Tom Cruise przechodzi kryzys

Tom Cruise fot. ONS
Król kina akcji, hollywoodzki producent, szara eminencja amerykańskiego filmu. Tom Cruise przez wiele lat był na topie. Ale jego panowanie to przeszłość.
/ 19.09.2008 10:47
Tom Cruise fot. ONS
Fakt, że Tom pojawi się w filmie nie gwarantuje już milionowych zysków. Jako producent zalicza kolejne wpadki. A w dodatku jego żona, Katie Holmes, wyprowadziła się do Nowego Jorku. Nieoficjalnie mówi się o separacji. Czy Tom przetrwa ten kryzys?

To koniec – szepcze Hollywood. – Tom Cruise jest passé. Niedługo przestanie rozdawać karty w filmowym biznesie. Skończą się rządy silnej ręki i brak szacunku dla opinii innej niż ta, którą wypowiada Jaśnie Wielmożny Pan Cruise. Przez wiele lat Tom nie miał sobie równych. Sam dobierał współpracowników, co mogłoby dziwić w przypadku „zwykłego” aktora. Ale Tom nigdy nie był jednym z wielu. Filmy, w których grał, przynosiły milionowe zyski i dzięki temu wywalczył sobie prawa, o których inni mogli tylko marzyć. To on wybierał scenariusze filmów i reżyserów, z którymi najlepiej mu się pracowało. Na uwagę zasługiwał głównie Spielberg, Cameron Crowe, czasem Michael Mann. To wreszcie Tom decydował o pozostałej obsadzie. Jak to możliwe? Dawno przestał być pionkiem. Kiedy okazało się, że każdy kolejny film z jego udziałem to hit, rezygnował z gaży i umawiał się na procent od zysków. 20 milionów za rolę? To stawka dobra dla mało znaczących żółtodziobów. Dzięki nowym umowom Tom potrafił zgarnąć 50 albo nawet 70 mln za film, jak w przypadku chociażby „Mission:Impossible”. Ale na współpracę z Tomem nikt się specjalnie nie skarżył. Poza tym, że czasem trochę za głośno się śmieje lub zbyt nachalnie zachęca do scjentologii, niewiele można mu zarzucić. Na planie jest zaangażowany i skupiony, potrafi pracować szybko i skutecznie. Nie stroi fochów, nie zastanawia się, czy woda w garderobie ma odpowiednią nalepkę. Zjednuje sobie ludzi, bo kiedy z kimś rozmawia, patrzy mu głęboko w oczy i zachowuje się jakby świat wokół nie istniał. A że potem i tak robi swoje... Tak, Tom miał swoje pięć minut, które trwało dobrych kilkanaście lat. Ale ten czas już się skończył.

Panu już dziękujemy
Fani byli zszokowani, kiedy serwisy prasowe obiegła wiadomość, że Tom nie zagra w szpiegowskim hicie „Edwin A. Salt”, bo producenci zdecydowali się zastąpić go... Angeliną Jolie. Nie było miejsca na sentymenty, kiedy badania popularności pokazały, że w kinie akcji widzowie najchętniej widzą dziś Angelinę albo Willa Smitha. Tom sprostował doniesienia, twierdząc, że to on sam zrezygnował z udziału w projekcie. Nikt się nie zdziwił. Niektórym bardziej porażająca wydała się informacja o tym, że nie będzie czwartej części „Mission: Impossible”. A jeśli nawet, to na pewno nie z Cruise’em. Szefowie wytwórni stwierdzili, że Tom jest już na takie „harce” za stary. Czyli że jego obecność w tym filmie nie przyniesie zakładanych zysków. Niby nic nowego – Pierce Brosnan z tego samego powodu przestał grać agenta 007. On przyjął to ze spokojem, ale dla kogoś, kto uważa, że jest wiecznie młody, może to oznaczać koniec świata. Tom rozpaczliwie szuka dla siebie scenariusza, żeby wrócić na szczyt. Zastanawia się nad rolą superherosa, bohatera  kultowego komiksu „The Sleeper”. Życzliwi doradzają mu, że powinna to być raczej słodkogorzka komedia w stylu „Jerry Maguire”. Dlatego Tom już zaangażował się w pracę nad komedią „Food Fight”, gdzie ma wystąpić razem z żoną, Katie Holmes. Liczy na to, że obydwoje powtórzą promocyjny sukces „Mission: Impossible III”, kiedy razem objeżdżali Stany i Europę, i wzbudzali szum niczym angielska królowa. Tylko że wtedy Katie była nowo upieczoną narzeczoną i spektakularne pocałunki towarzyszące figurom niczym z argentyńskiego tanga niosły ze sobą odrobinę świeżości. Dziś mogą się najwyżej wydać mizerną sztampą.


