Okiem taty - O momentach

Dziecko, które robi się śpiące, to naprawdę spory kawał utrapienia. Nic mu wtedy nie pasuje.
/ 17.09.2008 22:58
Dziecko, które robi się śpiące, to naprawdę spory kawał utrapienia. Nic mu wtedy nie pasuje.

Leżeć nie będzie, żadna zabawka się nie podoba, miny robione przez Tatę również nie. Siedzenie nie pasuje, będzie się wyginał w pałąk i celowo kopał, ile wlezie. Na brzuszku też nie – wybuchy wściekłych okrzyków słyszane są chyba na końcu osiedla. Jeść – nie ma mowy. Pociągnie dwa łyki, po czym memła tego smoka, rozlewając sobie mleko po szyi. Na rękach – również źle. Przytuli się na chwilkę, odetchnie raz czy dwa, po czym odpycha się na całą długość małych rączek i znów syrena alarmowa... No, gdzie tu logika? Chcesz zasnąć, to bądź cicho, a zobaczysz, jak szybko i prosto się da...Okiem taty - O momentach

Ale nie! Tu trzeba pomarudzić. Pokręcić nosem na wszystko. Pokazać, kto rządzi. A ty zastanawiaj się, człowieku, co zrobić, żeby Mały, który ewidentnie powinien już spać, jednak te oczy zamknął i odpłynął...

A widać to, widać... Oczy robią się błędne, przy mrugnięciach coraz częściej ciężko podnosi się powieki. Daniel jednak uparty – otwiera je i dawaj na sygnale dalej! Nie przepuści. Widać, że dziecko senne, ale złośliwie po prostu nie chce spać. Nie i już!

I w takich sytuacjach czeka się na istotne w życiu każdego człowieka momenty. Momenty rządzą naszym życiem, momenty składają się na naszą egzystencję, momenty potrafią uratować życie, momenty dają chwile wytchnienia. Generalnie wszystkie te zależności pasują idealnie do obcowania z Danielem. W momencie, gdy już jest taki marudny z powodu senności czeka się wyłącznie na moment!

Czymże jest ten „moment”? To chwila, w której Danielowe powieki zrobią typowe „klap!” i więcej się nie podniosą, a maluch zapadnie w słodki sen, którego długość jednakże bardzo różna bywa. Sporej dozy cierpliwości jednak wymaga czekanie na ten moment, zwłaszcza, gdy się go obserwuje...
Przecierpieć już można sam fakt jego marudności, ale obserwacja lecących w górę oczek przy przymykanych powiekach, unoszenia ich z powrotem na siłę – żelaznych pokładów silnej woli wymaga nie roześmianie się wtedy w głos. Czasami moment nadchodzi przy butelce – ciągnie, ciągnie i oczka mu się zamkną. Wtedy jeszcze dobre kilka minut je przez sen. Bywa, iż przekonany o jego głębokim uśpieniu, wyciągam mu butlę z ust. Momentalnie otwiera wtedy oczy, rączkami chwyta pojemnik, a na mnie patrzy z groźnym wyrzutem! Sztuka polega na tym, by wyciągnąć smoka w chwili, gdy owszem, oczy otworzy, ale senność, jaka go ogarnie i ogólne rozleniwienie samoczynnie sprawią natychmiastowe dalsze zaśnięcie.

Ta sama zasada obowiązuje, gdy zdarzy mu się zasnąć na rękach. W jednej chwili marudzi, odpycha się, macha łapkami, drapiąc wszystko dookoła i obśliniając, w drugiej natomiast już spokojnie oddycha, przytuliwszy główkę. Wtedy też trzeba go odłożyć do łóżeczka w odpowiedniej chwili, by nie wybudził się zbytnio. Skubany, wyczuwa od razu zmianę pozycji na poziomą i otwiera oczy. Czujniki jakieś musi mieć wmontowane, choć nie będę dociekał, gdzie...

A gdy już moment nadejdzie, Młody zaśnie i do łóżka zostanie odłożony, wtedy mam czas na kawę, chwilę oddechu, jeden łyk, drugi... i „łeeeeeeeeeeeee!” - koniec 15-minutowej drzemki po godzinnym zasypianiu!

Rafał Wieliczko

Redakcja poleca

REKLAMA