Katarzyna Cichopek: Święta to cudowny czas. A te będą wyjątkowe, bo po raz pierwszy będzie z nami nasz Adaś. Gdy dziecko pojawia się na świecie, święta stają się naprawdę magiczne, bo chcemy mu wszystko pokazać, sprawić, aby było tak, jak w naszym dzieciństwie. Wracamy do wspomnień, sięgamy do tradycji. Musimy znaleźć czas na to wszystko, co tworzy klimat świąt. Na choinkę, na pięknie zapakowane prezenty, na to, aby dom pachniał ciastem. Nie będę ukrywała, że z powodu pracy ostatnio mi to umykało. Dlatego teraz, choć mój Adaś jest jeszcze malutki, zrobię wszystko, aby te święta były, jak należy.
- Kiedy znajdzie pani na to wszystko czas?
Katarzyna Cichopek: Niedawno zastanawiałam się właśnie, co ja robiłam, jak nie było Adasia! (śmiech) Teraz widzę, że im więcej mam spraw na głowie, tym lepiej jestem zorganizowana. Potrafię pogodzić pracę z obowiązkami w domu i opieką nad synkiem i jeszcze mam chwile dla siebie. Układam Adasia w jego leżaku i zajmując się różnymi domowymi sprawami, ciągle do niego mówię, pokazuję mu różne przedmioty, bo chcę, aby we wszystkim uczestniczył. Tak więc na pewno zapakujemy razem prezenty, ubierzemy choinkę i napiszemy świąteczne kartki.
- A gdzie spędzicie święta? Pewnie chcieliby was wtedy gościć rodzice pani i pani męża?
Katarzyna Cichopek: Gdy Adasia nie było z nami, jechaliśmy kilka dni przed Wigilią do rodziców Marcina do Gdyni. W pierwszy dzień świąt wsiadaliśmy w auto i na obiedzie byliśmy już u moich rodziców w Warszawie. A drugiego pakowaliśmy manatki i aż do sylwestra wypoczywaliśmy w Zakopanem. Z małym dzieckiem to zdecydowanie trudniejsze, zwłaszcza że Adaś nie lubi jeździć samochodem i możemy podróżować tylko nocą, gdy śpi. Zdaję sobie sprawę, jakie to ważne zarówno dla rodziców Marcina, jak i moich, żeby te pierwsze święta spędzić z wnukiem, ale teraz musimy myśleć przede wszystkim o naszym dziecku. Dlatego pewnie zostaniemy w Warszawie i urządzimy naszą pierwszą samodzielną wigilię.
- To spore wyzwanie, zwłaszcza że w ostatnim wywiadzie dla „Przyjaciółki” mówiła pani, że gotować nie lubi i nie umie, że nawet ziemniaki wychodzą pani półsurowe. Coś się zmieniło?
Katarzyna Cichopek: Nic się nie zmieniło, w kuchni umiem zrobić podstawowe rzeczy, ale nadal nie mogę powiedzieć, że jestem wykwintną kucharką, a już na pewno nie mistrzem wigilijnych potraw. Muszę się uczyć. Dziecko wiele zmienia w życiu, wiem, że prędzej czy później będę musiała zacząć gotować. Na tym etapie w menu mojego synka króluje mleko, ale za chwilę powinnam zacząć przyrządzać zupki i inne dania. W te święta zacznę od prostych i najsmaczniejszych, na pewno też skubnę coś od mojej mamy.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
- Bez czego nie wyobraża sobie pani świątecznego stołu?
Katarzyna Cichopek: Bez naszych ulubionych tradycyjnych potraw. Uwielbiam kapustę z grzybami mojej mamy. Po za tym zawsze są pierogi, smażony karp i makowiec. O matko, teraz dopiero sobie uświadomiłam, że te wszystkie smakołyki nie nadają się dla matki karmiącej. Chyba czeka mnie prawdziwy wigilijny post! (śmiech)
- Pani mama na pewno na to nie pozwoli!
Katarzyna Cichopek: Ona jest absolutnie niemożliwa pod tym względem! Czasami wydaje mi się, że czyta w moich myślach, bo zazwyczaj wie nawet, kiedy nie mam pieczywa. Zawsze gdy do niej wpadam, choćby na chwilę, dostaję wyprawkę do domu.
- Teraz rozumiem, dlatego wyprowadziła się pani tylko dwa przystanki od rodzinnego domu.
Katarzyna Cichopek: Moja rodzina zawsze była blisko siebie i cieszę się, że tak jest. Wszystko dlatego, że mój tata mieszkał na pierwszym piętrze, a mama na parterze tego samego domu. Gdy się poznali i wzięli ślub, mama przeprowadziła się piętro wyżej. Na parterze zostali ciocia z wujkiem i babcią. Z nami mieszkała mama taty, miałam więc obie babcie pod ręką. Choćby nie wiem co, my zawsze się widzimy (śmiech). Gdy idę na spacer z dzieckiem, zawsze do nich zaglądam.
- Czyli u was Święta zawsze będą rodzinne, choćby nie wiem, co się działo?
Katarzyna Cichopek: To prawda, jesteśmy bardzo zżyci ze sobą. W święta zawsze była u nas muzyka i wspólne kolędowanie. Ja grałam na gitarze, a wszyscy śpiewali. Potem, ze względu na liczne obowiązki, niestety, zaniedbałam granie na gitarze, choć to była moja wielka przyjemność. Mam w planach wrócić do tematu, żebyśmy mogli razem śpiewać kolędy. Chciałabym też upiec imbirowe ciasteczka...
- To przepis od mamy?
Katarzyna Cichopek: Nie, to moja teściowa piecze te pyszne kruche ciasteczka imbirowe. Na pewno wezmę od niej przepis. Jest to dość pracochłonne, bo ciasto trzeba przygotować wcześniej, aby mogło się przez kilka dni odleżeć, ale za to jak pachnie i smakuje! Mam nadzieję, że w przyszłym roku Adaś będzie pomagał mi wycinać foremkami te ciasteczka.
- Co chciałaby pani dostać pod choinkę?
Katarzyna Cichopek: Pierwszy raz w życiu pomyślałam, że mam już wszystko, co najważniejsze. Teraz myślę o tym, co ja mogę dać moim bliskim. Macierzyństwo naprawdę przewartościowuje świat. Nie spodziewałam się tego. Zawsze chciałam mieć dzieci, ale nigdy nie wyobrażałam sobie, że będą przysłowiową „matką Polką”, zaglądającą do wózków i nie sądziłam, jaka miłość i siła rodzi się w człowieku. Dziś nawet o zimie, której normalnie nie znosiłam, myślę w pozytywny sposób.
- A świąteczne życzenia? Czego życzyłaby pani sobie i swojej rodzinie?
Katarzyna Cichopek: Przede wszystkim zdrowia, spokoju i miłości. I żebyśmy zawsze byli blisko siebie. Wtedy reszta sama jakoś się ułoży.
Rozmawiała Teresa Zuń
Stylizacja Jola Czaja
Makijaż Iza Wójcik
Fryzura Atelier Leszek Czajka
Produkcja sesji Joanna Baranowska