Mel Gibson powrócił z nowym filmem po 10 latach reżyserskiej absencji. Przez dekadę nie spijał śmietanki: borykał się z problemami alkoholowymi, a środowisko filmowe odwróciło się do niego plecami. Mówiło się o wielkim upadku gwiazdy kina. Ale wrócił i naprawdę wierzę, że ten film to kolejny przykład jego niebywałego talentu do realizowania trudnych tematów i przenoszenia emocji na filmowy obraz.
Największe skandale Hollywood
Obecnie do Gibsona lepiej się nie zbliżać. W Hollywood nikt nie dotknie go nawet dziesięciometrowym kijem.
Mel Gibson od zawsze kojarzony jest z wizerunkiem silnego faceta który jak trzeba, to obroni i wstawi się za potrzebującym, a innym razem, przyłoży prawym prostym (dosłownie, bo bił swoją partnerkę, Oksanę...). Aktor i reżyser na oczach świata stał się symbolem domowego terroru, przemocy. Nikt nie chciał z nim współpracować (homofobiczne i antysemickie wypowiedzi zrobiły swoje). Studio Warner Bros., z którym aktor związany jest od lat, definitywnie skreśliło go z planów 5. część przebojowego cyklu "Zabójcza broń", a aktorzy z "Kac Vegas 2" zagrozili strajkiem, jeśli w obsadzie znajdzie się Mel. A jednak wrócił i chyba Hollywood mu przebaczyło. "Przełęcz ocalonych" jest filmem opartym na faktach, a Gibson już dostaje nominacje (powalczy o Złotą Żabę podczas Camerimage) za najlepszy film. Przypadek? Nie sądzę.
"Przełęcz ocalonych" jest opowieścią o walce o swoją wiarę
Nie mogę zaprzeczyć temu, co wyznaję.
Słowa bohatera, szeregowego Desmonda Dossa, są jak pętla na jego szyi, ale jestem przekonana, że sam Gibson podpisuje się pod nimi. "Antysemita, damski bokser, fanatyk religijny, pijak, dzieciorób" - tak mówią o nim w mediach. Jest synem Huttona Gibsona, zatwardziałego kontrowersyjnego pisarza, co wiele tłumaczy, choć na pewno nie wszystko.
Kadr z filmu "Przełęcz ocalonych" - fot. Monolith FilmsGibson stworzył film młodym mężczyźnie, który brzydził się przemocą i odmawiał używania broni, a który postanowił mimo wszystko spełnić patriotyczny obowiązek i zaciągnął się wraz z dziesiątkami tysięcy rówieśników do wojska, by wziąć udział w II wojnie światowej. Marzył, by zostać lekarzem, by ratować ludzkie życie, zamiast je odbierać. To nieskrywane pragnienie przysporzyło mu już sporo problemów w amerykańskich koszarach. Wytrwał jednak w swoich przekonaniach i stanął wraz z innymi do bitwy o wyspę Okinawa, jednego z najbardziej krwawych starć w wojnie na Pacyfiku. Tam wykazał się odwagą - podczas najcięższych starć, wielokrotnie ryzykując życiem, wydostał z ognia walki ponad 70 rannych żołnierzy bez broni w ręce. Tak narodziła się legenda bohatera, którego jedyną bronią jest wiara, nadzieja i miłość.
- Desmond Doss był kimś szczególnym. Nie ma zbyt wielu osób, które potrafiłyby dokonać tego co on. Skromność, którą wykazał przy omawianiu swych wojennych czynów, świadczy jeszcze bardziej o jego wyjątkowym charakterze. Prawda jest taka, że Desmond odmawiał przez lata wszystkim chętnym do nakręcenia filmu na podstawie jego historii. Nalegał, że "prawdziwymi bohaterami" są ci, którzy zostali zakopani w ziemi. Uznałem, że w dzisiejszym kinie, w którym najważniejsi są fikcyjni "superbohaterowie", warto celebrować czyny prawdziwego bohatera - mówił Mel Gibson podczas jednej z konferencji prasowych.
Film zapowiada się bardzo obiecująco i pojawi się w polskich kinach 4 listopada. Czy Hollywood oficjalnie przebaczyło Gibsonowi, jak głoszą media? Po jego pijanych uwagach na temat Żydów prawie wszyscy w Fabryce Marzeń odsunęli się od niego. Jednak nie można zapomnieć, że jest laureatem wielu nagród, w tym 2 Oscarów za 2 filmy swojej współprodukcji (a ma ich na koncie raptem 6). To awanturnik, ale szalenie zdolny.
Teraz są w wieku twoich dziadków, a jak wyglądali w młodości?