Pod czujnym okiem męża
Hollywood głośno kpi także z prywatnego życia Toma. 16 lat młodsza żona najwyraźniej oprzytomniała, bo kilka tygodni temu rozpoczęła życie na własną rękę. Pod pretekstem zagrania w sztuce na Broadwayu spakowała walizki i poleciała do Nowego Jorku. Złośliwi twierdzą, że to nieoficjalna separacja, że Katie nie była już w stanie wytrzymać scjentologicznej indoktrynacji i tego, że na każdym kroku jest pilnowana. Przez mamę Toma, jego siostrę, przyjaciół. Tom przejął kontrolę nad jej karierą, co oznaczało odrzucanie kolejnych propozycji. A zobowiązania, których Katie podjęła się już wcześniej, spędzały sen z powiek reżyserom. Towarzyszył Katie na planie, pilnował, żeby „sceny intymne” z jej filmowym partnerem „nie zaszły za daleko”. Potrafił przerywać ujęcia, tłumacząc reżyserowi, że robi coś nie tak. Telefon przestał więc w końcu dzwonić.

Przez kilka miesięcy rodzina Cruise’ów mieszkała w domu scjentologów w Los Angeles. Pretekstem był remont rezydencji Toma, ale tak naprawdę chodziło o ciągły kontakt Katie z grupą. Kiedy w końcu udało im się wrócić do domu, okazało się, że razem z Tomem i Katie do rezydencji wprowadza się również mama Toma i jego siostra z dziećmi. Nikt nie wie, jak Katie zorganizowała występy na Broadwayu. I jakim cudem udało jej się zabrać córkę. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że po rozwodzie Toma i Nicole Kidman zaadoptowane przez nich dzieci, Isabella i Connor, zostały przy ojcu. A Nicole nie dochodzi praw w sądzie. Pewnie w taki sam sposób Tom zachowałby się wobec Katie. Tylko kto tu mówi o rozwodzie? Im bardziej plotki na temat kłopotów małżeńskich Toma i Katie przybierają na sile, tym chętnie obydwoje pokazują się razem. W weekendy Katie leci do Los Angeles. Ostatnio Tom pojawił się w NY, obsypując żonę czułościami przed każdym napotkanym obiektywem. Jemu trudniej ruszyć się z LA. Boi się, że pod jego nieobecność coś może się wydarzyć.

Rozstanie po latach

Kilka tygodni temu współpracę z Tomem zakończyła jego wieloletnia zawodowa partnerka, Paula Wagner. Zwolniła się z zarządzania spółką United Artist, którą razem z Tomem chcieli „przywrócić do życia”. Niestety, projekt się nie powiódł. Spółka, która miała wypuszczać kilka filmów rocznie na razie ma na koncie jeden, nie do końca udany projekt „Lions for Lambs”, dramat wojenny. Film mądry i głęboki, ze znakomitą obsadą: Meryl Streep, Tom Cruise, w reżyserii Roberta Redforda. I co z tego, skoro okazał się porażką? 30 mln strat zrobiło swoje. Kolejny film, „Valkiria”, również z Tomem w roli głównej, też nie zapowiada się najlepiej. Datę jego premiery przekładano już kilkakrotnie. Rzecznicy tłumaczą, że wystąpiły nieoczekiwane trudności, że trzeba było robić „dokrętki”. Nieoficjalnie za złą produkcję filmu obwiniano właśnie Wagner. Tom i Paula byli nierozłączną parą zawodową przez 16 ostatnich lat. Nie wiadomo, czy Cruise obroni się na stanowisku kierownika UA, czy stojący nad nim szefowie MGM nie postawią mu warunków nie do zaakceptowania. Jedno jest pewne – jak się wali, to na całej linii i żadne pieniądze świata nie są w stanie uchronić  przed porażką. Czyżby właśnie to czekało teraz Toma?

Anna Rączkowska / Viva

Redakcja poleca

REKLAMA