Bić czy nie bić?

Pytanie to jakże pedagogiczne stawia nowoczesnych rodziców na rozstaju między humanistycznymi poradnikami i ostrożnym prawem a wspomnieniami z dzieciństwa - grzechy bolały! Kiedyś sprawa była o tyle prostsza, że większość rzeczy przynależnych naturalnie rodzinie rozwiązywano w dialogu ojca i matki.
/ 24.05.2012 05:00

Pytanie to jakże pedagogiczne stawia nowoczesnych rodziców na rozstaju między humanistycznymi poradnikami i ostrożnym prawem a wspomnieniami z dzieciństwa - grzechy bolały! Kiedyś sprawa była o tyle prostsza, że większość rzeczy przynależnych naturalnie rodzinie rozwiązywano w dialogu ojca i matki.

Dziś szkoła wie lepiej, psychologowie pozjadali wszystkie rozumy, kościół wie swoje, a Państwo też nie zamierza milczeć w sprawie klapsa. A na to wszystko są jeszcze te artykuły w gazetach o skatowanych, posiniaczonych dzieciach, które proszą się o interwencję…

Czy klaps to przemoc?

Katarzyna Ziaja

Przemoc wobec dzieci to dość kontrowersyjny temat. Zawsze wzbudza wiele emocji, dzieli ludzi na społecznie „dobrych” i „złych”. Zły to ten, co karci. Dobry, to ten co potrafi dotrzeć mniej inwazyjnie do szarych komórek małego człowieka. Jednak czy typowy klaps zadany ręką, jako forma kary i ostrzeżenia, kwalifikuje się pod przemoc?

Dawniej nikt nie ingerował w metody wychowawcze. Było przyzwolenie na to, by także w szkole karcić dzieci za nieodpowiednie zachowanie. Teraz dzieje się dokładnie na odwrót: dzieci rządzą światem, bo są bezstresowo wychowywane. Kto to widział, by tak lekceważąco traktować wychowawców? Ba, co tam wychowawców? Rodziców! Szargać ich wizerunek i obrażać, częstokroć publicznie?

Przecież dziecko/uczeń ma obowiązek, a nie prawo szanować rodziców i wychowawców oraz każdego innego człowieka! Dzieci i młodzież zapomniano poinformować o obowiązkach, wyjaskrawiając ich prawa i dążąc do bezstresowego wychowania.

Gdy dorośli trzymali wszystko w ryzach, a media nie wyolbrzymiły praw dziecka, nie było takich wybryków, a gdy się pojawiały – były skutecznie tłumione, chociażby przez klapsa lub inną karę w postaci „szlabanu na wyjście”, „zatrzymania kieszonkowego”. Teraz to wobec dziecka przemoc i ograniczenie jego, jakże szeroko pojętej wolności. Bo dziecko ma teraz prawa, z których nie omieszkuje korzystać. A gdy nie ma ich zagwarantowanych, to co? Ma mieć większe prawa niż dorosły? Rodzic lub wychowawca, wobec praw ucznia i dziecka jest nikim? Rodzic nie ma prawa być szanowanym? Wychowawca też nie ma na co liczyć? Może gdyby dziecko znało swoje obowiązki i je spełniało, najprawdopodobniej nie byłoby czegoś takiego jak „przemoc”? A tytułowy klaps byłby wtedy niepotrzebny.

Inną sprawą jest maltretowanie. Bicie dziecka, współmałżonka, czy nawet rodziców – będące na porządku dziennym, bo: „zupa za słona”, „dziecko za głośno płacze”, „był stresujący dzień w pracy”... Ciężkim doświadczeniem – prócz krwi, sińców i złamań – jest dręczenie psychiczne. Nie raz bardziej dotkliwe, niż największy siniak... Jeszcze istnieje inna dobrze znana forma przemocy – seksualna. W tym przypadku jednak obowiązują inne przepisy i prawa, co jest zrozumiałe. Pedofilia jest karalna, ale też leczona. Przemoc seksualna wobec małżonka także.

Każdy rodzaj przemocy jest najgorszy i nie można stopniować, który najbardziej. Silnie odciskają się w psychice, nie raz trwale zmieniając podejście do życia lub przekształcając się w chorobę. Przemoc często wiedzie do rodzinnych tragedii. Jednak czy sporadyczny klaps jest przejawem aż takiej przemocy, czy maltretowania, że musi być zabroniony literą prawa?

