– Hasło „Top Model” ostatnio kojarzy się głównie z aferami wokół jury tego show. Co o tym sądzisz?
Michał Piróg: Jeśli masz na myśli zachowanie Dawida Wolińskiego, to trzeba pamiętać, że dziewczyna, od której zaczęła się cała awantura, dała mu na nie przyzwolenie. W sumie z jednej strony mieliśmy osobę, która robiła wszystko, co jej zaproponowano, a z drugiej faceta, który wykazał się umysłem sześciolatka albo też nie był w formie. Trudno mi to rozstrzygnąć, bo ja na jego miejscu nigdy nie zrobiłbym niczego, co mogłoby kogoś poniżyć. A będąc na miejscu dziewczyny, gdyby ktoś zaczął mnie obmacywać, po prostu dałbym mu w pysk.
– A nie sądzisz, że cała ta sytuacja jest wyrazem desperacji? I ze strony uczestniczki, która za wszelką cenę chce przejść dalej w programie, i jurora, który chce zwrócić na siebie uwagę?
Michał Piróg: Każdy, kto bierze udział w takim show, ma jakiś cel. Ale też dużo rzeczy idzie tu „na żywioł” i to akurat jest fajne. Nie chciałbym, żebyśmy przez jedną czy drugą wpadkę doszli do takiej paranoidalnej sytuacji jak w Stanach, gdzie każde dotknięcie może być uznane za molestowanie.
– Zgódźmy się jednak, że poza takimi aferami program niewiele wniósł do naszej rzeczywistości. Pierwsza edycja nie przyniosła żadnych spektakularnych karier…
Michał Piróg: Tak naprawdę żadna ze światowych edycji tego show nie wylansowała gwiazdy. Niestety często zwycięzców tego typu programów widzowie wybierają na zasadzie: „urzekła mnie twoja historia”, a nie na podstawie ich kwalifikacji. Istotniejsze jednak od realnych karier jest to, że ten program daje szansę dziewczynom na wyrwanie się z jakiejś szarej codzienności. Te, które potrafią z tej okazji skorzystać, znajdują potem pracę w modelingu czy w telewizji. Ale są też takie, które wracają do swoich miasteczek i żyją tym samym życiem co przed programem, bo nie umieją zawalczyć o siebie. Po pierwszej edycji „Top Model” jest kilka dziewczyn, które potrafiły sięgnąć po marzenia: Ania Piszczałka, Kasia Smolińska, Ola Kuligowska czy Emilia Pietras.
– Myślisz, że w ich ślady pójdzie najbardziej kontrowersyjna uczestniczka tej edycji, hermafrodyta Michalina Manios?
Michał Piróg: Jej udział w show to dla Polaków kolejna lekcja tolerancji. Ale ręce mi opadają, jak słyszę, gdy ktoś mówi: „A to ta, co była facetem”. Ona nigdy nie była facetem! To dziura w naszej edukacji. Przykre, że w XXI wieku nie widzimy różnicy pomiędzy transseksualizmem a hermafrodytyzmem. Może teraz to się zmieni. A co do Michaliny, to na pewno zdobędzie ona popularność. A potem zobaczymy, jak to wykorzysta.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
– A jak ty wykorzystujesz sławę?
Michał Piróg: Lubię, jak się dzieje. A żeby coś się działo, muszę coś robić. Nigdy nie chciałem być sławny tylko dla sławy. Sam fakt pracy w show-biznesie mnie nie rajcuje. Jeśli idę na jakąś imprezę, to nie dlatego, żeby się „pokazać”, ale dla ludzi, których lubię, a nie mam okazji spotkać w innych okolicznościach. Staram się za to wykorzystywać szum wokół mojej osoby w nieco bardziej praktycznych celach. Założyłem ostatnio fundację „Fabryka tlenu”. Zadrzewiamy Polskę. Zdziwiłeś się? To tak jak większość ludzi, która uważa, że skoro i tak drzewa zajmują ok. 30 proc. powierzchni Polski, to bez sensu jest sadzić nowe. A ja myślę o tym w szerszym kontekście. Nie jesteśmy na planecie sami. 30 procent to globalnie wciąż za mało!
