Każda szkoła da się polubić

Każda szkoła da się polubić
"Szkoło, gdy cię wspominam, oczy mam pełne łez..." – ten wiersz wzrusza niemal wszystkich dorosłych i... jest niezrozumiały dla uczniów.
/ 08.05.2008 15:46
Każda szkoła da się polubić
Dla nich "buda" to coś, z czym trzeba skończyć jak najszybciej...

Dobra szkoła to taka, którą później, w dorosłym życiu, dobrze się wspomina i ocenia – mówi Andrzej Wyrozembski, dyrektor gimnazjum przy ulicy Twardej, jednej z najbardziej znanych warszawskich szkół.
"Dobre wspomnienia" to ogólny termin, ale kryteria są całkiem jasne:
- czas spędzony w szkole pamięta się jako niestracony kawałek dzieciństwa,
- to okres, w którym nauczyliśmy się życia w grupie, nawiązaliśmy przyjaźnie, które często trwają przez całe życie,
- równie ważne jest poczucie rozwoju intelektualnego – nabranie umiejętności i nawyków, które procentują w dorosłym życiu lub mogą być podstawą do nabywania kolejnych.
– Tyle że to przychodzi z czasem. Specjalnie podkreślam to "później", bo "naście" lat, to wiek, w którym żyje się chwilą – tłumaczy dyrektor Wyrozembski.

Do dobrych wspomnień o szkole trzeba więc zwyczajnie dorosnąć. W wieku lat "nastu" trudno zdobyć się na obiektywną ocenę rzeczywistości. To wiek, w którym ma się tendencje do huśtawki nastrojów i czarno-białego widzenia świata.
– Nastolatki żyją szybciej, niż myślą. Ale trudno mieć o to pretensje, to taki wiek – dodaje dyrektor Wyrozembski.
Właśnie ten "trudny" okres sprawia, że w kontaktach na linii: szkoła – uczeń – rodzice tak ważna jest konsekwencja. Młodzi ludzie są szczególnie wyczuleni na naginanie reguł, ale też znakomicie potrafią wyczuwać granice, których nie wolno im przekraczać. O to, by takie granice wyznaczyć, powinni dbać i nauczyciele, i rodzice. I nie chodzi o wspólny front przeciwko dziecku, a raczej o umiejętność (i chęć) wymiany poglądów bez względu na skalę ewentualnego konfliktu. To ważniejsze niż piątki na świadectwie, o czym świadczy fakt, że coraz większą uwagę zwraca się na tzw. wartość dodaną według racji. W przełożeniu na potoczny język oznacza to, że dobra jest nie tylko ta szkoła, której uczniowie mają dobre wyniki, ale przede wszystkim ta, której uczniowie swoje wyniki poprawiają.

Dobra szkoła to też taka, o której uczniowie (między narzekaniami) mówią, że jest "fajna", większych zastrzeżeń nie mają rodzice i w której nawet sprzeczać się można, zachowując wzajemny szacunek.
– Ideałów nie ma. Ani wśród ludzi, ani wśród szkół – mówi Andrzej Wyrozembski. – Bywają źli uczniowie, którym się nic nie chce, i bywają tacy nauczyciele. Ludzie nadają na rozmaitych częstotliwościach i zdarza się, że nauczyciel lubiany przez jednych uczniów jest źle oceniany przez innych. To po prostu kwestia temperamentu. Nauczyciel o awangardowych metodach nie zyska uznania ucznia uporządkowanego, który lubi mieć wszystko poukładane, podkreślone i wypisane na tablicy.

Wygląda więc na to, że dobra szkoła jest sztuką kompromisu między trzema potęgami: uczniami, nauczycielami i rodzicami. A że ten kompromis nie zawsze jest dla uczniów widoczny? Cóż, w obecnym systemie nauka w gimnazjum lub liceum trwa tylko trzy lata. W tym czasie trudno jest dostrzec zmiany, choć i dyrektorom, i nauczycielom zależy, by ich praca była oceniana pozytywnie. Właśnie w tym celu w większości szkół istnieją systemy oceniania także nauczycieli.

W gimnazjum na Twardej tradycją jest coroczna ocena nauczycieli przez uczniów. Ankiety są anonimowe, a oceny przyznawane w skali od 1 do 6. Ten pomysł pewnie sprawdziłby się także w innych szkołach. Uczniowie oceniają swoich nauczycieli w kategoriach:
- czy nauczyciel jest życzliwy,
- czy tłumaczy zrozumiale,
- czy intensywnie wykorzystuje czas na lekcji,
- czy pomaga doskonalić umiejętności wypowiedzi pisemnej i ustnej,
- czy ocenia sprawiedliwie i zgodnie z przyjętymi wcześniej kryteriami.
– Taka ankieta nie mówi wszystkiego – tłumaczy dyrektor. – Jeśli wszystkie oceny są wysokie, to może być tylko objaw sympatii. Dlatego oceniając nauczycieli, biorę pod uwagę także "twarde" wyniki nauczania i zdanie rodziców. Jeśli kuleje sympatia, a wyniki są niezłe (lub odwrotnie), pracujemy z nauczycielem. Od tego są psychologowie i metodycy. Jeśli jednak zdarza się, że i wyniki są marne, i z sympatią nie najlepiej, to może być sygnał, że z takim nauczycielem należy się rozstać. Bo to szkoła jest dla uczniów, a nie odwrotnie.


Artykuł pochodzi z tygodnika Przyjaciółka

Redakcja poleca

REKLAMA