Paragrafy chronią dzieci i inne ofiary doświadczające przemocy w rodzinie. To, co chyba najbardziej wzburzyło społeczeństwo, to nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, z 1 sierpnia 2010 r. Jest to piękna i mająca szczytne cele ustawa. Należą do nich m.in. udoskonalenie profilaktyki przemocy w rodzinie, uświadomienie społeczeństwa, ochrona ofiar przemocy, a także izolacja ich od oprawcy. Oprócz tego, pokłada się nadzieje, że jej treść zmieni postawy ludzi, stosujących różnie rozumianą przemoc w rodzinie. Zapoznajmy się zatem ze zmianami...

1. Bezpłatna pomoc ofiarom przemocy
Nowelizacja wprowadza bezpłatną pomoc dla ofiar przemocy, z zakresu świadczeń medycznych, psychologicznych, prawnych, rodzinnych, socjalnych i zawodowych. Wolne od opłat jest także badanie określające rodzaj, stopień i przyczyny uszkodzenia ciała. Wydanie stosownego zaświadczenia lekarskiego, także jest nieodpłatne.

2. Odseparowanie od oprawcy
Ten aspekt nowelizacji jest zbawienny dla wielu osób, które na co dzień doświadczają różnych form przemocy, a obecność oprawcy jest bezustanną udręką. Zakłada ona bowiem, że sprawca przemocy będzie zmuszony do wyprowadzenia się ze środowiska, w którym mieszka ofiara – na żądanie ofiary. Sprawa w sądzie odbywa się w okresie nie dłuższym niż miesiąc, od daty wpłynięcia wniosku do sądu. Z czasem ogłoszenia postanowienia sądu, staje się ono wykonalne. W przypadku zmiany okoliczności, postanowienie może jednak zostać uchylone lub zmodyfikowane.

3. Gminne zespoły do spraw przeciwdziałania przemocy w rodzinie
Ten rodzaj pomocy, ma polegać na tworzeniu zespołów interdyscyplinarnych, mających wykrywać zjawisko przemocy w rodzinie i z nim walczyć. Będzie to zespół powoływany przez wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. W gestii zespołu ma pozostać koordynacja i integracja wszelkich służb, które zajmują się przeciwdziałaniem przemocy. Dzięki temu możliwe będzie szybkie identyfikowanie środowisk zagrożonych przemocą, możliwość niesienia pomocy, rozpowszechnianie informacji o możliwości uzyskania pomocy w stosownych placówkach. Zespoły będą też inicjować postępowanie wobec osoby, która dopuszcza się przemocy wobec któregoś z członków rodziny.

4. Odebranie dziecka rodzicom
To jest chyba mega kontrowersyjny punkt nowelizacji, jednak w uzasadnionych przypadkach ratunek. Gdy zdrowie lub życie małoletniego jest zagrożone, wówczas pracownik socjalny ma prawo odebrać dziecko rodzicom, a także umieścić je w miejscu bezpiecznym. Może być to np. osoba bliska dziecku, nie mieszkająca z nim pod jednym dachem, rodzina zastępcza lub placówka opiekuńczo-wychowawcza. Taka decyzja jednak nie jest samodzielnie podejmowana przez pracownika socjalnego. Głos w tej materii, ma jeszcze osoba, która przybyła na interwencję, a więc policjant, lekarz pogotowia ratunkowego, pielęgniarka pogotowia ratunkowego i ratownik medyczny. Pracownik socjalny ponadto, w ciągu 24 godzin składa powiadomienie o zaistniałej sytuacji, we właściwym sądzie opiekuńczym. Co istotne, rodzicom lub opiekunom dziecka, przysługuje opcja złożenia zażalenia, celem uzyskania informacji, czy odebranie dziecka było zgodne z prawem, zasadne i czy prawidłowo przebiegało. Takie zażalenie składa się w sądzie opiekuńczym lub za pośrednictwem policjanta/pracownika socjalnego, który brał udział w procedurze odebrania dziecka.

5. Zakaz stosowania kar cielesnych
Każda forma kary cielesnej jest zabroniona, a więc nie można dziecku dać klapsa za przewinienie, odruchowo uderzyć w rękę, gdy to niebezpiecznie zbliża się do wrzątku lub czai się na gniazdo elektryczne. Ma to na celu zmianę postaw ludzi wobec kar cielesnych jak również ukazanie innych metod wychowawczych.