– Chcesz zmienić cały świat?
Michał Piróg: Bez przesady! I tak nie dałbym rady. Ale jeśli mogę poprawić go choć trochę, to i tak mam sporą satysfakcję. Wiesz, jaka to przyjemność, gdy ktoś do ciebie podchodzi i mówi, że twój udział w jakiejś kampanii pomógł mu coś zrozumieć albo zmienić w życiu?!
– Jak daleko jesteś w stanie się posunąć, mając na celu poprawianie świata?
Michał Piróg: Nie będę się z nikim bił ani pojedynkował, jeśli o to pytasz. Ale z drugiej strony rozebrałem się do naga w akcji uwalniania karpi i przykułem do budy w proteście przeciw trzymaniu psów na łańcuchu. Moje zaangażowanie zależy od tego, jak ważny jest problem.
– A co, jeśli komuś nie spodoba się któraś z takich akcji?
Michał Piróg: To jego problem.
– Chyba także i twój, jeśli osobami tymi będą twoi szefowie…
Michał Piróg: Cóż, nie muszę pracować w telewizji.
– Pytam o to, bo już wkrótce rusza kolejna edycja „You Can Dance” i wszyscy zastanawiają się, czy znów zobaczymy w niej Weronikę Marczuk. A jeśli tak, to czyje zajmie miejsce w jury…
Michał Piróg: A musi zajmować czyjeś? W innych krajach w jury są cztery osoby. Dla mnie takie rozwiązanie byłoby ideałem. Zaznaczam jednak, że nie wiem, czy tak będzie i u nas. Za wcześnie o tym wyrokować. Tym bardziej, że zagranicą ten czwarty juror jest z reguły tylko gościem i w każdym odcinku jest to inna osoba.
– Myślisz, że udział Weroniki w „Tańcu z Gwiazdami” pozwoli jej wrócić do show-biznesu?
Michał Piróg: Przede wszystkim uważam, że Weronika powinna dostać ogromne odszkodowanie od państwa, bo to ono zniszczyło jej dobre imię. Zobacz, że teraz to ona musi się wiecznie tłumaczyć za coś, czego nie zrobiła i udowadniać, że jest fajna, a wszystko przez jakiegoś imbecyla, który na domiar złego trafił do Sejmu! To on powinien przepraszać, a nie ona.
– Oglądałeś jakiś odcinek z udziałem Weroniki?
Michał Piróg: Tak i jestem zażenowany. Jurorzy wymagają od gwiazd umiejętności zawodowców, a przecież w założeniu ma to być tylko zabawa. „Taniec z Gwiazdami” stał się już jakimś sportem narodowym. I to nie jest fajne, gdy taki program ma coraz mniej wspólnego z rozrywką, a staje się miejscem niezdrowej rywalizacji. Mimo to trzymam kciuki za Weronikę. Mam nadzieję, że uda jej się odzyskać to, co straciła.
– Dużo osób próbuje teraz wzbudzić zainteresowanie swoją nietuzinkowym stylem, sposobem bycia. W „Tańcu z Gwiazdami” kimś takim jest Michał Szpak…
Michał Piróg: ...w którego kreacjach nie ma akurat nic niezwykłego ani kontrowersyjnego. To jest tylko ubranie. Moda jest czymś, co ma nabić kieszeń projektantom, a dla odbiorców być przedmiotem chwilowego pożądania. Należy się nią bawić! Poza tym udział Szpaka w „Tańcu z Gwiazdami” kompletnie mnie nie rusza, ani grzeje, ani ziębi.
– Moda ma nabić kieszenie projektantom – powiedział ktoś, kto kupił płaszcz od Ricka Owensa!
Michał Piróg: Uważam, że jestem kretynem, że wydałem na niego jakieś straszliwe pieniądze, ale z drugiej strony bardzo chciałem go też mieć. Owszem, mam wyrzuty sumienia, bo za jakiś czas nie będę w tym płaszczu chodził, a te pieniądze mogłyby się komuś bardzo przydać. Nie przekażę jednak wszystkiego na szczytne cele, bo umówmy się, że daleko mi do Matki Teresy. Nie chcę mieć poczucia, że nic nie przeżyłem, nic nie kupiłem, nic nie zobaczyłem, ale za to mam konto pełne pieniędzy. Liczą się emocje!
