– W naszym średnio tolerancyjnym kraju zdarzył się cud. Polska pokochała faceta, który chodzi w kozakach na obcasach i wyznał, że jest gejem oraz Żydem. Jak tego dokonałeś?
Michał Piróg: W kozakach wyszedłem tylko raz i tylko po to, żeby wygrać zakład. Poza tym nic nigdy nie robiłem, by mnie ludzie kochali. Po prostu jestem sobą, robię to, co umiem, kocham, tak jak umiem, i żyję tak, by nikomu nie robić krzywdy ani przykrości.
– Ale być gejem i Żydem w Polsce chyba nie jest łatwo…
Michał Piróg: Być sobą nie jest łatwo, a być Żydem i gejem w kraju, gdzie ludzie uważają, że Jezus urodził się zapewne w Częstochowie, kobiety są stworzone do rodzenia, a mężczyźni do płodzenia, tym ciężej. W zasadzie nie ma miejsca dla kogoś takiego jak ja. Na szczęście tak uważa jedynie część społeczeństwa.
– Kiedy zacząłeś publicznie mówić o żydowskich korzeniach, Twoja rodzina była dumna?
Michał Piróg: Rodzina była dumna ze mnie od dziecka ze względu na moje osiągnięcia i wybory życiowe.
– Stąd w Tobie tyle odwagi i pozytywnego myślenia?
Michał Piróg: Mam cudowną rodzinę, która wpoiła mi najważniejsze wartości. Mama nauczyła mnie, jak być twardym i że trzeba walczyć o swoje przekonania. Ojciec – jak korzystać z umysłu, a brat zahartował mnie i uodpornił na ciosy. W dzieciństwie myślałem, że mnie nienawidzi, a potem okazało się, że baty, jakie mi spuszczał, to najnormalniejsza relacja braterska, a także świetne przygotowanie do dorosłości. Później dostałem od życia wiele razy, ale już wiedziałem, jak się bronić i podnosić po upadku. Uodporniłem się na cięgi i obelgi. Wierzę, że jedyny słuszny kierunek w życiu to droga do własnej prawdy.
– Twoje miłości, Twoi partnerzy – zmieniałeś się dzięki nim?
Michał Piróg: Tak, każdy związek mnie czegoś nauczył. Pierwszy pokazał, jak bardzo można być nieszczęśliwym, kiedy boimy się opinii społeczeństwa. Widziałem, jaką cenę płaci bliski mi człowiek, który boi się linczu. Potem poznałem, jak smakuje zdrada i oszustwo. Kolejny sześcioletni związek nauczył mnie szacunku i walki o drugą osobę. Pokazał mi, jak wiele można poświęcić dla kogoś, kogo kochamy. W końcu nauczyłem się też, że z miłości można się rozstać z ukochanym człowiekiem, żeby mógł swobodnie poszybować niczym ptak. Dzisiaj jest szczęśliwy i żyje tak, jak lubi. Cieszę się razem z nim. Potem spotkałem człowieka, który uświadomił mi, jak cudownie jest oddychać pełną piersią i cieszyć się życiem, mówiąc o sobie samą prawdę.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
– Żyjesz dziś w związku?
Michał Piróg: Nie, ale widzę miejsce dla kogoś w moim życiu. Chcę jednak, żeby to była rozsądna decyzja, a nie młodzieńczy zryw. Chcę walczyć ze swoimi słabościami i uczyć się drugiego człowieka. Wierzę, że w ten sposób można stworzyć wartościowy związek oparty na szacunku i zrozumieniu.
– Rozumiem, że na razie wkładasz całą energię w pracę. Jak Twoja szkoła tańca? Rusza na dniach?
Michał Piróg: Nazywam to projektem tanecznym, nie szkołą. Choć oczywiście będziemy uczyć. W Horn Dance Project zamierzamy kształcić młodych ludzi w podstawowych technikach tanecznych. Będzie klasyka, hip-hop, jazz, no i oczywiście taniec współczesny. Nauka w trybie szkolnym: pięć dni w tygodniu przez dziesięć miesięcy. Po dwóch latach zwieńczeniem pracy uczniów będzie przygotowanie spektaklu tanecznego.
– Będziesz wykładowcą?
Michał Piróg: Nie tylko ja. Mam sprawdzone grono z Polski, ale zamierzamy też zapraszać wykładowców z zagranicy. I to nie na dwudniowe warsztaty – jak to jest w innych szkołach – tylko na dłużej. Krótkie warsztaty są jak oblizywanie cukierka przez papierek. Dwa dni i do domu. A my chcemy uczyć. Poza tańcem będą lekcje aktorstwa i pracy na scenie.
– Nie ma takiej szkoły w Polsce.
Michał Piróg: Istnieją w Polsce szkoły uczące pedagogów. My chcemy uczyć ludzi, którzy będą profesjonalnie tańczyć. Mamy oczywiście teatry tańca w Polsce, ale w Warszawie nie ma zawodowej sceny tańca poza baletem Teatru Wielkiego Opery Narodowej, ale on jest zarezerwowany dla tancerzy klasycznych.
– Lubisz pracować z pięknymi kobietami?
Michał Piróg: Mówisz o programie „Top Model”? Lubię. Ten program będzie hitem. Jesteśmy już po pierwszych castingach, atmosfera jest świetna. Od razu pokochałem Magdę Mielcarz. Z nią spędzam najwięcej czasu na planie. Jesteśmy reporterami i opiekunami uczestniczek. Nie mogę się doczekać, kiedy zostanie wybrana finałowa trzynastka.
– Jak trafiłeś do programu o modelkach?
Michał Piróg: Przypadkowo. Zadzwoniła producentka Ewa Leja z pytaniem, czy znam kogoś takiego jak ja, ale żebym to nie był ja (śmiech). Podałem parę nazwisk. Po paru tygodniach zaproszono mnie na zdjęcia próbne i... dostałem się do drużyny. Tym razem nie będę nikogo oceniał, tylko pracował z dziewczynami nad ich choreografią i układami. Czyli to moją i ich pracę będzie oceniało jury.
– Bardzo pracowity wrzesień...
Michał Piróg: Od września rusza jeszcze jeden taneczny projekt i mam nadzieję, że okaże się miłą niespodzianką dla tych wszystkich, którzy żyją tańcem.
– Świat Cię pokochał. Za odwagę?
Michał Piróg: Kiedyś miałem okazję poznać panią Henrykę Krzywonos, tramwajarkę „Solidarności”, która powiedziała mi: „Panie Michale, podziwiam pana za odwagę”. Omal nie zemdlałem. Gdzie mnie do niej? To ona narażała życie, nie ja. Moja odwaga to tyle, że jestem sobą.
Agnieszka Prokopowicz / Party