Czy równouprawnienie jest nam potrzebne?

Każda kobieta ceni dobre maniery dostrzegane u mężczyzny w codziennym sytuacjach. Przytrzymanie drzwi, ustąpienie miejsca siedzącego czy pomoc przy założeniu płaszcza. Czy to zwykła grzeczność, czy przesadna, staroświecka kurtuazja? Sprawa z pozoru nie budząca wątpliwości, a jednak w dzisiejszych czasach stała się niepewna i nie taka oczywista, jak dawniej. Wynika to z niekończącej się dyskusji o równouprawnieniu.
/ 16.12.2009 07:59
Każda kobieta ceni dobre maniery dostrzegane u mężczyzny w codziennym sytuacjach. Przytrzymanie drzwi, ustąpienie miejsca siedzącego czy pomoc przy założeniu płaszcza. Czy to zwykła grzeczność, czy przesadna, staroświecka kurtuazja? Sprawa z pozoru nie budząca wątpliwości, a jednak w dzisiejszych czasach stała się niepewna i nie taka oczywista, jak dawniej. Wynika to z niekończącej się dyskusji o równouprawnieniu.

Istnieje dość duża grupa kobiet, które postulują o równouprawnienie w życiu publicznym i społecznym. Równość ta ma dotyczyć głównie sfery zarobkowej w pracy, liczby miejsc dla kobiet w instytucjach publicznych (dziś toczy się batalia o parlament) czy dostępu do zawodów, określanych jako typowo męskie. Słusznie, gdyż kobiety w rzeczywistości zarabiają nieco mniej niż ich koledzy na tym samym stanowisku, a liczba pań w sejmie i senacie jest mała (choć już z tendencją do wzrostu). Jeśli zaś przyjrzymy się zawodom, łatwo stwierdzić, że coraz więcej kobiet uprawia zawody zastrzeżone niegdyś tylko dla panów. Gdyby nie było głośnych dyskusji i kobiety same by nie walczyły o to, nie przekonalibyśmy się, jak opanowanymi mogą być kierowcami ciężarówek, sprawnymi inżynierami, nieustraszonymi pilotami. Te kobiety nie uważają się za emancypantki i niczego nie zamierzały udowadniać, lecz po prostu dążyły do realizacji swoich pasji, do doskonalenia się w tym, w czym czują się dobrze. I tu znajdziemy dowody na to, że równouprawnienie było potrzebne, choćby po to, by kobiety mogły się sprawdzić. Na pewno w wykonywaniu męskich zawodów przez panie spełniają się hasła feministyczne. Ale taka praca to przede wszystkim ujście założeniu: to chciałam robić przez całe życie, w tym się chciałam realizować.

Czy równouprawnienie jest nam potrzebne?

Co na to panowie? Podśmiewują czy podziwiają, gdy kobieta prowadzi autobus miejski, a może uważają, że nie należy z powodu wykonywania przez nią „typowo męskich” zawodów” przytrzymać po dżentelmeńsku drzwi, gdy ona wychodzi nimi pierwsza? Albo to znaczy, że mają się z nią witać „po męsku”, bo skoro dama wykonuje zawód np. strażaka, to przestaje być damą i musi się dostosować do otoczenia? Czy dochodzi już do sytuacji, w której mężczyzna opowiadający nieprzyzwoity dowcip, czuje się zażenowany, gdy stwierdza, że z seksistowskiego czy też pikantnego żartu śmieje się z tego i kobieta? Może to sposób odreagowania tego, że „baba” wchodzi w ich świat – świat motoryzacji, sportu, majsterkowania. To ciągle kwestia, którą można omawiać z kilku stron, bo i kobiety, i mężczyźni mają trochę racji.

Kobietom i mężczyznom są przypisane inne role społeczne, które tak naprawdę wynikają z zarządzenia matki natury. To kobieta będzie wydawać na świat dzieci, dlatego jej nieobecność w miejscu pracy przez określony czas jest z góry uzasadniona i przyzwolona. Gdy dziecko zachoruje lub przydarzy się mu wypadek, to głównie matka będzie się nim opiekować, zaprowadzi do lekarza i dostanie urlop. Łatwiej jest kobiecie poprosić przełożonego o wolne dni czy wcześniejsze wyjście z pracy – ma w końcu wiele powodów i zadań do wykonania. Jeśli kobiety walczą o równouprawnienie, to niech pozwolą mężczyznom także na urlopy (choćby tacierzyńskie), wcześniejsze wychodzenie z pracy czy zrobienie zakupów na obiad. Niech docenią mężczyzn w rolach niań, przedszkolanek i fryzjerów. Przypisywanie macierzyństwu i prowadzeniu domu destrukcyjnego wpływu na karierę, sprawia, że kobiety chcąc stać się niezależne i wyemancypowane, niekonsekwentnie wymagają od mężczyzn typowo męskiego zachowania. Przyjedź po mnie choćby w nocy o północy, napraw gniazdko, załatw sprawy związane z wyjazdem na wakacje. Oczywista ma być pomoc przy założeniu płaszcza, odsunięcie krzesła i zapłacenie rachunku w restauracji. A czy zachowują się jak damy, czy ta niezależność nie jest nieco zgubna? Kobiety wymagają od mężczyzn grzecznych, kulturalnych zachowań, w których przejawia się podział ról i zadań, w pewnym sensie także męska dominacja, a jednocześnie demonstrują postawę samodzielnej, wyemancypowanej zimnokrwistej Europejki.

Zatem równouprawnienie nie jest łatwe do osiągnięcia, gdyż w każdej sferze życia codziennego pojawia się „ale”. Wynika ono z naturalnego, a następnie społecznego podziału ról o mniej lub bardziej płynnych granicach. Możemy dążyć do racjonalnego i uzasadnionego równouprawnienia, głównie w miejscu pracy, o ile wszyscy pracownicy są traktowani sprawiedliwie, bez względu na płeć. Za wykonaną pracę – wynagrodzenie. Rządzimy krajem – dajmy miejsca kobietom. Ciekawe, czy nadejdzie czas, gdy to mężczyźni będą postulować o równouprawnienie. Przecież działa ono w obie strony.

Anna Brzeźnicka

Redakcja poleca

REKLAMA