Gdy 18 października świat obiegła informacja, że Celine Dion (42) trafiła do szpitala, wszyscy zamarli. Przecież termin porodu był wyznaczony na koniec listopada. Czyżby upragniona ciąża, po pięciu wcześniejszych nieudanych próbach in vitro, była zagrożona – spekulowały portale plotkarskie. Lekarze gwiazdy szybko uspokoili fanów. „Celine Dion została przyjęta do Centrum Medycznego St. Mary w West Palm Beach na Florydzie na obserwację. To standardowa procedura w przypadku bliźniaczej ciąży”, napisali w oświadczeniu. Pięć dni później – w 35. tygodniu ciąży – gwiazda urodziła dwóch chłopców: Eddy’ego i Nelsona. Teraz wszyscy czekają na pierwsze zdjęcia bliźniąt.
Wiara w cud
Celine z ukochanym mężem Rene Angelilem już 11 lat temu zdecydowali się na pierwszą próbę in vitro. Wtedy Rene walczył z rakiem krtani i lekarze przestrzegali, że po chemioterapii może stać się bezpłodny. Dlatego para postanowiła zamrozić nasienie Angelila. Gdy mąż Dion zwalczył nowotwór, oboje pragnęli tylko jednego – potomstwa. W styczniu 2001 roku urodził się René Charles. Rok temu gwiazda postanowiła dać synowi rodzeństwo. Rozpoczęła się żmudna walka, kuracja hormonalna, porażki, rozpacz, która trwała aż do końca maja tego roku, gdy lekarz rodzinny dr Rosenwaks potwierdził, że Celine jest w 14. tygodniu bliźniaczej ciąży.
Sukcesy chodzą parami
Jakby radości było mało, również w maju Celine została ogłoszona najbardziej uwielbianą muzyczną gwiazdą Ameryki. W rankingu pokonała nie lada konkurentów: U2, The Beatles i Elvisa Presleya. Jak udźwignąć taką odpowiedzialność? – Czuję się naprawdę zaszczycona, że mam tak wielu oddanych fanów. Że moje piosenki pomagają niektórym ludziom przejść przez trudne chwile i towarzyszą w tych szczęśliwych. Cudownie móc inspirować. Ale na co dzień staram się o tym nie myśleć, bo ogrom popularności mnie przerasta. Skupiam się na miłości najbliższych, na rodzinie. Cieszę się, że jestem przez nich kochana i że mogę ich kochać – powiedziała „Party” Dion.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
Zapach miłości
Upragniona ciąża była dla niej idealnym momentem, by stworzyć nowe perfumy. Zupełnie inne od poprzednich. – Każdy zapach, który tworzyłam, łączył się z kolejnym etapem w moim życiu i towarzyszącymi mu emocjami. W powstawanie zapachu angażuję się tak samo jak w nagranie nowego utworu. Moje poprzednie perfumy Chic odzwierciedlały mój temperament na scenie, kobietę glamour – mówiła „Party” gwiazda. Najnowsze – Pure Brilliance – są pełne miłości do życia… Nie do tego zewnętrznego blichtru, ale do siły marzeń i wewnętrznej kobiecej energii. – Oczekiwanie na poród to był mój specjalny czas. W końcu zamieszkałam w nowym domu nad oceanem, który budowałam z myślą o moich dzieciach. Spacerowałam po plaży. Mogłam delektować się chwilą, zapachami morza, palącego się w kominku drewna, kwiatów w ogrodzie, świeżego chleba. Rozkoszowałam się codzienną bliskością syna, męża – wyznaje ze wzruszeniem Celine. Taki właśnie jest Pure Brilliance. Delikatny i słodki, dominują w nim jabłka i gruszki z rodzinnego sadu, świeże frezje i konwalie z przydomowego ogrodu. – Mam nadzieję, że nowym zapachem trafię do kobiecych serc – mówi.
Wszystko ma swój czas
Perfumy to było jej jedyne zobowiązanie w czasie ciąży. Teraz szczęśliwa mama przez kilka miesięcy będzie się zajmować wyłącznie swoją powiększoną rodziną. Do pracy wraca 15 marca 2011. Wtedy w Las Vegas rozpocznie cykl swoich 54 wielkich multimedialnych przedstawień w Colosseum w Ceasar’s Palace. Ale dziś Celine nie zamierza o tym myśleć. Wie, że mąż czuwa nad wszystkim. Zacznie się stresować, gdy już będzie stała na scenie. – W danym momencie robię tylko jedną rzecz i na niej całkowicie się skupiam, dzięki temu panuję nad sytuacją – zdradziła „Party”. Jak sama mówi, ma duże szczęście, że otacza się wspaniałymi ludźmi, którzy wyręczają ją w wielu sprawach. Nie musi sprzątać, gotować, prać. Może skupić się tylko na dzieciach. – Podziwiam kobiety, które muszą tak wiele same udźwignąć: zajmować się domem, dziećmi i jeszcze robić karierę – dodaje na koniec rozmowy gwiazda. – To one są bohaterkami, a nie ja!
Maria Fredro-Boniecka / Party