Może więc przydałyby się jeszcze dodatkowe przepisy? Przykładowo nakładające na rodziców obowiązek uczestniczenia w zajęciach edukacyjnych z zakresu wychowywania dzieci? I chyba należałoby wprowadzić do szkół właściwie zorganizowane i przeprowadzane lekcje z wychowania do życia w rodzinie, a ponadto uzyskaną wiedzę egzekwować i teoretycznie, i praktycznie... Bo wiadomo jak te zajęcia się odbywają i jak na nie reagują uczniowie!

Pełny tekst ustawy z dnia 10 czerwca 2010r: http://www.infor.pl/dziennik-ustaw,rok,2010,nr,125/poz,842.htm

Porządne lanie
Agata Chabierska

Byłam raz w supermarkecie po pesto i makaron. Wyszłam z przekonaniem, że dzieci trzeba lać, bo inaczej robią się z nich potwory.

Na dziale warzywnym spotkałam koleżankę - młodą, nowoczesną mamę z dwójką dorosłych już dzieci, które wychowały się jeszcze za czasów studenckich. Dziewczyna ma złote serce i ciepło anioła, ale płakała rzewnymi łzami, gdy jej latorośle rzucały się pomidorami niepomne wściekłych krzyków obsługi. Prosiła, błagała, ciągnęła ze ręce, a małe warzywne diabły miały to wszystko w głębokim poważaniu. Jej bezradność była przerażająca, ich arogancja powalająca.

I wtedy pomyślałam, że jeśli kiedykolwiek przyjdzie mi być matką, to tą arogancję normalnie wyklepię. Tak jest - agresywnym, bezbożnym, mocnym klapsem na pupę. Tak żeby piekło i bolało, a w głowie zrodziła się piękna myśl, że pewnych rzeczy nie należy w życiu robić.

Bo jak to jest, że dorosły człowiek, który niby rozumie słowa dobro i zło, i niby ma już dojrzałą moralność zdolną do pokajania się, pokuty czy poddania się karze, i tak jest przez społeczeństwo wychowywany więzieniem. Albo i śmiercią w krajach, które chcą pozbyć się morderców. Tymczasem dziecko, które ma problem ze zrozumieniem, że gorącą wodą się można poparzyć, ma zrozumieć, że coś jest złe i że tak nie wolno… pod wpływem kiwającego się przed nim palca i słodkiego głosu mamy szepczącego „fuj, fuj”?

Skąd wiesz, że ogień parzy, a nóż kroi? Że nie warto chodzić bez czapki, bo ból ucha utrudnia żywot, a przejedzenie też ma swoje bolesne konsekwencje? Tego uczymy się bodźcami fizycznymi, przez neurony i tą czerwoną lampkę, która się zapala, gdy boli. I owszem, jest to na swój sposób okrucieństwo świata, ale przynajmniej takie wychowanie działa.

Człowiek, a zwłaszcza ten mały, nie jest wcale istotą tak inteligentną, jak byśmy chcieli myśleć. Wystarczy wziąć gazetę i poczytać - o naiwności, o głupocie, o bestialstwie. Dziecko potrafi być w tych wszystkich rzeczach bardzo zaawansowane i myślę, że zadaniem rodzica jest klapsem pewne rzeczy wyprostować.

Bo od uderzenia ręką w pupę się nie umiera. Ani nie ma się traumy psychicznej na całe życie. Mówię z własnego doświadczenia - dostałam kilkanaście razy i nawet pamiętam za jakie bezeceństwa. I nie czuję się wcale pokrzywdzona, że wzbudzono we mnie respekt i odruch strachu - nie dokuczaj staruszkom, bo dostaniesz w tyłek. Nie dokuczałam więcej, a dziś, owszem, rozumiem dobrze dlaczego.

Owszem, nie podoba mi się lanie dzieci pasem ani innymi ciężkimi przedmiotami. Burzę się na myśl o sińcach czy innych śladach rodzicielskiego okrucieństwa. Z pogardą spoglądam na rozhisteryzowane paranoidalne matki, które wpadają w szał na ulicy i biją dziecko torebką wrzeszcząc bezeceństwa. Nie zgadzam się wyżywaniem na małym człowieku swoich problemów i agresji. Ale uważam, że mocny, bolący klaps się należy. Na dobre życie.

Redakcja poleca

REKLAMA