„Żona znienawidziła mnie za to, że ją zdradziłem. Nie poprzestała na rozwodzie, postanowiła całkiem zniszczyć mi życie...”

mężczyzna, którego dręczy była żona fot. Adobe Stock, Viacheslav Yakobchuk
„O ile we śnie nawiedzały mnie koszmary o więzieniu, o tyle na jawie martwiłem się o swoją opinię. Wiadomo, jacy są ludzie. Z lubością potrafią osądzić człowieka, zanim zrobi to sąd. Bałem się, że plotki zaczną się rozprzestrzeniać, znajomi zerwą ze mną kontakty, rodzina się ode mnie odwróci, a szef wywali mnie z pracy”.
/ 01.12.2022 19:15
mężczyzna, którego dręczy była żona fot. Adobe Stock, Viacheslav Yakobchuk

Kiedy wyszedłem po raz ostatni z sądu,  ręce mi się trzęsły jak jakiemuś alkoholikowi. Tyle że nie z braku procentów, a z nerwów. Ta sprawa zabrała mi w końcu prawie trzy lata życia. Co gorsza, także życia mojej córeczki, która przez długi czas nie mogła widywać ojca.

Gdyby dziewięć lat temu ktoś mi powiedział, że moje małżeństwo z Agatą skończy się w tak paskudny sposób, wziąłbym go za wariata. Przecież z moją żoną kochaliśmy się na zabój! Tak, wiem, to ja najpierw zawiodłem. Zdradzałem ją, sam nie wiem dlaczego. Przecież była śliczna i chętna do seksu. Mimo to szukałem podniet poza małżeńskim łóżkiem. Ona się o tym dowiedziała i od razu zażądała rozwodu. Nie pomogły przeprosiny, kwiaty ani błagania.

Wybacz mi! Jeśli nie dla mnie samego, to dla naszego dziecka – prosiłem ją z milion razy.

Usłyszałem tylko, że Pola nie potrzebuje takiego ojca. Szlag mnie wtedy trafił, ale nie wziąłem sobie tego za bardzo do serca. Ot, gadanie w złości... W końcu bardzo zraniłem Agatę i pewnie dlatego plotła od rzeczy. Przecież biorąc ze mną rozwód, nie rozwodziła mnie jednocześnie z moją córką! Poli nie zdradziłem. Kochałem ją bezgranicznie i miałem zamiar ją wychowywać bez względu na to, co postanowi jej mama.

Niestety, moja żona patrzyła na całą sprawę zupełnie inaczej. Postanowiła ukarać mnie za moje zachowanie w perfidny, a przy tym typowy sposób – utrudniając mi widzenia z córką!

Jak ona śmiała mówić takie rzeczy?!

Ponieważ Agata doskonale wiedziała, że tak łatwo się nie poddam i będę walczył o swoje prawa w sądzie, wymyśliła sposób, by nastawić ów sąd przeciwko mnie. Mimo że niby wszystko mieliśmy z żoną ustalone: ja zostawiam jej mieszkanie, a w zamian za to ona nie wykorzysta podczas rozprawy dowodów mojej zdrady.

Ten układ wydawał mi się uczciwy – trzypokojowe mieszkanie jest przecież sporo warte, choć dla mnie ważniejsze były uczucia Poli niż pieniądze. Chciałem jej oszczędzić przeprowadzki, która tylko spotęgowałaby stres wywołany naszym rozstaniem. Kasę można przecież zarobić, tym bardziej że akurat nie narzekam na swoją pensję.

Z początku wszystko szło dobrze. Przed rozprawą rozwodową Agata normalnie ze mną rozmawiała, ale… W sali sądowej wstąpił w nią nagle jakiś diabeł! Zaczęła opowiadać sędzi, jak to ja ją lekceważyłem, zdradzałem, a nawet… biłem! Byłem tym naprawdę oburzony, bo nigdy w życiu na moją żonę nie podniosłem ręki! A kiedy poprosiłem ją, aby przestała opowiadać głupoty o naszym związku, tylko zakończyła go z honorem, zobaczyłem w jej oczach błysk złośliwości, i wtedy wypaliła, że… Jej zdaniem molestowałem naszą córeczkę!

Agata, co ty gadasz?! – zdołałem tylko wydukać w szoku.

Tymczasem ona, niestety, wyraźnie się rozkręcała. Stwierdziła, że zawsze wydawało jej się podejrzane to, z jaką ochotą kąpię małą, i to, że miałem zwyczaj kłaść się z córką do łóżka… I w ten sposób w kwadrans zrobiła ze mnie pedofila. 

To prawda, przeważnie ja kąpałem Polę. Ten rytuał sięgał czasów, gdy mała miała trzy miesiące i Agata siedziała z nią w domu na urlopie macierzyńskim. Pod koniec dnia żona była zmęczona rodzicielskimi obowiązkami, a ja z kolei – szalenie ich spragniony po powrocie z biura. Dlatego z przyjemnością kąpałem małą, a w tym samym czasie zawiązywała się między nami silna więź. A co niby miałem z nią robić, gdy była kilkumiesięcznym bobasem? Zabrać na mecz? Bo przecież nie karmić piersią...

