Podwójne życie Carli Bruni

„Jesteś moim narkotykiem, jesteś moją orgią”, śpiewa Carla Bruni na wydanej właśnie płycie „Jak gdyby nic się nie stało”.
/ 27.03.2014 15:25
Komu „dedykowane” są te słowa? Jej mężowi, prezydentowi Francji Nicolasowi Sarkozy’emu. Świat jest w szoku. A Francuzi pytają: kim naprawdę jest Pierwsza Dama? Kobietą z klasą czy skandalistką? I czy rzeczywiście nic się nie stało?

Ta kobieta nie ma za grosz wstydu – słychać głosy oburzenia ze wszystkich stron świata. Zbulwersowani są nawet liberalni w sprawach seksu Francuzi. Uważają, że tym razem Carla posunęła się za daleko i swoimi niecenzuralnymi tekstami naruszyła majestat głowy państwa. Oburzony jest także rząd Kolumbii, który od lat walczy z kartelami narkotykowymi. „Każdy artysta ma prawo do wyrażania swoich poglądów i uczuć. Kiedy jednak takie słowa padają z ust małżonki prezydenta, uważamy je za bardzo niestosowne”, czytamy w nocie protestacyjnej szefa kolumbijskiego MSZ Fernanda Araúja. Bo choć fragmenty płyty przedostały się do Internetu na długo przed jej premierą, mało kto spodziewał się, że Carla zdobędzie się na taką zuchwałość i zechce ją wydać w pierwotnym, nieocenzurowanym kształcie.

Jesteś moją kokainą
O co ta cała awantura? Nie o to oczywiście, co napisała Carla jako artystka, ale o słowa, które wyszły spod pióra kobiety, która od sześciu miesięcy nie jest już osobą prywatną i na której „ciąży podejrzenie”, że chce wykorzystać swoją pozycję do promowania własnej osoby.

Pół biedy, gdy Pierwsza Dama śpiewa o byłych kochankach: „Jestem dzieckiem, mimo moich 40 lat, mimo moich 30 kochanków”. O tym, że Carla uwielbia prowokować i niczym rozpieszczona dziewczynka robić, co jej się żywnie podoba, wiadomo przecież nie od dzisiaj. Liczne romanse, skandaliczne wypowiedzi to już historia. Kiedy jednak swoim niskim zmysłowym głosem zaczyna śpiewać o tym, co łączy ją z prezydentem, robi się naprawdę gorąco. Zresztą sama Carla określa piosenki z płyty jako „kołysanki, które otulają ją jak pieszczota”. A teksty: „Jesteś moim narkotykiem, bardziej zabójczym niż heroina z Afganistanu, groźniejszym niż kolumbijska kokaina” czy „Jesteś moim panem, jesteś moim kochankiem, jesteś moją orgią” są na granicy dobrego smaku i dostarczają oręża przeciwnikom Sarkozy’ego. 


To była trudna decyzja
Wychodząc za prezydenta, Bruni wiedziała, na co się decyduje. Potwierdza to zresztą sama w pierwszym udzielonym jako Pierwsza Dama Francji wywiadzie, który dziwnym zbiegiem okoliczności ukazuje się dokładnie w chwili wejścia płyty na rynek. „Choć decyzję podjęłam od razu, nie była ona wcale łatwa. Bałam się, że to się odbije na moich znajomościach, na życiu zawodowym, na rodzinie”, przyznaje. Jednak z chwilą, gdy Bruni została Pierwszą Damą, Francuzom wydawało się, że była skandalistka robi wszystko, by zmienić swoje życie. Bez wpadek się nie obyło. Niedługo po ślubie z Sarkozym Bruni pozwoliła sobie porównać centrolewicowy „Le Nouvel Observateur” do kolaborującego z nazistami rządu Vichy. „Gdyby takie strony internetowe istniały podczas wojny, jak wyglądałyby denuncjacje Żydów?”, pytała Bruni na wieść o tym, że strona internetowa tego dziennika zamieściła informację, jakoby Nicolas na kilka dni przed ślubem wysłał do swojej byłej żony Cécilii SMS-a o treści: „Jeśli wrócisz, odwołam wszystko”. Także zachowanie Carli podczas jej wizyty zagranicznej w Afryce, kiedy to flirtowała z prezydentem w najmniej stosownych momentach, wywołało ferment w kręgach dyplomatycznych. W trakcie oficjalnych przemówień szeptała mężowi do ucha czułe słówka, głaskała po karku. A podczas ostatniej wizyty w Izraelu, gdy na płycie lotniska jeden z żołnierzy popełnił samobójstwo, Bruni czmychnęła do samolotu, nie bacząc, co dzieje się z mężem.

