć w twoim życiu i że nagle znów bardzo cię lubi?
– Przestań, Dorcia, po co tak mówisz? Przecież to nic złego, że czasem sobie pogadamy – odpowiada na to mój luby.
– Zapomniałeś już, że obrabiała ci tyłek wśród znajomych? – wkurzam się jeszcze mocniej.
– Wybaczyłem jej – on mi na to, a mnie krew zalewa.

Wspaniałomyślny Jaruś! On jej wybaczył, ale jak mam czuć się ja? Która kobieta zniosłaby na dłuższą metę taką niekończącą się przygodę z jego eks?! Chyba jakaś święta lub wariatka. Nie jestem ani tą, ani tą. Czas mija, a Aśka trwa. Boję się, że pod pretekstem owej przyjaźni zawłaszczy Jarka jeszcze bardziej! Czy faceci są tak durni? Ela twierdzi, że owszem, są. Głaskani merdają ogonem, zupełnie jakby nic złego się nie stało… Chętnie postawiłabym sprawy na ostrzu noża, nie przeczę, ale wydaje mi się, że wtedy osiągnęłabym jedynie jakieś piekielne odwrócenie ról! Mam w pamięci fakt, co się stało, gdy sprawę (co z tego, że inną) na ostrzu noża postawiła Aśka…

Nie chcę tracić Jarka. Kocham go. Lecz nie chcę też wspólnego życia z jego byłą w tle. Nie, i już! Doskonale pamiętam, ile przez nią przeżyłam nieprzyjemnych chwil, i to, jak brzydko zakończyła związek z Jarkiem. I nie ufam jej za grosz. Może chce mnie po prostu przegonić? Może to ciąg dalszy planu zemsty? Mam jej dać tę satysfakcję czy mam się męczyć? Oczywiście, wszystko już odbija się na moim związku z Jarkiem. Niby jest dobrze, ale dzieli nas cień byłej. I co mam zrobić?

Więcej listów do redakcji: „2 lata po ślubie mój ukochany mąż zginął w wypadku. Teściowa chce odebrać mi mieszkanie, bo było jej syna”„Odszedłem od żony, bo… mi się znudziła. Zamiast nudnej żony miałem teraz w łóżku o 20 lat młodsze dziewczyny”„Zrobiłem dziecko dziewczynie, do której nic nie czułem. Syn miał 2 lata, gdy zginęła w wypadku. Zostałem z nim sam”

Redakcja poleca

REKLAMA