Aby zbudować swoje szczęście, musieli zostawić poprzednie związki. Nie powodowała nimi jednak chwilowa zachcianka, tylko prawdziwe uczucie, jakie zdarza się jedynie wybrańcom losu. Dobrze się stało: przeżyli ze sobą aż 40 wspaniałych lat.
Lucjan Kydryński Halina Kunicka byli piękną i popularną parą.
Wszędzie zwracano na nich uwagę. Jedni im zazdrościli, inni ich podziwiali. Halina Kunicka i Lucjan Kydryński należeli do jednych z pierwszych polskich celebrytów w dzisiejszym rozumieniu tego słowa, choć wtedy ono jeszcze nie istniało. Zanim się poznali, oboje mieli już bogaty dorobek, fanów i liczną widownię. Halina Kunicka śpiewała przeboje, za które kochała ją cała Polska. Lucjan Kydryński pisał świetne felietony do „Przekroju”, prowadził popularną audycję radiową „Rewia Piosenek”. A gdy Janusz Rzeszewski, legendarny reżyser telewizyjnych programów rozrywkowych, zaproponował mu w łódzkiej telewizji program na żywo „Muzyka lekka, łatwa i przyjemna”, każdy Polak rozpoznawał pana Lucjana już nie tylko po owym charakterystycznym „errr”.
Kydryński, światowiec, często wyjeżdżał na Zachód z polskimi artystami, a gdy po politycznej odwilży zaczęli nas odwiedzać artyści z Zachodu, był ich artystycznym opiekunem. Obyty w świecie, znający języki, zapowiadał występy największych gwiazd: Marleny Dietrich, Charlesa Aznavoura, Juliette Greco, Jacquesa Brela... Z Ireną Dziedzic stanowili intrygujący konferansjerski duet na Festiwalach Piosenki w Sopocie i w Opolu. W tamtej rzeczywistości, gdy otrzymanie paszportu było nie lada wyczynem, on jakby funkcjonował na innych prawach.
Natomiast Halina Kunicka była kobietą, której nie mijało się obojętnie
Skoro więc tych dwoje postanowiło pozostać z sobą, nie dziwi wcale, że ich decyzję komentowała cała Polska. Wtedy nie było jeszcze tabloidów i kolorowych pism kobiecych, więc szeptane komentarze urastały często do nieprawdopodobnych wymysłów. Pani Halina musiała nawet wystąpić na okładce czasopisma z malutkim synkiem, aby położyć kres plotkom, że urodziła potworka, po czym popełniła samobójstwo. Jak widać, czasy się zmieniają, lecz pomówienia bywają równie okrutne.
Halina Kunicka urodziła się rok przed wojną, we Lwowie. Jej ojciec, zawodowy oficer, nigdy z tej wojny nie wrócił. Jego dzielna żona po wielu dramatycznych przejściach przedarła się do Warszawy z malutką córeczką. Pierwszym zapamiętanym wspomnieniem piosenkarki było powstanie warszawskie i ruiny miasta. Natomiast Lucjan Kydryński z wczesnych lat pamiętał ustawiczne przenosiny jego bliskich z miasta do miasta, a to za sprawą ojca przerzucanego do kolejnych gimnazjów, w których brakowało wykładowcy łaciny i niemieckiego. Lucjan urodził się, gdy akurat byli w Grudziądzu. Po roku na stałe przenieśli się do Krakowa.
Młody Kydryński miał wiele pomysłów na swoją przyszłość: dziennikarstwo, historia sztuki, prawo, anglistyka, muzykologia. Halina zamierzała zostać prawnikiem. Ale nigdy tego zawodu nie wybrała. Jako studentka prawa występowała w warszawskim kabarecie „Pinezka”. Tam też słynny już, choć wciąż młodziutki konferansjer Lucjan Kydryński doczekał się tak udanej parodii swoich estradowych popisów, że aż przyjechał z Krakowa obejrzeć numer o sobie na żywo. I właśnie tam, w „Pinezce”, stołecznym kabarecie architektów, zobaczył po raz pierwszy Halinę Kunicką. Śliczną studentkę prawa Uniwersytetu Warszawskiego i obiecującą piosenkarkę. Najpierw nie zwracała na niego uwagi.
– Myślę, że Halina nie od razu odwzajemniała moje uczucia – zwierzał się jej przyszły mąż w książce „Przejazdem przez życie… Kroniki rodzinne”.
