Paulina Kurzajewska: Oczywiście w domu i w gronie najbliższych. Od 14 lat, odkąd jesteśmy małżeństwem, spotykamy się z rodziną przy wigilijnym stole. Nie wyjeżdżamy za granicę, nie uciekamy w Polskę.
Maciej Kurzajewski: W tym roku też będziemy świętować razem z moimi rodzicami i z rodzicami Paulinki.
- Czeka Was długie biesiadowanie przy suto zastawionym stole?
Paulina Kurzajewska: O nie! Staramy się tego dnia nie skupiać na jedzeniu, ale na cudownej atmosferze świąt. To dlatego raczej rozmawiamy, niż jemy. Zresztą w naszym domu bardzo dbamy o zdrowy tryb życia, a obżarstwo – nawet świąteczne – nie idzie z tym w parze.
- A co robicie w pierwszy i drugi dzień świąt Bożego Narodzenia?
Maciej Kurzajewski: Ten czas jest zarezerwowany tylko dla nas i dzieci. Mam nadzieję, że w tym roku dopisze aura i będzie dużo śniegu. Wtedy znajdziemy chwilę na wojnę na śnieżki, a także i na oglądanie szopek w kościołach. Może też jakiś wypad na sanki…
Paulina Kurzajewska: ...i czytanie o polskich bożonarodzeniowych tradycjach. Dzięki takim lekturom nasze dzieci wiedzą, że w Krakowie prezenty przynosi Aniołek, w Poznaniu – gdzie się wychowałam – Gwiazdor, a w Kaliszu, skąd pochodzi Maciej – Święty Mikołaj.
- Rodzice Maćka zamieszkali z Wami dwa lata temu. Jak sprawdza się życie w takim wielopokoleniowym domu?
Paulina Kurzajewska: Fantastycznie! Nasze dzieci mają zawsze blisko dziadków. Kochających ich nad życie, opiekuńczych. A dziadkowie czują się przy nich wciąż potrzebni.
- I naprawdę nie ma Pani żadnych konfliktów z teściową?
Paulina Kurzajewska: Oj, zdarzają się drobne różnice zdań, ale umiemy sobie je wyjaśnić, bo świetnie się dogadujemy. Szanuję rodziców Maćka i mam zasadę, że okazując im swoją sympatię, okazuję tym samym miłość do męża.
Maciej Kurzajewski: Świetna z ciebie dyplomatka, ale rzeczywiście tworzymy dużą, zgodną rodzinę.
- Dajecie dzieciom dobry przykład…
Maciej Kurzajewski: Bo to jest najlepsza metoda wychowawcza. Widzą, jak szanujemy rodziców, i same się tego uczą. Chcemy też, by nasi chłopcy byli wrażliwi na potrzeby drugiego człowieka.
Paulina Kurzajewska: Staramy się uświadomić 12-letniemu Frankowi i 3-letniemu Julkowi, że wrażliwość to nie słabość, ale siła. A co do dobrych rodzicielskich wzorców, to staramy się, żeby dzieci nigdy nie musiały się za nas wstydzić. A to wymaga życia zgodnie z prawdami, które wyznajemy.
- A jakie są te najważniejsze wartości, których chcecie nauczyć synów?
Paulina Kurzajewska: Muszą mieć szacunek do innych, niezależnie od tego, kim jest osoba, którą poznają, z którą rozmawiają. Wielu ludzi ma skłonność do szufladkowania, oceniania bez powodu. Z atencją i czołobitnie podchodzą do pana prezesa dużej firmy czy sławnej aktorki, a z pogardą traktują panią sprzątaczkę czy stróża na parkingu. A przecież ci ludzie mają takie samo prawo do szacunku jak prezes. Wpajam im też szacunek do kobiet, bo wiem, że kiedy dorosną i będą naprawdę szanować kobiety, wtedy na pewno stworzą udany związek.
Maciej Kurzajewski: Chcemy też, by Franek i Julek mieli jeszcze szacunek do… samych siebie. Dajemy im wiarę w siebie, przekonanie, że poradzą sobie w życiu, że są zdolni, dobrzy, pracowici.
- Podobno jesteście wrogami wszelkich kar cielesnych?
