Ja w Wielkim Mieście!

I minął maturalny… Tak szybko, okiem mrugnąć i mury szkolne, razem z ich życiem zostały za mną. Tak smutno wygląda te pierwsze zdanie, że można by puścić łezkę, czy choć chlipnąć dla pozoru. Ale nie! Nie jestem chyba osobą pełną sentymentów, w każdym bądź razie ta łezka (gdyby była) pewnie zasłużyłaby na tytuł łzy radości.
/ 27.07.2010 07:56

I minął maturalny… Tak szybko, okiem mrugnąć i mury szkolne, razem z ich życiem zostały za mną. Tak smutno wygląda te pierwsze zdanie, że można by puścić łezkę, czy choć chlipnąć dla pozoru. Ale nie! Nie jestem chyba osobą pełną sentymentów, w każdym bądź razie ta łezka (gdyby była) pewnie zasłużyłaby na tytuł łzy radości.

To takie ekscytujące zmieniać, coś porzucać, coś zaczynać… Właśnie chciałam przedstawić pewną refleksję z balu rodem: „Nie ma końca, jego nie istnieje, jest tylko początek czegoś nowego…”. Po prostu początek, chyba to się sprawdza, bo człowiek zawsze się rozwija, w najgorszym wypadku degraduje, i ma za sobą wciąż nowe przeżycia, którym, rzeczywiście… nie ma końca!

A tym czasem, chyba się zastanawiacie, dlaczego właśnie taki tytuł nosi ten cykl artykułów. Myślę, że ta kwestia jest warta wyjaśnienia! Wszyscy wiemy, że trafić palcem w niebo nie jest łatwo, a to dopiero trafić tam szpilką! Normalny mężczyzna dosłownie i przenośnie musiałby stanąć na głowie, by coś takiego wyprawić, a przeciętna współczesna kobieta dosięgnie nieba i właśnie, że „trafi”! Tyle mamy dziś do zrobienia, życie chyba jeszcze nigdy nie było aż tak bardzo intensywne. Mówiąc prościej, każdy ma swoje sposoby na życie i sukces. To świetne, że jesteśmy różni i że każdy dostrzega niesamowitość świata na swój sposób. Poprzez to, każdy jest tylko bardziej niesamowity!

Ostatnio u nas panują upały. Wydaje się, że świat stanął na głowie, bo w Ameryce Południowej jeszcze nie było takich chłodów latem, a na naszym kontynencie lato nie oferowało tak długich i gorąco-męczących wybryków. Ja osobiście ratuję się chłodnym prysznicem i mrożoną wodą. Ostatnio sprawdziłam też niesamowite lody domowe, które w jednym z numerów ELLE proponowali redaktorzy czasopisma. Wiecie, to wspaniałe uczucie robić lody pobierając recepty z kolorowych, pełnych modnych inspiracji i wyzwań czasopism, a później z podwójną przyjemnością ich spożywać. Jakie są wasze sposoby na upały? Podzielcie się, jeżeli takie macie!
I oczywiście! Jak mogłam opuścić swój wyjazd do Warszawy. Jeszcze bardziej mnie ekscytuje, że już niedługo wybiorę się tam na stałe. Gdzie jeszcze lepiej jest naśladować ostatnie tendencje mody, jak nie w stolicy? Gdzie pokazać siebie? Odpowiedź prosta. Wszędzie! Przecież najważniejsze jest docenić siebie samą, a wtedy na pewno docenią Was inni.

Jednak trzeba przyznać, że Wa-wa rozpala zmysły! Tylu młodych, przystojnych facetów krąży ulicami głównego polskiego miasta, łowiąc i rzucając gorące spojrzenia. Chęć wyglądania bosko rodzi się już w pierwszej chwili, stawiając pierwsze kroki na jej rozległych ulicach i temu uczuciu po prostu się nie można oprzeć! Dookoła rozbrzmiewa stukot szpilek, albo wysokich obcasów, które lubią nawet poważne czasopisma („Wysokie obcasy”) a Warszawianki mają wszelkie możliwości zaspokoić swoje pragnienia shoppingowe w Złotych Tarasach!

A teraz ta druga strona Wielkiego miasta… To prawda, że Warszawa nie wyróżnia się pięknością. Jest nawet raczej szara, brak autentycznych gmachów, obszarpane budynki… Betonowy Potwór, jak się ocenia ją wśród innych polskich miast, takich jak Gdańsk, Kraków, jest zaliczany do najbrzydszych miast w Europie. Jednak zastanawiam się, czy wszystkie te wady jednocześnie nie grają na jej korzyść. Wspomnijcie najmodniejsze stolice światowe takie jak Paryż, Mediolan, Nowy Jork… Te miejsca po prostu tchną przepychem, zaćmiewając połowę tego, co wnoszą do nich ludzie. „Co za dużo to nie zdrowo” – tu też działa ta zasada. Znajdując się w takim miejscu nie możliwe jest udzielenie całej swojej uwagi dla ludzi i ich sposobu bycia, ale nas pochłania architektura, wieżowce, wygląd miasta. Tak to wszystko podziwiamy, że nie zauważamy żywej części przestrzeni, ludzi, którzy wnoszą swoje autentyczne piękno i którzy tak naprawdę tworzą główny look stolicy. Właśnie dlatego uważam, że Warszawa jest idealnym miejscem na tak zwane „uprawianie mody”. Przecież ta szarość to tylko tło, na którym mamy jeszcze więcej możliwości się wyróżnić, zaćmić barwą i unikalnością.Tu, na tle szarości, mamy prawo na kontrasty, jaskrawość, jak nigdzie indziej! Tu, piękna, gustu, stylu nigdy nie będzie za dużo, a przyjeżdżający turyści mogą zobaczyć więcej niż wizerunek tworzony przez konkretnych ludzi, wybudowania i gmachy. To jest prawdziwe miasto, w którym mieszkają ludzie, którzy potrafią go rozjaśnić swoimi pomysłami, uśmiechami i inspiracjami. Wbrew pozorom, wychodzi, że mamy większe możliwości się wykazać i być zauważonymi niż mieszkańcy najsławniejszych światowych stolic. Jeżeli tylko potrafimy je wykorzystać. A więc, tworzymy piękną Warszawę? 

Redakcja poleca

REKLAMA