Pola przyzwyczaiła się do kąpieli ze mną i gdy dorastała, nadal się tego domagała. Dobrze wiedziałem, że nadejdzie taki moment, gdy zacznie się mnie wstydzić i wyrzuci mnie z łazienki, ale było jeszcze na to dużo czasu. W końcu kiedy braliśmy rozwód, nasza córeczka miała niespełna cztery lata. I nie wiedziała nic o swojej seksualności, a ja się przy niej nigdy nie rozbierałem. Co to, to nie!

A co do kładzenia się z dzieckiem do łóżka, to który rodzic tego nie robi, czytając bajkę na dobranoc?! Pola szybko dostała mały tapczanik, na którym nawet nie mieściły mi się nogi, ale i tak dzielnie przy niej leżałem i każdego wieczoru zabierałem ją w świat książkowych baśni. Uważałem, że moje wyjaśnienia były spójne, lecz podobno sąd ma zawsze obowiązek sprawdzić doniesienie o molestowaniu dziecka, bez względu na wiarygodność wersji oskarżonego. Musi powiadomić prokuraturę, policję, kuratora…

Do dzisiaj nie wiem, czy moja żona, oskarżając mnie o molestowanie córki, zdawała sobie sprawę z tego, jaką machinę w ten sposób uruchamia. Czy wiedziała, jak bardzo to zaciąży na życiu naszego dziecka? Bo przecież prokuraturze i sądowi nie wystarczyły zeznania moje i Agaty. Oni musieli dojść prawdy, ze szczegółami przepytując nasze dziecko. 

Przez życie Poli zaczęły się przewijać całe tabuny psychologów, specjalistów i ekspertów, którzy na wszelkie sposoby usiłowali wydobyć z małej, w jaki sposób ją całowałem czy dotykałem… Dawałem buziaki tylko na dzień dobry i do widzenia, czy w innych sytuacjach także? Tylko w policzek, czółko albo rączkę, czy może w usta lub, nie daj Boże, w miejsca intymne?! Czy dotykałem ją w tych miejscach w innych momentach niż kąpiel czy podcieranie pupy? No, horror po prostu!

Bywało podczas tych przesłuchań groźnie, na przykład kiedy mała oświadczyła nagle, że wkładałem jej coś do pupy. Pamiętam, wówczas dosłownie osłupiałem. Na szczęście dopytana delikatnie przez inteligentną panią psycholog, co to mogło jej zdaniem być, odparła z rozbrajającą szczerością, że nie wie, tylko mama jej o tym powiedziała. Moja żona posunęła się więc nawet do czegoś tak ohydnego, jak nastawianie małej przeciwko mnie i tworzenie jej fałszywych wspomnień! Zawsze potem miałem ochotę ją zapytać, czy pomyślała wtedy o przyszłości Poli.

O tym, że takie wspomnienia, nawet wmówione, mogą zaciążyć na całym jej życiu. Wypaczyć jej spojrzenie na seks, napełnić lękiem przed zbliżeniem i wywołać skrytą niechęć do mężczyzn. Sądzę, że moja żona nie brała tego wszystkiego pod uwagę, bo zaślepiła ją nienawiść do mnie. Na szczęście, uratowały mnie moja niewinność i prawdomówność córeczki.

Bałem się tylko zeznań dorosłych świadków. Agacie udało się znaleźć jednego – swego byłego adoratora, któremu zwinąłem ją sprzed nosa. Nic dziwnego, że teraz pałał chęcią zniszczenia mnie raz na zawsze. Okazał się jednak mało inteligentny… Wzięty w krzyżowy ogień pytań przez sędzię i mojego obrońcę kompletnie się pogubił w tym, co opowiadał. Wyszło na to, że widział mnie może ze trzy razy w życiu, w tym raz na spacerze z córką. W parku.

Zabronili mi widywać córkę...

Wszystko więc zmierzało do tego, że zostanę oczyszczony z zarzutów, co nie znaczy, że spałem spokojnie. O nie! Prawdę mówiąc, miałem tak zszargane nerwy, że w ogóle nie mogłem spać. Bez przerwy śniły mi się czarne scenariusze, że zostaję skazany za molestowanie seksualne córki i osadzony w więzieniu. Każdy wie, co z takimi pedofilami się tam dzieje. Są najniżej w więziennej hierarchii, poniżani, gwałceni i bici. Często nie wytrzymują takiego prześladowania i odbierają sobie życie...

Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jak bym się zachował, gdyby w końcu i mnie to spotkało. Czy świadomość, że jestem niewinny, pomagałaby mi przetrwać, czy wręcz przeciwnie? A może myśli o tym, że straciłem dziecko i dobre imię, popchnęłyby mnie do ostatecznego kroku, bo nie miałbym już po co żyć? No właśnie, dobre imię…

O ile we śnie nawiedzały mnie koszmary o więzieniu, o tyle na jawie martwiłem się chyba bardziej o swoją opinię w rodzinie, wśród znajomych i także w miejscu pracy. Wiadomo, jacy są ludzie. Z lubością potrafią osądzić człowieka, zanim zrobi to jakikolwiek niezawisły sąd. Dlatego bałem się, że plotki zaczną się rozprzestrzeniać, znajomi zerwą ze mną kontakty, rodzina się ode mnie odwróci, a szef wywali mnie z pracy.

Na szczęście sąd jasno dał do zrozumienia zarówno Agacie, jak i jej kłamliwemu kumplowi, że rozpowszechnianie wieści o przebiegu procesu także grozi postępowaniem karnym. Oboje więc ze strachu trzymali gęby na kłódkę, a ja o swojej sytuacji nie powiedziałem dosłownie nikomu. Nawet własnym rodzicom. Po co ich miałem martwić? Zresztą oni lubili Agatę i uważali, że swoimi zdradami zrobiłem jej krzywdę. Nie chciałem mieszać im w głowach, pokazywać, że moja była żona okazała się wredna i zupełnie inna, niż ją zapamiętali. To byłby szok.

Oczywiście, musiałem wymyślić jakiś pretekst, dlaczego nie przejeżdżam do nich z Polą. Powiedziałem, że Agata utrudnia mi widzenia, i to już wystarczająco ich dobiło. Niestety, była to po części prawda. Sąd zabronił mi widywać moje własne dziecko.

Nieliczne spotkania odbywały się pod czujnym okiem psychologów, którzy obserwowali moje gesty wobec Poli, i to, jak ona się do mnie odnosi. Analizowane były nawet rysunki małej! Dowiedziałem się bowiem, że takie malunki potrafią wiele powiedzieć o psychice dziecka i stosunkach panujących w jego rodzinie. Wszystkie dowody powoli wskazywały na to, że oskarżenie o molestowanie jest brednią, a ja mam fantastyczne podejście do córki, która mnie uwielbia. I w końcu, po trzech latach procesu, latem sprawę umorzono. Kamień spadł mi z serca.

Wreszcie się ode mnie odczepiła

Niestety, mimo że zostałem oczyszczony z zarzutów, a Agata i jej świadek skompromitowani, moja była żona nie poniosła żadnych konsekwencji swojego czynu. Oszkalowała mnie, bezpodstawnie oskarżyła, po czym wyszła z sądu jak gdyby nigdy nic! Nawet jej nie ukarano za składanie fałszywych zeznań.

Byłem wściekły! Zastanawiałem się nawet nad wytoczeniem jej procesu o szkalowanie i żądaniem odszkodowania za trzyletnie kłopoty w kontaktach z córką. Ale w końcu dałem sobie spokój i postanowiłem skupić się na pozytywach i odbudowaniu swoich więzi z córką, która na szczęście nie ma pojęcia o całej tej absurdalnej sprawie. Wie tylko, że mama z tatą się rozwiedli i dlatego tata spotykał się z nią rzadziej, chociaż bardzo chciałby codziennie, bo ją kocha.

Teraz mam zagwarantowane przez sąd spotkania z Polą dwa razy w tygodniu. Moja mała dziewczynka spędza ze mną także co drugi weekend. Mam nadzieję, że Pola zrozumie, jak ważne miejsce zajmuje w moim życiu. Wiem, że może nadejść czas, kiedy zacznie zadawać pytania o ten trudny okres po rozwodzie, kiedy było mnie tak niewiele w jej życiu.

Nie mam pojęcia, co jej wtedy powiem. Prawdę, o co oskarżyła mnie jej mama? Jakoś wątpię, czy przejdzie mi to przez gardło. Boję się także, jak ona by na to zareagowała. Może zastanawiałaby się, czy nie było w tym oskarżeniu odrobiny prawdy? Wiadomo, jakie są nastolatki…

Agaty prawie nie widuję. Cieszę się, bo jej widok nie sprawiłby mi przyjemności. Wiem, że związała się z innym mężczyzną. Nie boli mnie to; raczej cieszy, gdyż Agata wreszcie zaczęła skupiać się na swoim nowym związku,  nie na mnie. Już mi wystarczy jej zainteresowania. Na zawsze.

Czytaj także:
„Córka zaszła w ciążę, żeby mieć fory u nauczycieli. Gdy jej plan się nie powiódł, porzuciła synka jak zepsutą zabawkę”
„Teściowa rządziła się w moim domu, grzebała w naszych rzeczach i próbowała przekonać syna, żeby mnie zostawił”
„Przed laty nieszczęśliwa miłość pchnęła pewną kobietę do zbrodni. Ma to związek z tym, że ja i mój mąż… jesteśmy krewnymi”

Redakcja poleca

REKLAMA