Przez siedem długich lat walczył o jej uczucie z wyrzeczeniami i udręką ciągłego podróżowania na trasie Kraków – Warszawa. Poza tym pani Halina miała już męża, zakochanego w niej inżyniera budownictwa, którego nie było powodu porzucać dla „bawidamka, kobieciarza i uwodziciela” – jak określano wówczas pana Lucjana.
Jej mama również stała na straży pierwszego związku i ostrzegała córkę: „Nie ładuj się w to bagno”. Bagnem – jak przyznał sam Lucjan Kydryński – miał być właśnie on. Także on od szesnastu lat był już żonaty z koleżanką z historii sztuki, z którą rozwiódł się dla swojej nowej miłości.
– Kiedy Halina zgodziła się wreszcie być ze mną – wspominał Lucjan Kydryński – wynajęliśmy mieszkanie w Warszawie, a kiedy okazało się, że jest w ciąży, zrezygnowaliśmy z wyjazdu na zagraniczne koncerty.
Pobrali się w 1968 r. gdy pani Halina wreszcie rozwiodła się z mężem
Na świadków swojego ślubu zaprosili Edytę Wojtczak i Jerzego Połomskiego. Skromne wesele urządzili w restauracji Hotelu Europejskiego. Ich syn, Marcin, urodził się 24 maja 1968 r. Następnego dnia w niezwykle popularnym telewizyjnym programie „Muzyka lekka, łatwa i przyjemna” jego dumny ojciec ogłosił całej Polsce, że „Halina Kunicka dziś nie wystąpi, ponieważ wczoraj urodziła mi syna…”. Ona sama zaś tak wspomina tamte chwile:
Poznaliśmy się w „Pinezce”, ale dopiero po ośmiu latach znajomości, w trakcie której angażował mnie często do swych programów telewizyjnych, zdecydowaliśmy się pozostać ze sobą na całe życie. Cudownie, że tak właśnie się stało. Zawsze interesował się tym, co robię i co śpiewam. Wspólnym naszym pomysłem było np. nagranie najpiękniejszych wierszy polskich poetów z muzyką Andrzeja Kurylewicza i Wandy Warskiej. A w programie, gdzie znane pary małżeńskie prezentowały dowcipne skecze, wiersze, wspólnie nagraliśmy piosenkę Agnieszki Osieckiej pt.: „Ballada o dobrej żonie”.
A dalej? Było jak w bajce. Pobrali się i żyli długo i szczęśliwie w otoczeniu wnuków i mnóstwa pięknej muzyki. Lucjan Kydryński przestał występować na estradzie, gdy stwierdził, że zmieniły się czasy, zmieniła się publiczność, a przede wszystkim zmieniła się muzyka, której już nie lubił i nie rozumiał. Jednak koncerty żony zapowiadał zawsze. Miał jedną wystudiowaną zapowiedź, na którą publiczność czekała z równym napięciem: „Jest to pieśniarka, o której źle mówić nie mam powodu, a dobrze mi nie wypada, ponieważ to moja żona, więc zapowiadam bardzo krótko – Halina Kunicka…”.
Wszystkie gazety i portale internetowe nadały smutną wiadomość, gdy 9 września 2006 r. w Warszawie zmarł w wieku 77 lat Lucjan Kydryński, legendarny konferansjer, prezenter sceniczny, dziennikarz, publicysta i autor książek. Reżyser Jerzy Gruza, przyjaciel rodziny wspomina, że podczas choroby pana Lucjana jego oddana żona całkowicie wyłączyła się z życia zawodowego, czuwając nieustannie przy mężu. Lecz kiedy odszedł, postanowiła powrócić na estradę, traktując występy jako swoiste lekarstwo na smutek i samotność.
– Odejście Lucjana wciąż boli. Przeżyliśmy razem 40 pięknych i szczęśliwych lat. Po jego śmierci wydawało mi się, że nie będę umiała sama istnieć, po prostu nie wyobrażałam sobie dalszego funkcjonowania. Lucjan był jedyny, dla mnie wyjątkowy. Zdarza się czasem, że ludzie są sobie przeznaczeni, tak jak my. Lata, które razem przeżyliśmy, były moim prawdziwym życiem. Moim i jego – zapewnia pani Halina. – A teraz próbuję żyć sama, lecz wciąż mam poczucie, że Lucjan mną kieruje. Że to on mnie natchnął, spowodował, że wróciłam na scenę…
Czytaj także:
Jako nastolatka Charlize Theron przeżyła głód i biedę
Wydaje się, że ma wszystko. Wszystko... poza miłością. Smutne życie J. Lo
On sam nie nadąża za wszystkimi swoimi podbojami. Historia Micka Jaggera