Maciej Kurzajewski: Zaprzysięgłymi! Oboje wiemy, jakim skarbem są dzieci. Oczekując drugiego dziecka, straciliśmy bliźniaczą ciążę. Mówię straciliśmy, bo dla nas obojga była to wielka tragedia. Zarazem przyjście Julka na świat dało nam ogrom radości. Nigdy, nawet w największej złości, nie skrzywdzilibyśmy najważniejszych dla nas i całkiem bezbronnych istot.
Paulina Kurzajewska: Ja potrafię na ulicy podejść do pani wymierzającej klapsy dziecku i zagrozić, że jeśli się nie uspokoi, to pójdę za nią, zobaczę, gdzie mieszka, i doniosę policji, że katuje córkę czy syna. A kiedy się stawia, sugeruję, by mnie uderzyła, skoro chce mieć równorzędną partnerkę do bójki. Najczęściej to skutkuje. Ale zdarza się też, że wysłucham steku inwektyw i omal sama nie zostaję pobita. Zawsze jednak będę stawać w obronie bitych dzieci.
- A Maciek nie musi czasem po męsku krzyknąć na synów?
Maciej Kurzajewski: Na dzieci? Po co? Lepiej porozmawiać. Potrzeba tylko trochę cierpliwości. Dzieci rozumieją więcej, niż nam się wydaje.
Paulina Kurzajewska: Jeśli nauczymy je agresji, odpowiedzą nam tym samym. A tego chyba nie chcemy.
- Dzieci wychowujecie zgodnie. Ale jak radzicie sobie z podziałem ról w małżeństwie?
Paulina Kurzajewska: Maciej, ponieważ dużo więcej pracuje, odpowiada za zapewnienie nam godnego bytu. Jest też odpowiedzialny za terminowe płacenie rachunków.
Maciej Kurzajewski: A Paulinka ma na głowie całą resztę: od dbania o dom, przez odwożenie dzieci do szkoły, na zajęcia, aż po wezwanie hydraulika czy pielęgnację ogrodu. Podziwiam ją za to, jak świetnie jest zorganizowana. Bez niej nasz dom nie byłby taki, jaki jest.
- Macie jakieś rodzinne rytuały? Coś, bez czego nie może się obyć dzień?
Maciej Kurzajewski: Tak, musimy zjeść wspólnie przynajmniej jeden posiłek. Nieistotne, czy to będzie śniadanie, obiad lub kolacja. Równie bez znaczenia jest to, czy jemy wykwintne danie, czy kanapkę z serem. Ważne, że siedzimy razem i każdy może opowiedzieć o swoich kłopotach oraz radościach. To naprawdę działa. Dzieci się otwierają. Na bieżąco wiemy, co je gryzie, co zaprząta ich głowy.
Paulina Kurzajewska: Gdy pojawią się w ich życiu poważne wyzwania, chłopcy będą wiedzieli, że u nas zawsze mogą liczyć na wsparcie.
- Każdą wolną chwilę poświęcacie dzieciom. Czy macie czas dla siebie?
Paulina Kurzajewska: (Wybucha śmiechem). Czasem czytamy razem książki. Z takimi latarkami-czołówkami na głowach, by światło z naszej sypialni nie budziło chłopców. To zabawnie wygląda!
Maciej Kurzajewski: Ale wyjazd bez dzieci na wczasy nie wchodzi w grę! Ja po jednym dniu w samotności już tęsknię. Poza tym wiem, że synowie tylko kilkanaście lat będą mieszkać z nami, a potem pójdą swoimi drogami. A my chcemy nacieszyć się nimi w pełni.
- Czego będziecie sobie życzyć, dzieląc się opłatkiem i wznosząc razem toast noworoczny?
Paulina Kurzajewska: Wspólnego toastu niestety nie będzie, bo Maciej prowadzi sylwestrowy program. A przy opłatku będę mu życzyć tego, co zawsze: by był szczęśliwy i w pracy, i wtedy, gdy jest przy nas. Bo jeśli on będzie zadowolony z życia, to i ja...
Maciej Kurzajewski: Wyszła nam laurka! Ale rzeczywiście nie istnieje dla nas wielkie szczęście poza rodziną. To ona daje nam i wytchnienie, i siłę.
Rozmawiał: Krzysztof Rajczyk