Na planecie Cannes

Angelina Jolie, Brad Pitt fot. ONS
Największe gwiazdy, wybitne filmy i wystawne przyjęcia na pełnomorskich jachtach. Po chwilowej zapaści festiwal filmowy w Cannes odzyskał dawny blask i formę.
/ 26.05.2011 12:38
Angelina Jolie, Brad Pitt fot. ONS
Zaczęło się pechowo. Pierwsza dama Francji  Carla Bruni-Sarkozy, która zagrała niewielką rólkę w najnowszym filmie Woody’ego Allena „Midnight in Paris”, nie pojawiła się na uroczystej premierze filmu otwierającej festiwal. W rozmowie z francuską prasą wyjaśniała enigmatycznie: „Marzyłam o tym, ale nie mogę być w Cannes z powodów osobistych”. Wszyscy już jednak wiedzą, że Bruni spodziewa się dziecka i ostatnio wolała unikać większych zgromadzeń. Zebrani przed festiwalowym pałacem fani musieli się więc zadowolić widokiem Woody’ego Allena. 77-letni reżyser podjechał pod Grand Théatre Lumiere czarnym renault w towarzystwie żony Soon-Yi Previn. Pojawili się także pozostali aktorzy występujący w jego filmie: Rachel McAdams i Owen Wilson. Tempo festiwalowego życia w tym roku było jednak tak oszałamiające, że wkrótce wszyscy zapomnieli o pani prezydentowej, jej ciąży i całej reszcie.

Nawet posiadacze wejściówek w białym kolorze, dzięki którym można wejść zawsze i wszędzie, nie byli w stanie zobaczyć ułamka tego, co oferował festiwal. Jury pod przewodnictwem Roberta De Niro obejrzało 1750 obrazów, by wyłonić 20 finałowych. „Jeszcze w życiu nie oglądałem tylu filmów naraz”, mówił na konferencji De Niro. Mimo to wybranie tego jedynego okazało się równie trudne, jak co roku. Bo do walki o Złotą Palmę stanęli najwięksi. Pedro Almodóvar pokazał „Skórę, w której żyję” z powracającym do hiszpańskiego kina Antoniem Banderasem, Lars von Trier „Melancholię”, a Terrence Malick „Drzewo życia” z Seanem Pennem i Bradem Pittem. A Złota
Palma jest tylko jedna. I jest najcenniejszym trofeum w świecie filmu. Zrobiona z czystego złota zatopionego w krysztale, wręczana  w pudełku z niebieskiej marokańskiej skóry, daje może mniejszą sławę niż Oscar, ale wciąż cieszy się większym prestiżem.

Już dawno nie było też w Cannes tylu gwiazd, które przyjechały promować filmy ze swoim udziałem. Trudno je było jednak spotkać w mieście. Tylko Pedro Almodóvar i Quentin Tarantino sączyli kawę na bulwarze La Croisette. Jurorzy Uma Thurman i Jude Law skryli się w luksusowym Carltonie, gdzie doba kosztuje 25 tysięcy euro, Johnny Depp z Vanessą Paradis zabunkrowali się w domu za miastem. Lars von Trier tradycyjnie mieszkał w swojej przyczepie. Już sama podróż do Cannes kosztuje go wiele. Duński reżyser, który cierpi na wiele natręctw i fobii, wyrusza z domu w Kopenhadze na tydzień przed rozpoczęciem festiwalu. Wybiera taką trasę, by nie skręcać w lewo. Naomi Campbell rzadko wystawiała nos z wielkiego jachtu narzeczonego, rosyjskiego miliardera Vladislava Doronina.

Jednak czerwony dywan przez całe 11 dni tętnił życiem, a gwiazdy prezentowały rewelacyjne kreacje. W tym roku furorę robiły biel i pastele. Najwięcej entuzjazmu wzbudziło jednak pojawienie się dwóch par. Penélope Cruz i Johnny Depp przyjechali do Cannes z kolejną częścią „Piratów z Karaibów”.

Podczas konferencji prasowej to Johnny, ubrany w luźne spodnie écru z niedbale wciągniętą koszulą, w okularach przeciwsłonecznych i dziurawym słomkowym kapeluszu zakasował Penélope. Jej prosta granatowa sukienka wyglądała przy jego „kreacji” bardzo skromnie. Hiszpańska piękność przebiła go jednak, gdy na premierę filmu włożyła lawendową suknię od Marchesy. Wyglądała jak syrena otulona w mgiełkę. Nikt jednak nie mógł się równać z Angeliną Jolie i Bradem Pittem. Ona promowała na tegorocznym Cannes „Kung Fu Pandę”, on – „Drzewo życia” Terrence’a Malicka. Angelina ubrana w czekoladową suknię od Versace wyglądała rewelacyjnie. „Angie!, Angie! Spójrz tu!”, krzyczał tłum fanów i paparazzich zgromadzonych przed pałacem.

Nie obyło się też bez afer. Tuż przed projekcją filmu Allena na scenę przed pałacem festiwalowym wskoczyła wystylizowana na biblijną Marię Magdalenę Lady Gaga i zaśpiewała bulwersujący utwór „Judas” ze swojej najnowszej płyty. Artystka uznała bowiem Cannes za najlepsze miejsce do promocji. Sporo kontrowersji wzbudziło też kilka filmów, w tym „Habemus papam” – o człowieku, który nie chciał być papieżem. Nie jest to jednak ostra krytyka pontyfikatu Jana Pawła II. Reżyser kpi tu „jedynie” z kościelnego ceremoniału. Mimo to nie wszyscy wyszli po premierze z uśmiechem na ustach. Chwalono za to bardzo rolę Jerzego Stuhra, który zagrał rzecznika papieża.
Z największym niesmakiem przyjęto natomiast „Unlawful Killing” brytyjskiego dziennikarza Keitha Allena, który powraca do teorii spiskowych związanych ze śmiercią księżnej Diany i jej przyjaciela Dodiego Al Fayeda. Film nie przynosi bowiem żadnych nowych faktów w sprawie. Po raz kolejny mówi się tu o morderstwie, jakiego na zlecenie brytyjskiej rodziny królewskiej dokonały służby specjalne. Po raz pierwszy za to pokazane zostały zdjęcia umierającej księżnej. Wydawało się, że nikt nigdy nie posunie się do ich publikacji. Tym bardziej ojciec narzeczonego księżnej Diany.

Po takiej dawce emocji trudno więc było wracać do zwykłego życia. Nawet gwiazdy żegnały się z Cannes wyjątkowo wylewnie. Woody Allen mówił: „Kiedy jestem w Cannes, zawsze zaczynam żałować, że zabrakło mi kiedyś odwagi, by przenieść się do Europy”. Reżyser obiecał jednak, że wróci tu za rok. Zresztą przygotowania do kolejnego festiwalu ruszają już wkrótce.

Magda Łuków / Viva!
Tagi: festiwal