– I stąd twoje zamiłowanie do częstych podróży?
Michał Piróg: Podróżowanie jest potrzebą mojego organizmu. Od kilku lat wydaje mi się, że coraz bardziej zbliżamy się do bieguna północnego. Zima, która trwa u nas sześć miesięcy, mobilizuje mnie, aby uciekać w stronę słońca.
– I uciekasz na coraz dłużej…
Michał Piróg: Fakt. Zeszłoroczną zimę spędziłem w pięciu krajach: Polsce, Stanach, Izraelu, Maroko i na Jawie. Ten rok nie jest gorszy. Zaczyna się od Francji, Izraela i Kenii, potem Tanzania, Brazylia aż… przyjdzie wiosna. Cieszę się, że nie ma mnie w Polsce w okresie przedświątecznym. Nie obchodzę świąt i nie lubię tłumów w sklepach. Lepiej się czuję w miejscach, gdzie nie ma tej gorączki zakupowej.
– Na co zwracasz uwagę, podróżując po egzotycznych krajach?
Michał Piróg: Przede wszystkim na tamtejsze wierzenia i obyczaje. Nie chcę popełnić gafy lub postawić kogoś w nieprzyjemnej sytuacji. Na przykład, gdy wyciągnę rękę do kobiety, która nie może odwzajemnić tego gestu. Narażasz kogoś na kłopoty, a siebie na ośmieszenie.
– Czym różni się mentalność Polaków na tle innych narodów?
Michał Piróg: Polacy są coraz bardziej obyci. Przez wiele lat byliśmy postrzegani jako tania siła robocza albo złodzieje. Na szczęście wielu Polaków swoim zachowaniem zaprzecza tym stereotypom.
– Ostatnio wziąłeś udział w programie „S.O.S. dla świata”. Tam również podróżujesz…
Michał Piróg: Ale nie turystycznie! To program edukacyjny. W każdym z odcinków zwracamy uwagę na inny problem. Chcemy pokazać ludziom, że będąc w konkretnym miejscu na planecie, mają wpływ na to, jak się żyje komuś na drugiej półkuli. Niby oczywista oczywistość, ale nie dla wszystkich. Dla każdego, kto wziął udział w tej produkcji, było to ciężkie przeżycie. Byliśmy na drugim końcu świata, gdzie o hotelach nie mają pojęcia. Doskwierał nam brak czystej wody, nie jedliśmy czasem przez kilka dni… Ale dzięki temu udało nam się pokazać ludziom coś, czego nikt inny by im pewnie nie pokazał.
– Zmieńmy nieco temat. Mimo że praktycznie non stop jesteś w mediach, niewiele wiadomo o twoim życiu prywatnym…
Michał Piróg: Dupę pokazałem, powiedziałem, że sypiam z facetami. Przyznałem się do tego, że jaram i piję. To chyba musi wystarczyć…
– Powiedz mi, jak to jest być gejem w Polsce.
Michał Piróg: Wiele zależy od środowiska, w jakim się wychowujesz i przebywasz. Moja rodzina nie miała z tym problemu. Rodzice mają mózgi i wiedzą, jak z nich korzystać. To samo przyjaciele. Ale ja nie jestem dobrym przyczynkiem do dyskusji o sytuacji gejów w Polsce. Bo gdybym miał to ocenić ze swojej perspektywy, powiedziałbym, że jest super. A tak nie jest. Wystarczy wyjechać z Warszawy i już jest problem. Ale mam nadzieję, że kiedyś ludzie zaczną dostrzegać, że nie wszyscy jesteśmy tacy sami.
– I na koniec będę niedyskretny. Czy jesteś teraz z kimś związany?
Michał Piróg: Jak mówi jeden ze statusów na Facebooku: to skomplikowane. Na pewno nie zobaczysz mnie z partnerem w ckliwej sesji zdjęciowej na łamach kolorowego magazynu. Chociaż z drugiej strony, czemu tak się zarzekam? W końcu nigdy nie powinno się mówić „nigdy”.
Łukasz Post / Party