Martha Stewart - Wpływowa gospodyni

Martha Stewart fot. FOTOLINK
Radzi, co zrobić, gdy w domu pęknie rura, lub jak przyrządzić idealną jajecznicę i… zarabia na tym miliony! Jak to możliwe? Martha Stewart, guru lifestyle’u, zawładnęła wyobraźnią amerykańskich pań domu.
/ 05.08.2008 10:54
Martha Stewart fot. FOTOLINK
Gwiazda amerykańskiej telewizji, jedna z najbardziej wpływowych kobiet w USA, pod koniec czerwca odwiedziła Warszawę. Otulona w jasny jedwabny szal, szczupła, zadbana Martha Stewart nie wygląda na swoje 66 lat. Trudno rozpoznać w niej kobietę, która ze łzami w oczach chowała się przed obiektywami paparazzich. A właśnie tak prezentowała się Stewart zaledwie trzy i pół roku temu, gdy skazano ją na karę więzienia. Afera miała zniszczyć jej firmę i reputację. Mówiło się, że bajka o Kopciuszku dobiegła końca. 

Musisz być twarda

Dziadkowie Marthy (zarówno ze strony ojca, jak i matki) wyemigrowali z Polski do USA przed pierwszą wojną światową. Rodzice urodzili się już za oceanem. Istnieją dwie biografie ulubienicy Ameryki. Pierwsza, idylliczna, w której przyszła milionerka spędza dzieciństwo w skromnym, ale sielskim, domku na przedmieściach New Jersey. Tak chce pamiętać tamte czasy sama Stewart. A jak było naprawdę? Pewne jest, że przyszła na świat w 1941 roku i była drugim z sześciorga dzieci Edwarda i Marthy Kostyrów. Niezależni biografowie twierdzą, że w ich domu nigdy się nie przelewało. Ojciec Marthy zarabiał grosze jako komiwojażer, sprzedający medykamenty. Matka, nauczycielka, po urodzeniu pierwszego dziecka zajęła się domem. Edward Kostyra był podobno dla dzieci bardzo surowy. Gdy Martha miała trzy latka, zapędził ją do pielenia grządki. Spędziła w ogródku cały dzień, ale wieczorem grządka wyglądała jak z obrazka. Ojciec poklepał małą po plecach, mówiąc: „Pamiętaj, jeśli będziesz twarda i będziesz ciężko pracować, osiągniesz wszystko, co sobie zamierzysz”. Wzięła sobie tę radę do serca. Po maturze dostała się do college’u w Nowym Jorku na historię sztuki. Nie miała pieniędzy na czesne, dorabiała więc, prowadząc dwóm zamożnym starym pannom dom przy Piątej Alei. Pracowała też jako modelka. Brała udział w pokazach, wystąpiła w kilku reklamówkach. Ale gdy tylko zdała sobie sprawę z tego, że nie ma szans na zawrotną karierę, zrezygnowała z chodzenia po wybiegu. Zresztą miała już wtedy inne rzeczy na głowie. Na randce w ciemno, na którą umówiła ją przyjaciółka, poznała Andy’ego Stewarta, studenta prawa. Wzięli ślub latem 1961 roku. Świeżo upieczona pani Stewart urodziła wkrótce córeczkę Alexis. Ale jej ambicje sięgają dalej niż gotowanie kaszek. Martha postanawia zostać jedną z pierwszych kobiet  maklerów giełdowych. 

Droga na szczyt
W domu maklerskim na Wall Street zatrudniono ją po to, żeby umilała spotkania z klientami. Szybko okazuje się jednak, że nowa pracownica jest dużo ambitniejsza i skuteczniejsza od swoich kolegów. Pnie się więc po szczeblach kariery. W wieku zaledwie 27 lat zarabia już 100 tysięcy dolarów rocznie. Ale kiedy w połowie lat 70. amerykańską giełdę dopada recesja, a w firmie zaczynają się personalne przepychanki, Stewart odchodzi. Za wspólne oszczędności i kredyt kupują z Andym zrujnowaną XIX-wieczną posiadłość w Connecticut.


