Pięć dekad portretowania: Richard Avedon

„Przypadek, że stałem się fotografem, uczynił moje życie znośnym” - powiedział kiedyś. Ten sam przypadek unieśmiertelnił setki ludzi i stworzył obszerną kronikę rzeczywistości widzianej w ludzkich twarzach i ciałach.
/ 09.12.2010 11:37

„Przypadek, że stałem się fotografem, uczynił moje życie znośnym” - powiedział kiedyś. Ten sam przypadek unieśmiertelnił setki ludzi i stworzył obszerną kronikę rzeczywistości widzianej w ludzkich twarzach i ciałach.
 


Brigitte Bardot i Andy Warhol, Bjork i Kennedy, Marylin Monroe i Beatlesi, wszyscy oni i wiele innych, anonimowych postaci, o których historia nie pisze ani słowa, wyjąwszy nekrolog w gazecie, byli dla Avedona tworzywem, z którym stworzył swoją jakość w fotografii. Jak mało kto, potrafił z obiektywem wniknąć w ludzki charakter nadając słowu portret nowego znaczenia.

Avedon, jak większa połowa artystów, nie widział przyszłości w systemie edukacyjnym, więc opuścił szkołę średnią, aby zająć się fotografią. W wieku dwudziestu lat znalazł pracę w domu handlowym, gdzie za pomocą aparatu, który ojciec dał mu jako pożegnalny prezent, robił zdjęcia identyfikacyjne personelu.


Po wojnie odnalazł go w tym domu handlowym dyrektor artystyczny magazynu „Harper’s Bazaar” i Avedon wkrótce stał się dyrektorem fotografii pracując również dla „Vogue”. Początkowo były to głównie kampanie mody i reklamy, pasja do portretowania miała rozwinąć się później. Muzą Richarda stała się wtedy Brooke Shields, którą znamy z roli naiwnej, seksownej nastolatki z filmu „Błękitna Laguna”. W wieku piętnastu lat Brooke pozowała mu do kampanii dżinsów Calvina Kleina, a potem pasty Colgate, ubrań Versace i kosmetyków Revlon. Dla niej spełnienie marzeń nastolatki, dla niego była to refleksja nad „upadkiem moralności i destrukcją niewinności”.


Portrety Avedona to wyjątkowy przykład minimalizmu i dynamiczności. W jego pustym studio fotografowani mogli przemieszczać się do woli, tańczyć, śpiewać, śmiać się, opowiadać. A on to próbował uchwycić na klatce filmu. Czasem niektóre zdjęcia to tylko kawałek osoby, czasem skomplikowana konstrukcja z ciał… a nawet słoni.

Avedon próbował szukać nie tylko piękna i symboliki w najsławniejszych, ale fascynowali go również prości ludzie - amerykańskie gosposie w fartuszkach, brudni robotnicy w kombinezonach, protestujący przeciw wojnie w Wietnamie, pacjenci szpitala psychiatrycznego. W 1992 r. został pierwszym w historii zatrudnionym na etat fotografem legendarnego dziennika New York Times. Nagrody, honory, wystawy, książki - to wszystko pomagało mu rosnąć, aż do ostaniego dnia.

O życiu prywatnym Avedona wiemy niewiele, a to co wiemy, wskazuje, że zostało zepchnięte na bok przez pasję, karierę, sukces, ambicję. W wieku 20 lat ożenił się z modelką Dorcal Nowell, z którą rozwiódł się po pięciu latach. Przed trzydziestką pojął za żonę Evelyn Franklin, ale również związek nie przetrwał długo. Jego owocem był jedyny syn mistrza - John Avedon, słynny autorytet w tematyce Tybetu.


Avedon zmarł w wieku osiemdziesięciu lat na wylew realizując zlecenie dla New York Times’a. Szczęśliwie więc nie dożył czegoś takiego jak emerytura od swojej życiowej pasji.
 

Redakcja poleca

REKLAMA