Ja wam jeszcze pokażę
Pierwsza Dama za wszystko przepraszała i starała się zatrzeć niedobre wrażenie. „To prawda, że popełniłam kilka błędów. Jako żona prezydenta staram się sprawować swoją funkcję najlepiej, jak potrafię. Nauczyłam się roztropności. Wcześniej, kiedy udzielałam wywiadów, lubiłam dowcipkować, ale dowcip wygląda zupełnie inaczej w gazecie. Nadal dużo się śmieję, ale bardzo uważam na to, co mówię. To ma wpływ na mojego męża”, mówiła z dumą. A jej kolejne wystąpienia, wizyta w Pałacu Buckingham, a potem przyjęcie, które wydała w Pałacu Elizejskim na cześć prezydenta Izraela, Shimona Peresa, stały się wielkimi sukcesami towarzyskimi. „Carla wniosła do życia Nicolasa wdzięk, elegancję, międzynarodowe obycie. Dzięki niej podróże są bardziej prezydenckie”, głosił Jacques Seguela, były doradca prezydenta Jacques’a Chiraca, który poznał parę ze sobą. Nawet więc Francuzi nieprzychylnie nastawieni do ślubu Sarkozy’ego z Bruni zaczęli się przekonywać do swojej Pierwszej Damy. A sondaże jej popularności sięgnęły aż 68 procent przy marnych 40 procentach samego prezydenta.


Jak gdyby nic się nie stało
Teraz jednak wychodzi na jaw, że Carla od początku prowadziła podwójne życie. I jeśli ktoś nie zdawał sobie z tego sprawy, zdaniem Bruni jest głupcem. „Dla mnie nie ma różnicy między tym albumem a pierwszymi dwoma. I jeśli coś się zmieniło od tamtych czasów, to nie dla mnie, tylko dla mediów, które nie potrafią określić granicy między stanowiskiem, które zajmuję u boku Nicolasa, a moją osobą. Ja nie mam problemu z oddzieleniem jednego od drugiego. Tysiące razy zmieniałam państwa, języki, domy, pracę”, tłumaczy. I dodaje, że nawet tytuł płyty „Jak gdyby nic się nie stało” odzwierciedla jej stosunek do ślubu z prezydentem Francji, dzięki któremu zmieniła pozycję, ale nie osobowość.

Prywatnie Carla pozostała więc tą samą osobą, którą była. Nawet nie przeniosła się do Pałacu Elizejskiego. Owszem, bywa tam w weekendy, kiedy wydaje przyjęcia dla rodziny, oraz w trakcie oficjalnych wizyt głów państwa. Ale jej domem jest dwupiętrowa willa z lat 50. niedaleko Lasku Bulońskiego, gdzie wprowadziła się trzy lata temu. Prezydent Sarkozy zamieszkał zresztą z nią tutaj. Bruni wciąż spotyka się ze swoim byłym partnerem Raphaelem, by ich wspólnemu synowi Aurelienowi nie utrudniać kontaktów z ojcem.

Najbardziej wierna pozostała jednak swojej muzycznej pasji. „Po ślubie mam tylko mniej czasu na twórczość. Ale to nie dlatego, że mój mąż jest prezydentem. Tak samo byłoby, gdyby był lekarzem albo prawnikiem. To raczej on ma kłopot, bo ma na głowie nie tylko państwo, ale także mnie i moje problemy”, przyznaje Bruni. Bez względu na to, co dzieje się wokół, Carla wieczorami pisze teksty piosenek w swoich brulionach, a potem wybiera z nich utwory na płytę. Potem wchodzi do studia i je nagrywa. Jedyne, z czego zrezygnowała jako artystka od chwili wyjścia za mąż za Nicolasa, to trasa koncertowa. „Będę promować swoją muzykę w telewizji. Nie mogę koncertować, by nie zatrudniać wielkiej machiny bezpieczeństwa”, tłumaczy swoją decyzję.

Jestem, jaka jestem
I choć Carla bardzo szanuje swoje poprzedniczki, nie zamierza iść w ich ślady. „Na pewno w wieku 40 lat dojrzałam. Najlepiej świadczy o tym fakt, że wyszłam za mąż. Ale jestem tą samą wolną i niezależną Carlą, jaką byłam. A to, że Nicolas jest prezydentem, a ja Pierwszą Damą, nie zmienia faktu, że pozostajemy dla siebie kobietą i mężczyzną”, mówi Bruni prowokacyjnie. A Francuzi zaczynają się zastanawiać, jak długo potrwa ta miłość. I czy małżeństwo z Sarkozym nie jest rzeczywiście tylko medialnym spektaklem, dzięki któremu była modelka chce się utrzymać na topie jak najdłużej.

Magda Łuków / Viva

Redakcja poleca

REKLAMA