Martha w drelichowym fartuchu, ramię w ramię z wynajętą ekipą remontową maluje ściany, hebluje, karczuje ogród. Wkrótce willa zamienia się widowiskową posiadłość Westport Turkey Hill Road (Amerykanie kojarzyć ją będą z telewizyjnymi programami Stewart). Gdy remont dobiega końca, Martha wpada na pomysł, aby otworzyć firmę cateringową. Wyszkolona jeszcze w dzieciństwie przez swoją matkę świetnie gotuje. Chociaż pierwsze przyjęcie, które organizuje, okazuje się niewypałem (część potraw rozpuszcza się w słońcu), nie poddaje się. Co prawda w Stanach firm cateringowych jest na pęczki, ale jej ma tę przewagę, że działa w dzielnicy, w której mieszkają sławni i bogaci. Tu bez przerwy ktoś się bawi. Kilka zamówień wystarczy, żeby plotka o firmie serwującej pyszne i egzotyczne dania (takie jak choćby polskie pierogi z kapustą) rozniosła się po okolicy. Stewart przygotowuje bale na kilkaset osób dla takich sław, jak Paul Newman i Robert Redford, a także dla wpływowych binzesmenów, wydawców. Gdy zostaje przedstawiona jednemu z nich, ten proponuje, aby napisała książkę o tym, co tak dobrze jej wychodzi. „Sztuka przyjmowania gości” („Entertaining”) ukazuje się w 1982 roku i natychmiast zostaje kulinarnym bestsellerem wszech czasów.

Stewart jest gwiazdą – podpisuje kontrakt z niezwykle popularną w Stanach siecią sklepów K-Mart – reklamuje i sygnuje swoim nazwiskiem ekskluzywne produkty gospodarstwa domowego. Prowadzi swój program w telewizji. W końcu wydaje własne pismo poradnikowe „Martha Stewart Living”. To wokół tego magazynu powstał koncern Martha Stewart Omnimedia, medialne imperium warte ponad miliard dolarów,
a Martha zyskuje wpływy, o których wcześniej nawet nie śniła.

Przykładna pani domu
Jakie serwetki położyć na stole na kolację wigilijną, a jakie na wielkanocne śniadanie? Jak przyrządza się indyka nadziewanego kasztanami? Jak samemu odnowić starą komodę? Martha Stewart zdaje się być ekspertem w każdej sprawie. Od lat nie tylko pisze poradniki, ale i swój medialny pamiętnik, który czytają miliony Amerykanów (teraz w formie blogu na oficjalnej stronie internetowej). Nie znajdziecie w nim szczegółów z intymnego życia, są za to opisy podróży, wzmianki o drobnych naprawach, przygotowaniach do przyjęć.

Stewart obowiązki gospodyni domowej podniosła do rangi sztuki. Ze zwykłych, codziennych czynności, takich jak gotowanie czy prasowanie, zrobiła show. W swoich programach pokazuje kobietom, jak być perfekcyjną panią domu. Przykładną żoną i matką. Choć sama zdaje się nigdy nie była ani jedną, ani drugą. W dniu, w którym podpisała kontrakt z K-Martem, jej mąż wyprowadził się z domu. Zostawił ją dla młodszej o 20 lat asystentki. Podobno nie umiał zaakceptować tego, że żona jest wiecznie zajęta i niedostępna, nie mógł też znieść medialnego szumu wokół ich rodziny. Od Marthy odwrócił się nie tylko Andy, ale i córka Alexis. Przez lata ich stosunki nie należały do wzorowych. Córka miała żal do matki za to, że ta nie poświęcała jej wystarczająco dużo czasu. Zbliżyły się do siebie dopiero podczas procesu sądowego. Procesu, który podzielił Amerykę. 


