Rozalia Mancewicz - Pożegnanie z koroną

Rozalia Mancewicz fot. ONS
Od roku jest najpiękniejszą kobietą w Polsce. Za kilka dni Rozalia Mancewicz odda tytuł Miss Polonia. Nam mówi, jakie ma plany na przyszłość i dlaczego trudno jej będzie zostać modelką.
/ 06.12.2011 06:27
Rozalia Mancewicz fot. ONS
Mogło jej odbić. Przecież gdy rok temu zdobyła tytuł Miss Polonia, jej życie kompletnie się zmieniło. Z małej wioski pod Białymstokiem przeniosła się do stolicy, zaczęła bywać na warszawskich salonach, a gwiazdy, które dotąd znała jedynie z telewizji, nagle zostały jej koleżankami. Do tego posypały się propozycje udziału w kampaniach reklamowych, wywiadów i sesji zdjęciowych w popularnych gazetach. Ale Rozalii Mancewicz (24) nie odbiło ani trochę. Gdy ją spotykam, widzę dziewczynę, która polubiła wielki świat, ale też wie, że to, co naprawdę kocha, jest zupełnie gdzie indziej.

– 9 grudnia kończy się okres twojego „panowania” jako Miss Polonia. Trudno ci będzie rozstać się z koroną i tytułem najpiękniejszej Polki?
Rozalia Mancewicz:
Trudno. Jeszcze nie wyobrażam sobie momentu, gdy oddam koronę. Przez ostatni rok zdążyłam się do niej przywiązać. Żałuję, że nie będę mogła zachować swojej korony na pamiątkę – zgodnie z tradycją podczas gali finałowej Miss Polonia 2011, która odbędzie się 9 grudnia, przekażę ją swojej następczyni. Ale zostaną mi pamiątki i piękne wspomnienia: szarfy, płyty DVD z nagraniami finału i innych moich występów oraz setki zdjęć, materiałów, na których uchwycono najpiękniejsze momenty minionego roku.

– A pamiętasz tamten wieczór, gdy zostałaś miss?
Rozalia Mancewicz:
Tak naprawdę pamiętam tylko widok mojej mamy krzyczącej i machającej mi z widowni. To były tak wielkie emocje, że trudno to opisać. Gdy wybrano mnie do pierwszej szóstki, już czułam się wygrana. Potem, gdy wybrano mnie Miss Publiczności, bardzo się wzruszyłam, dlatego momentu, w którym odbierałam koronę Miss Polonia 2010 nie pamiętam. W pamięć zapadły mi pierwsze dni panowania jako Miss Polonia. Bez przerwy przymierzałam koronę miss i robiłam sobie zdjęcia (śmiech), bo nie mogłam uwierzyć, że to ja zostałam najpiękniejszą Polką 2010 roku. Cieszyłam się jak mała dziewczynka.

– To było chyba spełnienie twoich marzeń z dzieciństwa, bo już wcześniej brałaś przecież udział w konkursach piękności?
Rozalia Mancewicz:
Tak, już w 2004 roku wzięłam udział w konkursie Miss Nastolatek. Z koleżanką znalazłyśmy ogłoszenie w gazecie o castingu i w tajemnicy przed rodzicami poszłyśmy spróbować swoich sił. Udało się. Potem miałam kilka lat przerwy, ale siostry namówiły mnie, żebym wzięła udział w wyborach Miss Polonia.

– Jak się przygotowywałaś do finału – stosowałaś jakąś specjalną dietę, ćwiczyłaś?
Rozalia Mancewicz:
Szczerze mówiąc, nie miałam specjalnych przygotowań. Myślałam o tym, by chodzić na siłownię, ale w mojej rodzinnej miejscowości siłowni nie ma, musiałabym jeździć do Białegostoku. Zamiast tego codziennie wieczorem biegałam po lesie z naszymi psami. Ograniczyłam też słodycze i starałam się nie jeść wieczorami.

– Jak zmieniło się twoje życie przez ostatni rok?
Rozalia Mancewicz:
Diametralnie. Po pierwsze usamodzielniłam się i przeprowadziłam do Warszawy. Poza tym przestałam być anonimowa – ludzie coraz częściej mnie rozpoznają, zwłaszcza w moim rodzinnym Białymstoku. Poznałam wielu ciekawych ludzi: artystów, celebrytów, uczestniczyłam w wielu imprezach, pokazach mody, dużo podróżowałam. Mnóstwo wyjazdów było związanych właśnie z tytułem Miss Polonia. Odwiedziłam Egipt, Brazylię, Litwę. Spędziłam też dwa tygodnie w Meksyku – ta podróż była jedną z nagród za zwycięstwo w konkursie Miss Polonia. Zdecydowanie zmieniła się też moja garderoba! Teraz mam więcej sukienek koktajlowych na wyjścia i już nie dwie, a kilkanaście par szpilek. Ale nie pozbyłam się wygodnych ubrań i trampek, bo czasem lubię ubrać się na luzie, związać włosy w kucyk i odpocząć od wszystkiego.

Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>


– Oddasz koronę i co dalej? Chcesz zostać w Warszawie czy wracasz do rodzinnej miejscowości?
Rozalia Mancewicz:
Do końca roku na pewno zostanę w Warszawie. Wcześniej rodzice zachęcali mnie, bym zamieszkała w stolicy, spróbowała tu swoich sił. Dziś namawiają, bym wróciła do domu i pomagała w prowadzeniu naszego gospodarstwa agroturystycznego Majątek Howieny w Pomigaczach. Mamy tam dwie restauracje – jedną na sto, drugą na dwieście osób, w których organizujemy imprezy okolicznościowe, głównie wesela. A że teraz rodzice już właściwie nie angażują się w sprawy majątku, zarządza nim moja siostra, ja mogłabym jej pomagać.

– A jeśli jednak zostaniesz w stolicy, to czym chcesz się zająć?
Rozalia Mancewicz:
Myślałam o modelingu. Ale musiałabym dbać o linię, a mam z tym duży problem, bo kocham jeść. Poza tym mam kobiecą sylwetkę: okrągłe biodra, biust – nie mam figury typowej modelki.

– Zaraz, zaraz. Masz wymiary 91–64–93. Uważasz, że z taką figurą nie nadajesz się na wybieg?
Rozalia Mancewicz:
Mam świadomość wymogów, jakie rynek stawia przed modelkami i wiem, że nie wpisuję się w panujący dziś trend na „chłopięcą” sylwetkę. Mimo to pracuję teraz jako modelka, ale przy zleceniach bardziej komercyjnych. Wiem jednak, że jeżeli będę chciała zostać w tej branży na dłużej, muszę uważać na swoje słabości (śmiech).

– Przez ostatni rok bywałaś na wielu imprezach, poznałaś mnóstwo ludzi, ale nie udało ci się znaleźć drugiej połówki. Jak to możliwe, że tak piękna dziewczyna jest sama?
Rozalia Mancewicz:
Oficjalne imprezy, na które chodzę jako Miss Polonia, nie są moim zdaniem odpowiednim miejscem do tego, aby nawiązywać znajomości damsko-męskie. Z kolei kiedy wychodziłam gdzieś z koleżankami, poznawałam wielu mężczyzn, lecz jak widać żaden nie skradł mojego serca (śmiech).

– A byłaś kiedyś zakochana?
Rozalia Mancewicz:
Mojego pierwszego chłopaka, Emila, poznałam, gdy miałam… 5 lat. Nasze rodziny przyjaźniły się, jego tata był nawet świadkiem na ślubie moich rodziców. Podkochiwaliśmy się w sobie już wcześniej, ale zaczęliśmy ze sobą chodzić w szkole średniej. Emil zaprosił mnie na sylwestra, z którego wróciliśmy już jako para. Byliśmy ze sobą 2 lata, rozstaliśmy się w zgodzie i do dziś się przyjaźnimy.

– A jaki jest twój ideał faceta?
Rozalia Mancewicz:
Musi mieć charakter podobny do mojego, żebym mogła się przy nim czuć luźno, swobodnie i komfortowo. Ważne jest też, żeby miał poczucie humoru, był elegancki, no i szarmancki, bo szacunek do kobiety to dla mnie bardzo istotna rzecz. Idealny mężczyzna musi być też pracowity, spontaniczny i towarzyski. Ale to nie wszystko, bo nie ukrywam, że w najważniejszych sprawach liczę się ze zdaniem mojej rodziny. Dlatego mój wybranek będzie musiał zauroczyć nie tylko mnie, ale też moich bliskich (śmiech).

– A jak spędzacie święta?
Rozalia Mancewicz:
Bardzo rodzinnie. Na kilka dni przed wigilią razem z mamą i siostrami zamykamy się w kuchni i przygotowujemy świąteczne specjały. Przez te kilka dni jest to wyłącznie nasze królestwo, do którego tata i brat nie mają wstępu (śmiech). Ich zadaniem jest za to przyniesienie do domu choinki, którą całą rodziną ozdabiamy. Ten okres przed świętami, no i oczywiście same święta to czas bardzo ważny dla mnie i dla mojej rodziny, dlatego już nie mogę się doczekać Bożego Narodzenia.

- Macie jakieś rodzinne tradycje, które są w waszym domu od pokoleń?
Rozalia Mancewicz:
Specjalnych zwyczajów nie mamy, ale od kilku lat rodzinną tradycją staje się to, że dwa razy w roku dostajemy prezenty – raz w wigilię i drugi raz wiosną. A wszystko przez to, że moja mama jest bardzo zapobiegliwa i często zdarza jej się kupować jakieś drobiazgi na prezenty już pół roku przed świętami. Kupuje je, chowa, a potem o nich zapomina. W grudniu kupuje więc nowe, a tamte schowane i zapomniane odnajdują się przy wiosennych porządkach (śmiech).

Magdalena Jabłońska-Borowik / Party

Redakcja poleca

REKLAMA