Oskarżona Martha S.
Kłopoty zaczęły się w 2002 roku, kiedy FBI rozpoczęło dochodzenie w sprawie finansowych malwersacji założyciela farmaceutycznej firmy ImClone. Stewart, prywatnie dobra przyjaciółka właściciela ImClone’u, „dziwnym zbiegiem okoliczności” na dzień przed gwałtownym spadkiem notowań spółki pozbyła się wszystkich jej akcji. Prokuratura oskarżyła ją o to, że bezprawnie wykorzystała przecieki  przy transakcji sprzedaży akcji. W końcu sąd odstąpił od tego zarzutu z braku dowodów, zostało za to oskarżenie o utrudnianie śledztwa (Stewart odmówiła zeznań i nie chciała współpracować z FBI). Media uważnie śledziły przebieg procesu. Idolka amerykańskich gospodyń po raz pierwszy pojawiła się w telewizji bez perfekcyjnego makijażu, ubrana w ponure czarne garsonki, zupełnie nie w jej stylu. Zmęczona i roztrzęsiona. W ciągu kilku tygodni utyła kilkanaście kilogramów, kiedy mówiła do mikrofonu, łamał się jej głos. Na szczęście przez cały czas Marthą opiekowała się córka. Nigdy jeszcze nie były sobie tak bliskie.

Wyrok zostaje ogłoszony w marcu 2003 roku. Martha Stewart jest winna stawianych jej zarzutów. Zasądzona kara to pięć miesięcy więzienia i drugie tyle domowego aresztu. Kiedy sędzia kończy czytać werdykt, Alexis mdleje na sali. Jej matka zaciska tylko wargi. Później w jednym z wywiadów powie: „Myślałam, że już nic gorszego od rozwodu mi się nie przydarzy”.  Cała ta sprawa dzieli opinię publiczną. Zaraz po zakończeniu procesu magazyn „Wall Street Journal” przeprowadza ankietę, z której wynika, że aż 48 procent badanych wierzy, że Stewart stała się ofiarą nagonki. Reszta pokpiwa z wyroku sądu i z samej Marthy. W sieci pojawiają się złośliwe nagłówki stylizowane na te z jej poradników: „Dobre rady Marthy Stewart: co zrobić, żeby kajdanki błyszczały jak nowe”.

Ja wam pokażę!

Kiedy w marcu 2005 roku Martha opuszczała mury więzienia w Alderson (Wirginia Zachodnia), była nie do poznania. Szczuplejsza, opalona, młodsza z wyglądu o jakieś dziesięć lat. Sprawiała wrażenie, jakby właśnie wróciła z wakacji. Odsiadywała karę w zakładzie karnym o minimalnym rygorze. Dogadała się ze współwięźniarkami. Podobno do jednej z bardziej agresywnych rzuciła: „Wierz mi, na wolności wolałabyś mieć we mnie przyjaciela, a nie wroga”. Odtąd nie miała już żadnych kłopotów. Wyspała się za wszystkie czasy, dużo spacerowała, czytała i... obmyślała nową strategię swojej firmy.

Po wyjściu na wolność od razu wzięła się ostro do pracy (mimo że w ramach aresztu domowego nie mogła wyjeżdżać do sąsiednich stanów ani za granicę). Podpisała kontrakt na dwa nowe telewizyjne show, zaczęła pisać kolejną książkę. „The Martha Rules” („Reguły Marthy – 10 zasadniczych spraw dla osiągnięcia sukcesu”), w której autorka opisuje, w jaki sposób założyć własną firmę i skutecznie nią zarządzać, ukazała się w październiku 2005 roku. Miesiąc później na rynku pojawiły się także „Wypieki Marthy Stewart”. Oba tytuły sprzedały się w milionach egzemplarzy. W 2006 roku nowy telewizyjny talk-show Stewart był nominowany do nagrody Emmy aż w sześciu różnych kategoriach.

W ciągu trzech lat Martha Stewart odbudowała swoje imperium i nadwątlony autorytet. Nadal jest guru lifestyle’u i dyktuje trendy. Jej bliscy podkreślają, że jest typem wojownika. Podobno jako nastolatka w albumie absolwentów college’u pod swoim zdjęciem napisała: „Robię, co chcę i robię to z łatwością”. Nic się od tamtej pory nie zmieniło.

Zofia Fabjanowska-Micyk / Party

Redakcja poleca

REKLAMA